Na szczęście, Michał Grabski nie musi wybierać między kulturą a handlem. Niezaprzeczalnym faktem pozostaje natomiast, że każdy czwartek to w Osiu prawdziwe święto. Nie brakuje takich, którzy w tygodniowym rozkładzie zajęć mają dwa żelazne punkty: w niedzielę kościół, a w czwartek targ. Wedle szacunków, miejsce to odwiedza nawet tysiąc osób. Fakt ten wykorzystują handlarze, których liczba rzadko spada poniżej 60, a są dni, gdy dochodzi do 85. Jest to o tyle ciekawe, że opłata targowa wynosi aż 24 zł. Dla porównania, rozstawiający się w Lnianie wydadzą tylko 13 zł. Z kolei w Warlubiu najtańszy wariant, czyli handel obnośny, przewiduje opłatę 4 zł, ze stołu - 5 zł, samochodu osobowego - 10 zł, ciężarowego - 20 zł. Mimo, że jest taniej niż gdzie indziej, nie wpływa to na zainteresowanie tą miejscowością. - Nie mamy takich tradycji jak np. w Osiu - tłumaczy Krzysztof Michalak, wójt Warlubia. - Dlatego liczba sprzedawców waha się od 2 do 15. Niezwykle rzadko bywa ich więcej.
Gmina na tym zarabia
W odróżnieniu od innych miejscowości, w Warlubiu handel codziennie wygląda tak samo. Może z wyjątkiem czwartku, gdy zjawia się sprzedawca ryb. Pewne ożywienie widoczne bywa także w piątek. W żaden sposób nie przypomina to jednak tego, co dzieje się np. w Lnianie.
Tam plac, nie opodal urzędu, tętni życiem w każdą środę. Zwykle zjawia się 60 sprzedawców, a wśród nich niewielu oferujących warzywa i owoce. - Nie ma nie zapotrzebowania na wsi - tłumaczy sekretarz Hanna Sucharska. - Nie brakuje natomiast: odzieży, obuwia, pościeli, różnego rodzaju narzędzi i całej masy innych rzeczy.
Do końca października wpływy do budżetu gminy z tego tytułu wyniosły 27,5 tys. zł. Do końca roku zapewne uda się jeszcze zarobić kilka tysięcy złotych. Będzie to sporo za mało, żeby zbliżyć się do dochodów, jakie z tego tytułu ma Osie. - Zwykle jest to około 80 tys. zł - mówi z dumą wójt Michał Grabski.
Czytaj e-wydanie »