Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radio Maryja i SLD popierają Michała Zaleskiego

ADAM WILLMA [email protected]
Michał Zaleski
Michał Zaleski fot. Lech Kamiński
Michał Zaleski jest jedynym w Polsce kandydatem na prezydenta, który może liczyć na poparcie SLD i Radia Maryja.

Lata 60. , Kamień koło Jabłonowa, 240 mieszkańców, poniemiecki kościół, kilkanaście gospodarstw. Pani Zaleska, nauczycielka przedmiotów humanistycznych, zajmuje mieszkanko w starym budynku szkolnym, samotnie wychowuje syna. Ściślej mówiąc - z pomocą babci, surowej i religijnej, jednej z najważniejszych osób dla Michała.

Przeczytaj też: Sukcesy i porażki. Oceniamy prezydenta Torunia.

Grób pochowanej w Toruniu babci Eufemii jest dziś zawsze uprzątnięty, a kwiaty podlane nawet w czasie wielkich upałów.

Kamień

- Moje życie od początku było "społeczne" - wspomina Michał Zaleski. - mieszkaliśmy w budynku szkoły, więc cały czas ktoś był za ścianą, a tuż przy domu - szkolne boisko.

Ciągnęło go do morza. Wymyślił sobie Technikum Morskie w Gdyni, ale mama wyperswadowała, że lepszy będzie ogólniak. Tak czy owak z rodzinnego domu wyjechał w wieku 13 lat.

Przeczytaj również: Kampania wyborcza w Toruniu toczy się w internecie.

Po ogólniaku zdał na geografię w Toruniu. Znajomi zapamiętali go jako misiowatego blondyna o długich włosach, bywalca Klubu Morskiego, prenumeratora "Żagli".Zaangażowanego w działalność w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej.

Myślę, że słowo "dogmatyczny" dobrze oddaje ówczesną postawę Michała - mówi jeden z kolegów ("Proszę nie używać mojego nazwiska, nie wiem jak dziś Michał to przyjmie, a ja prowadzę interesy w mieście"). - Ale był zarazem bardzo koleżeńską osobą, miłym kompanem zabaw.

Prezes

Ruch młodzieżowy stał się dla Zaleskiego przepustką do dorosłości. Pełnił m.in. funkcję wiceprzewodniczącego wojewódzkiego Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. W Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej, podlegał mu "odcinek kulturalny".

- Zapamiętałam go jako kulturalnego, dobrze wychowanego chłopaka - wspomina koleżanka z ZSMP. - Nie pamiętam, żeby przeklinał, nigdy nie widziałam go pijanego. Koleżeński, miły, ale utrzymujący lekki dystans. Zresztą chłopaki w zarządzie nie traktowali kobiet zbyt poważnie.

W ZSMP Michał zajmował się między innymi Festiwalem Piosenki Młodzieżowej. W jury zasiadała Krystyna Prońko, a za jego czasów debiutowali Zbigniew Zamachowski i Majka Jeżowska.

Jego szefem w FSMP był w tamtym czasie Jerzy Żółkiewicz. Wiele lat później role się odwrócą - Żółkiewicz obejmie po Zaleskim (i dzięki jego rekomendacji) fotel prezesa w Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Z czasu działalności w młodzieżówce pochodzą również znajomości m.in. z Marianem Bartosińskim (właścicielem "Marbudu"), Wojciechem Danielem (były wojewoda, działacz PC i AWS), Aleksandrem Dybińskim (obecnie szef MOSiR) oraz Marianem Frąckiewiczem (od lat przewodniczącym rady nadzorczej Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej).

Działacze młodzieżowi mieli przed sobą zwykle dwie ścieżki kariery. Jedni trafiali do aparatu partyjnego, innych rzucano na niższe stanowiska kierownicze w zakładach pracy. W ten sposób Zaleski wylądował jako zastępca dyrektora do spraw administracyjnych w Teatrze Baj Pomorski.

- Pamiętam, że jeździł wtedy żółtym maluchem. Żeby się do niego zmieścić musiał wydłużyć prowadnice w fotelu. W swojej działce był perfekcyjny - rzeczowy, zorganizowany, pracowity. Do tego miał wrażliwość na kulturę - wspomina jeden z ówczesnych pracowników Baja.

