Mają swoje muzea Ateny, Kair i Warszawa, ma też Dobrzyń nad Wisłą. A jak jest muzeum, jest też kustosz. Kustoszem dobrzyńskiej placówki mianowano Grzegorza Ryczkowskiego, na co dzień pracownika miejscowego Urzędu Miasta i Gminy. Latem placówka czynna jest codziennie, w pozostałej części roku otwiera się ją głównie na życzenie zorganizowanych grup. - To lepsza lekcja historii tych ziem, niż niejedna książka - oceniają dobrzynianie.
Zaczęło się od kilku eksponatów, zgromadzonych w dobrzyńskiej Izbie Pamięci. - Był rok 1997, izbę zorganizowaliśmy na poddaszu budynku miejscowego przedszkola - opowiada Ryszard Bartoszewski, zastępca burmistrza i znany działacz społeczny. - Prowadzeniem izby zajął się Klub Miłośników Ziemi Dobrzyńskiej. Jej członkowie wyszukiwali kolejne eksponaty, zgłaszali się też sami mieszkańcy, oferując stare przedmioty, znalezione w stajenkach i na strychach
Niektóre atrakcyjne rzeczy po prostu kupowaliśmy, inne dostawaliśmy w depozyt. Prezentujemy je, choć nadal stanowią własność prywatną.
Przedmiotów przybywało, niektórych o większych gabarytach, jak choćby wozu konnego zwanego żeleźniakiem, w żaden sposób nie dało się wciągnąć na strych, zaczęto więc myśleć o nowym miejscu dla Izby Pamięci. Ówczesny burmistrz znalazł właściwe pomieszczenia w budynku po restauracji "Nawojka", niemal naprzeciwko dobrzyńskiego magistratu. Przeprowadzkę zorganizowano w 2002 roku, rok później izba została przemianowana na Muzeum Dobrzyńskie.
- Wciąż jest ono prowadzone przez Klub Miłosników Ziemi Dobrzyńskiej, przy udziale Dobrzyńskiego Klubu Kulturalnego ŻAK oraz Urzędu Miasta i Gminy - mówi Ryszard Bartoszewski. - Mniej więcej trzydzieści procent zbiorów wciąż stanowi własność osób prywatnych. W depozycie są na przykład, należące do Lecha Wałęsy przedmioty z czasów jego prezydentury. To podarowane mu w USA popiersie Johna Kennedy'ego, czy listy z oryginalnymi podpisami Jana Pawła II i prezydenta George'a Busha.
W dawnej restauracji kryje się kawał historii ziemi dobrzyńskiej. Pomieszczenia urządzono tematycznie. Są dawne narzędzia rolnicze i przedmioty, używane na co dzień przez mieszkańców ziemi dobrzyńskiej. - Siedziałem w takiej ławce - śmieje się pan w średnim wieku, oglądając "szkolną" część ekspozycji. Drewniana ławka z otworem na kałamarz, pióro ze stalówką, podręczniki z dawnych lat, jakiś stary tornister...
Obok na własne oczy można zobaczyć wyposażenie zakładu fryzjerskiego sprzed lat, usiąść przy maszynie do szycia marki singer z metalową podstawą, czy posłuchać muzyki z lampowego odbiornika radiowego.
W imponującej galerii
są obrazy miejscowych twórców i uczestników licznych wernisaży, organizowanych na nadwiślańskiej skarpie. Historia w dobrzyńskim muzeum miesza się bowiem ze współczesnością...