Miejscem, które ostatecznie ukształtowało styl pracy Michała Zaleskiego była Młodzieżowa Spółdzielnia Mieszkaniowa, której prezesem był przez 16 lat. Tu wyrobił sobie nazwisko - MSM uchodziła za najlepiej zarządzaną spółdzielnię w mieście. Już wówczas dał się poznać jako człowiek drobiazgowy, trzymający mocną dyscyplinę.

Butelka

Pozycja prezesa przełożyła się na mandat radnego. Był jednym z najbardziej wyrazistych radnych w klubie lewicy i to nie tylko ze względu na majestatyczna sylwetkę. Jeszcze przed powszechnymi wyborami, lewica dwukrotnie wystawiała kandydaturę Zaleskiego na prezydenta. W świadomości mieszkańców zaistniał za sprawą butelki na mleko, której zdjęcie obiegło lokalne gazety. Pozieleniała od glonów ciecz miała być w zamyśle Michała Zaleskiego argumentem w sporze o jakość wody.

Szerszym echem odbiła się sprawa terenów po byłej jednostce Armii Radzieckiej (JAR), na których swój szkolny kompleks widział już o. Tadeusz Rydzyk. Jedyną osobą, która głośno przeciwstawiła się zyskującemu coraz większe wpływy redemptoryście był właśnie Zaleski. Dziś - jako stały gość rocznicowych zlotów Radia Maryja - wspomina tamte wydarzenia bez entuzjazmu:

- Zadawałem wtedy pytania, ale żadne z tych pytań nie było próbą krzywdzenia i dokuczenia. Pamiętam je dobrze - pytałem skąd będą pieniądze. Myślę, że o. Rydzyk nie ma powodu, żeby mi tamtą sprawę wypominać, bo to było uczciwe stawianie sprawy.

Wewnętrzne gierki na lewicy sprawiły, że gdy Zalewski chciał wstąpić do tworzonego właśnie SLD, nie uzyskał akceptacji kolegów z miejscowego koła. Obrócił się więc na pięcie i to była prawdopodobnie jedna z najlepszych decyzji w jego życiu.

W międzyczasie w ordynacji pojawił się zapis o bezpośrednich wyborach prezydentów miast.

Gospodarz

Jednym z pomysłodawców wystawienia Zaleskiego jako niezależnego kandydata był Jerzy Żółkiewicz. Pomysł idealnie wpisał się w swój czas. Na tle bezbarwnych rządy prezydenta Grochowskiego, i niejasnych decyzji jego zarządu, obietnica rządów twardą gospodarska ręką była miodem na serca elektoratu. Kampanię Zaleskiego firmowali wówczas m.in. Radzimir Grobelski (producent okien DGG, to jego pomysłem był "Gospodarz"), prof. Lech Witkowski, Marek Żydowicz oraz były redaktor naczelny "Nowości" Andrzej Szmak.

W drugiej turze Zaleski o kilkaset głosów wyprzedził popularnego w mieście Jana Wyrowińskiego.
Krystyna Dowgiałło, radna PO: - Choć głosowałam na Wyrowińskiego, nie zmartwiło mnie że wygrał Zaleski. Miałam poczucie, że miasto jest w dobrych rękach, bo wiele spraw naprawdę wymagało uporządkowania, a Zaleski miał być typem menedżera. Majstersztykiem było to, że ludzie uwierzyli, że jest osobą apolityczną.

Legendy

Do urzędu Zaleski przyszedł z wielką miotłą - zgodnie z wyborczą obietnicą zredukował liczbę etatów i przyciął koszty. Pracę stracił wówczas miedzy innymi Stanisław Śmigiel, legenda toruńskiej "Solidarności" ("Miejsce legend jest na półce" - argumentował Zaleski).

Były Bliski Współpracownik: - Trzeba na to spojrzeć sprawiedliwie. Okazało się, że w wielu projektach są poważne opóźnienia, a dokumenty przygotowywane w urzędzie wołały często o pomstę do nieba. Michał wprowadził dyscyplinę, solidną organizację pracy, nie dał się wpuścić na miny, chociaż kilka osób próbowało to zrobić. To była trudna kadencja, a o wielu rafach, na które napotykaliśmy, ludzie nie wiedzą.

Pierwsze lata rządów Zaleskiego przysporzyły mu zwolenników. Wypiękniała Starówka, pojawiły się nowe drogi, w mieście stanęło kilka spektakularnych obiektów.

Współpracownicy z Rady Prezydenckiej szybko się wykruszyli, ale Zaleski okazał się zdumiewająco sprawny w pozyskiwaniu nowych sojuszników. Najważniejszym był Adam Banaszak z PiS, który skutecznie przez całą kadencję zapewniał prezydentowi wsparcie swojego prawicowego klubu. Banaszak awansował do grona najbliższych towarzyszy oraz kompanów jego żeglarskich wypraw. Prezydent odwdzięczył się przy okazji kolejnych wyborów - byli koledzy z lewicy musieli przecierać ze zdumienia oczy, gdy na plakatach kandydata PiS gościnnie wystąpił prezydent.

Niebawem mieli zdumieć się jeszcze bardziej, gdy prezydent zaczął regularnie pojawiać się na masówkach organizowanych przez o. Rydzyka.

Kanon

- Moje kontakty z o. Rydzykiem są nacechowane taką samą sympatią, jak z każdym innym, kto do mnie zwraca się z sympatią - bagatelizuje Michał Zaleski.

Na "sympatię" liczyć mogą nie tylko redemptoryści. - Spotykam się z wieloma proboszczami, którzy nie mogą się nachwalić, że tak życzliwego prezydenta jeszcze nie było - ironizuje działacz PiS ("Proszę nie używać mojego nazwiska, bo po wyborach wszystko jest możliwe").

Sam Michał Zaleski nie ukrywa, że jego podejście wiary zmieniło się: - Jestem człowiekiem głęboko wierzącym, w swoim życiu poszukiwałem. Nie zawsze było tak, jak w dzieciństwie, gdy sprawy wiary były oczywistym dogmatem. W dorosłym życiu poszukiwałem i zastanawiałem się, czy umiem spełniać się w wierze. Dziś wiem, że umiem i powinienem. To przyszło samo, nikt nie do tego prowadził i pouczył. Wiem, że jestem w trudnej sytuacji, bo nie spełniam jednego z kanonów wiary, ale tak sobie życie ułożyłem. Muszę szukać sposobu, aby żyć w zgodzie z przykazaniami, własnym sumieniem i uczuciami.

Ów kanon dotyczy małżeństwa. Ślub z Krystyną Zaleską, szefową miejskiego szpitala, wzięli jako rozwodnicy, oboje mają dzieci z poprzednich związków. Znali się jeszcze ze studiów - później ich drogi się rozeszły. On zaufał partii, ona ma za sobą epizod w "Solidarności". On nieufny i zamknięty, ona wylewna i serdeczna.

Działacz PiS: - Ja rozumiem, że przeżył nawrócenie. Trudno jednak nie zauważyć, że ten proces odbywa się znowu w relacji władza-władza, bo akuszerami są księża z kurii.

Piorunochron

Po pierwszych wygranych wyborach Zaleski powściągliwie sięgał po ludzi ze środowiska Ordynackiej. Ku jego zaskoczeniu, zastępcą mianował Zbigniewa Fiderewicza, doświadczonego urzędnika, który wymieniany był wśród kandydatów na prezydenta jeszcze w pierwszej kadencji wolnego samorządu. Wysoką ocenę Fiderewicz zyskał jeszcze jako szef wydziału zdrowia, któremu podlegał szpital Krystyny Zaleskiej.

Zbigniew Fiderewicz uchodzi za osobę, po której prezydenckie gromy spływają jak po piorunochronie. A w gabinecie na pierwszym pietrze grzmi często.

- Bardzo ufam pracownikom, ale przyznam, że nie potrafię się pozbyć chęci wnikania i dociekania, czy ich praca została wykonana według potrzeb i oczekiwań mieszkańców - tłumaczy Michał Zaleski. - Jestem dzieckiem nauczycieli, więc mam w sobie żyłkę niespełnionego pedagoga. Wychodzę założenia, że czego ludzie nauczą się tutaj, to im się przyda w dalszej pracy zawodowej. Marzę o kreatywności urzędników, żebym miał jak najmniej powodów do wnikliwego i szczegółowego badania, czy to co robią, jest dobre.

Cóż to raczej marzenia ściętej głowy.

Dywan

- Perspektywa rozmowy z prezydentem wzbudza w pracownikach przerażenie - twierdzi urzędnik niższego szczebla zaszeregowania. - Podobnie zresztą wyglądają środowe spotkania z dyrektorami - to prawdziwa kriokomora, przed którą dorośli mężczyźni ogryzają paznokcie jak uczniaki. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że on czerpie przyjemność z okazywania tej przewagi.

- Sądzę, że ta ocena jest pochopna i może wynika z tego, że gdy Michał rozmawia o sprawie, skupia nie tylko na niej, a nie na człowieku - argumentuje Krystyna Zaleska.

Marian Frąckiewicz, szef klubu SLD w radzie: - Jego stosunek do podwładnych rzeczywiście nie jest ojcowski, raczej szorstki, ale ludzie mają do niego szacunek.

Frąckiewicz jest jedynym, wobec którego prezydent używa słowa "przyjaźń". Pod żaglami to on pełni rolę kapitana. Wszyscy inni już wielokrotnie przekonali się, że skracanie dystansu przez Zaleskiego nie świadczy o niczym.

- Zaleski ma kilka pozytywnych cech: jest absolutnie niepodatny na korupcję i do bólu pracowity. Ale za tym idzie skrajna nieufność i chorobliwe zabieganie o dobry odbiór wśród wyborców. Dlatego co jakiś czas aplikuje wstrząs nawet najbliższym współpracownikom - mówi Były Bliski Współpracownik. - Pewien wysoki urzędnik, który przeszedł z Michałem na "ty", a nawet pływał z nim żaglówką, został niedługo potem wręcz wdeptany w dywan podczas środowego spotkania.

Przez tydzień dochodził do siebie.

Słońce

O ile pierwsza kadencja Michała Zaleskiego - pomimo problemów z budową wiaduktu - przyjęta została przychylnie nawet przez opozycję, to już kolejna, którą Zaleski wywalczył sobie zdecydowanie w pierwszej turze, wielu postrzega bardziej krytycznie.

Mecenas Marek Poksiński, jako członek Ordynackiej wspierał kandydaturę Zaleskiego:

- I się zawiodłem. Zamiast "gospodarza" jego styl rządów kojarzy mi się z czasami Króla-Słońce. Mam wrażenie, że Michał rozumuje w kategoriach "Toruń to ja", stawiając sobie w mieście kolejne pomniki. Tyle, że w przyszłości utrzymanie tych obiektów będzie nas wszystkich sporo kosztować.

- W pierwszej kadencji starał się godzić różne interesy, słuchał ludzi. W drugiej przestało mu na tym zależeć, ma swoją grupę docelową, wśród której pielęgnuje swój wizerunek - zauważa Krystyna Dowgiałło. - Udała mu się natomiast znowu niezwykle sprytna sztuka - za zaniedbania i błędy urzędu winni są konkretni ludzie, których surowo rozlicza. Ale sukcesy miasta są sukcesami Zaleskiego. A przecież on wszystko dokładnie kontroluje!

Cieniem na mijającej kadencji kładzie się wyniszczająca polemika w sprawie lokalizacji i finansowania mostu. Ostatecznie w obu sprawach Zaleski postawił na swoim, ale nieznoszący sprzeciwu styl zarządzania przyjmowany jest coraz oporniej.

- Sprawa mostu odebrała mu pozytywne siły - przyznaje Krystyna Zaleska. - Ja dość łatwo zamykam drzwi swojego gabinetu i otwieram drzwi domu, Michał ma z tym problem, ciągle żyje miastem, ma coraz mniej czasu i radości.

Kalendarz

W istocie, kalendarz prezydenta zapisany jest gęsto. Otwiera, zamyka, wręcza. Wieczorny serwis informacyjny Telewizji Toruń jest pełen newsów o Gospodarzu.

- Powstaje z tego obraz prezydenta, który jest wszędzie i dyryguje wszystkim. Impreza bez obecności prezydenta jest nieważna - uważa Krzysztof Makowski, radny SLD, kiedyś blisko związany z Michałem Zaleskim. - Ten styl pochłania mnóstwo czasu. Ile jest imprez, które rzeczywiście wymagają obecności prezydenta? Według mnie nie więcej niż 10 procent tego, co Michał ma w kalendarzu. Nie dziwię się, że coraz trudniej mu wyjść z roli prezydenta. Gdy zaczynał swoje rządy, miałem przekonanie, że miastu rzeczywiście przyda się gospodarz, ale dziś widzę, że miasto potrzebuje czegoś więcej.

Krystyna Dowgiałło nazywa to inaczej: - Sądzę, że cieniem na działaniach Michała Zaleskiego kładzie się spółdzielcze myślenie. Prawo spółdzielcze tkwi jeszcze w poprzednim systemie. W spółdzielni trzeba zarządcy, ale nie menedżera.

Krótka smuga

- Michał boi się jak ognia partnerstwa publiczno-prywatnego, które w wielu przypadkach jest optymalnym rozwiązaniem. Za tę jego obawę płaciliśmy np. brakiem podziemnych parkingów - twierdzi Krzysztof Makowski. - Z drugiej stronie na liście osób wpłacających na jego kampanię wyborczą pełno jest osób żyjących w urzędzie i z urzędu. To bardzo pouczająca lektura.

Według posła PiS, Zbigniewa Girzyńskiego, największym problemem prezydenta jest zawziętość: - Niepotrzebnie upiera się za wszelką cenę przy swoich rozwiązaniach. Miasto na tym traci.

Tak było przy obsadzaniu stanowiska dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej. Zaleski przeforsował swojego kandydata wbrew środowisku artystycznemu, ministrowi i marszałkowi. Prezydencką tendencję do ścisłego kontrolowania coraz większych obszarów życia można obserwować od dłuższego czasu.

Jej ostatnim przejawem było przeforsowanie uchwały o odebraniu miejskich cmentarzy spółce USKOM i przekazaniu "Transbudowi". Do pracy USKOM-u nigdy nie było zastrzeżeń, a "Transbud" nie ma żadnego doświadczenia w cmentarnym biznesie, ale w 100 procentach należy do miasta.

Urzędnicy z magistratu spodziewali się, że wypadek samochodowy, któremu uległ prezydent, spowoduje nabranie dystansu. Na próżno, pamięć o "smudze cienia" trwała dwa tygodnie. Przeczytał w tym czasie "Przekonać Pana Boga" ks. Tischnera, biografię sybiraka i książkę o fachu lekarskim, po czym z impetem wpadł z stare koleiny.

Plecy

Trudno przypuszczać, aby w nadchodzących wyborach którykolwiek z kontrkandydatów mógł zagrozić Michałowi Zaleskiemu. Poważnym kontrkandydatem mógł być Zbigniew Girzyński, ale plotki o jego apetycie na fotel prezydenta okazały się przedwczesne. Girzyński obraca wszystko w żart. Na koncercie Carrerasa przypadło mu miejsce wśród parlamentarzystów. Bezpośrednio za Michałem Zaleskim posadzono marszałka Wenderlicha i poseł Sobecką. Girzyński, gdy to zobaczył, rzucił do Zaleskiego: "Nawet chciałem kandydować, ale widzę że pan ma mocne plecy".

Czy będzie to ostatnia kadencja? Sam Zaleski uchyla się od odpowiedzi. Marian Frąckiewicz jest przekonany, że tak. A później? Wielu widziałoby Zaleskiego w Sejmie lub w Brukseli. On sam kategorycznie zaprzecza:

- Dla mnie to, co mogę zrobić musi być wyobrażalne. A wyobrażalne jest to, co mogę zrobić w Toruniu. Na Wiejskiej byłbym jednym z trybików w olbrzymiej politycznej magmie, w której nie będę czuł niczego, tylko wypełniał swoją rolę. Nigdy o tym nie myślałem. I nie pomyślę. Znajdę dla siebie jakieś zajęcie.

Krystyna Zaleska już zaplanowała mężowi emeryturę: - Tylko musimy znaleźć do tego odpowiednio dużą działkę.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska