Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny w ruinie

Redakcja
Kamienice rodziny Prus-Grobelskich przy ul. Szewskiej. Z  lewej kupiona od miasta, która od dwóch tygodni powinna  być wyremontowana. Z prawej ta, w której oficjalnie radny  mieszka wraz z żoną. U dzieci. Radzimir Prus-Grobelski  (na zdjęciu) jest jedynym toruńskim radnym, który drugi  raz z rzędu nie złożył oświadczenia majątkowego.
Kamienice rodziny Prus-Grobelskich przy ul. Szewskiej. Z lewej kupiona od miasta, która od dwóch tygodni powinna być wyremontowana. Z prawej ta, w której oficjalnie radny mieszka wraz z żoną. U dzieci. Radzimir Prus-Grobelski (na zdjęciu) jest jedynym toruńskim radnym, który drugi raz z rzędu nie złożył oświadczenia majątkowego.
Najbogatszy toruński rajca zameldowany jest u dzieci, w dodatku w kamienicy nie nadającej się do zamieszkania.

     Radzimir Prus-Grobelski, bo o nim mowa, jest barwną postacią. Założyciel i współwłaściciel firmy DGG, jednej z najbardziej znanych w kraju spółek produkujących okna z PCV. Polityk zmieniający chętnie i często opcje i ugrupowania. Jedyny toruński radny, który drugi raz z rzędu nie ujawnił swojego majątku. Firma, której był prezesem ponad pięć lat temu kupiła od miasta kamienicę na Starówce i choć już minął wyznaczony w umowie termin, budynek dalej jest ruiną.
     Od prawa do lewa
     
Zacznijmy od polityki. Prus-Grobelski pojawia się w niej w połowie lat 90. jako działacz Unii Wolności. Należał nawet do bliskich współpracowników ówczesnego lidera tej partii Leszka Balcerowicza. Po tym jednak jak nie dostał się z listy UW do parlamentu Unię porzucił, by w 2001 roku pojawić się wśród założycieli toruńskiej Platformy Obywatelskiej. Jak szczerze wyznał dziennikarzom, zapłacił 2,6 tys. zł za dwa autobusy, którymi ustrojona w koszulki z napisem "Popieram PO - Toruń" delegacja z grodu Kopernika zjawiła się na słynnym spotkaniu sympatyków "trzech tenorów" w gdańskiej hali "Olivia".
     Gdy jednak nie został pełnomocnikiem PO w Toruniu, jego zapał do Platformy osłabł. Ostatecznie, nie mając gwarancji wysokiego miejsca na liście, w wyborach parlamentarnych nie wystartował. Na kilka miesięcy zniknął ze sceny politycznej. Latem 2002 roku zapałał gwałtowną miłością do "Czasu na gospodarza!", ugrupowania, które wystawiło listy do Rady Miasta. Jego kandydat Michał Zaleski, wcześniej radny SLD, został prezydentem. A nasz bohater do Rady Miasta wszedł dzięki poparciu dla lidera ugrupowania, bo sam z 374 głosami uplasował się na 36 miejscu w Toruniu (do obsadzenia było 28 mandatów). Mimo to został szefem prezydenckiego klubu radnych. W szeregach zwolenników Zaleskiego pozostał jednak tylko do początku 2004 roku, gdy wykonał kolejną niespodziewaną woltę, zapisując się do... Platformy Obywatelskiej. Były idol tak dalece przestał mu się podobać, że w kwietniu 2004 r. podczas debaty w sprawie absolutorium dla Zaleskiego, mimo że przez cały poprzedni rok był szefem prezydenckiego klubu, głosował przeciw.
     Członkiem PO Prus-Grobelski jednak też już nie jest, bo regionalne władze partii uznały, że został przyjęty niezgodnie ze statutem. W związku z tym jest rajcą niezrzeszonym.
     Wielkie wagary
     
Wkrótce potem pan radny przestał przychodzić na sesje i posiedzenia komisji. Pojawiły się nawet pogłoski, że zamierza złożyć mandat. Wagary trwały osiem miesięcy. Prus-Grobelski nie wykonywał wprawdzie obowiązków rajcy, ale poza utratą diety żadne sankcje go z tego powodu nie spotkały. Prawo nie przewiduje możliwości odwołania pojedynczego radnego, mieszkańcy mogą pozbawić mandatów jedynie całą RM; pod warunkiem, że zorganizują skuteczne referendum.
     Dietę Prus-Grobelski stracił zresztą już wcześniej, bo jako jedyny z toruńskich rajców nie złożył oświadczenia majątkowego za rok 2003. Także w tym roku nie ujawnił majątku.
     - Ustawodawca dał radnym możliwość wyboru, mogą złożyć oświadczenie lub nie - Prus-Grobelski swoiście interpretuje zapisy ustawy o samorządzie terytorialnym.
     Może dlatego, że jego pierwsza, i jak dotąd jedyna deklaracja majątkowa, za rok 2002 zainteresowała nie tylko wyborców, ale i służby skarbowe. Wynikało z niej bowiem, że Prus-Grobelski zgromadził 10 mln zł oszczędności, ale nie ma ani samochodu ani mieszkania.
     Oficjalnie zameldowany jest w kamienicy z powybijanymi oknami, zabitymi na głucho drzwiami, z fasady, której leci tynk.
     Dwa przetargi
     
Ponad pięć lat temu, w grudniu 1999 r., spółka "Euroenergia", której wówczas był prezesem, kupiła od miasta zrujnowaną kamienicę przy ul. Szewskiej 15. Zabytkowy budynek stoi niedaleko Rynku Staromiejskiego. Sprzedaż odbyła się w dziwnych okolicznościach. Zwycięzca pierwszego przetargu (magistrat, zasłaniając się ustawą o ochronie danych osobowych, odmówił nam podania jego nazwiska) wylicytował kwotę 860 tys. zł. W rzeczywistości zapłaciłby tylko połowę tej sumy, bo ten kto kupuje wymagające renowacji zabytki, otrzymuje 50- procentowy upust. Ostatecznie jednak stracił 30 tys. zł, czyli wadium, bo nie podpisał umowy.
     Ówczesny Zarząd Miasta, w którym za sprawy komunalne odpowiadał wiceprezydent Janusz Strześniewski (z Prus-Grobelskim znają się od lat) ogłosił drugi przetarg i - mimo że w pierwszym było kilku oferentów - obniżył cenę wywoławczą tak, jakby nie było chętnych na kamienicę. W powtórzonej licytacji wzięła udział "Euroenergia", która podbiła cenę o jedno postąpienie do 550 tys. zł i już za 275 tys. zł (przy zastosowaniu 50 proc. ulgi), stała się właścicielem budynku.
     Warunki transakcji przewidywały, że spółka w ciągu roku rozpocznie remont kamienicy, a zakończy go w trzy lata. Za niedotrzymanie umowy Zarząd Miasta miał prawo nałożyć na nabywcę karę 10 tys. zł za każdy miesiąc zwłoki, ale nigdy tego nie zrobił. Pięć i pół roku od zawarcia transakcji budynek wciąż jest ruiną.
     Wędrująca kamienica
     
Odchodzący Zarząd Miasta, dwa dni po elekcji Zaleskiego, ale pięć przed przejęciem przez niego władzy, zgodził się na przedłużenie terminów remontu kamienicy przy Szewskiej 15. Datę rozpoczęcia prac przesunięto na 30 kwietnia 2003 r., zakończenia - 30 kwietnia 2005 r.
     Formalnie spółka wywiązała się z pierwszego warunku, bo w lutym 2003 r. rozpoczęła "porządkowanie budynku" i "prace architektoniczno-konserwatorskie". Gorzej z drugim. Zarząd "Euroenergii" uważa, że budynek dlatego jest nadal ruiną, bo "blisko dwa lata" trwały procedury administracyjne.
     Pomiędzy 15 stycznia 2003 roku, kiedy to "Euroenergia" wystąpiła do magistrackiej architektury o wydanie warunków zabudowy, a 8 grudnia 2004 roku, gdy urzędnicy wydali pozwolenie na budowę, minęły 22 miesiące. Jeżeli prześledzi się ten proces, to okazuje się, że inwestor mógł spokojnie zaoszczędzić półtora roku. Pięć miesięcy "Euroenergia" czekała bowiem zanim zwróciła się do UM o nowe warunki zabudowy (wydane wcześniej nie zawierały zapisów dotyczących zabezpieczenia przeciwpożarowego), ponad osiem miesięcy firma czekała ze złożeniem wniosku o pozwolenie na budowę. Co więcej, gdy go wreszcie złożyła, kamienica należała już do spółki "Copernicus". Jej właścicielami (oprócz "Euroenergii") są niepełnoletnie dzieci Prus-Grobelskiego, prezesem - żona. Zarząd "Copernicusa", dwa miesiące po uzyskaniu pozwolenia na budowę przez "Euroenergię", wystąpił do magistratu o przepisanie decyzji na siebie. Gdyby od razu właściwa firma złożyła wniosek o pozwolenie, zaoszczędzono by kolejnych pięć miesięcy.
     Od wydania ostatecznego pozwolenia na budowę minęło już pół roku a na terenie kamienicy nic się nie dzieje. Tymczasem dwa tygodnie temu minął przedłużony termin zakończenia remontu.
     - Czekamy na wyjaśnienia ze strony "Euroenergii", czy również obowiązek wyremontowania budynku został przepisany na "Copernicusa" - Wiktor Krawiec, dyrektor magistrackiego wydziału gospodarki nieruchomościami tłumaczy, dlaczego nie wystąpił z wnioskiem do prezydenta o nałożenie kar umownych.
     Kątem u dzieci
     
Kamienica przy Szewskiej 15 sąsiaduje z równie zrujnowanym budynkiem oznaczonym numerem 17. Ten w całości należy do dzieci radnego. To jest właśnie ten dom, w którym uchodzący powszechnie za jednego z najbogatszych torunian rajca jest zameldowany. Tam też ma oficjalnie siedzibę spółka "Copernicus".
     Radzimir Prus-Grobelski od kilku miesięcy nie używa telefonu komórkowego. W kamienicy przy Szewskiej, gdzie oficjalnie mieszka, też go nie zastaliśmy.
     WALDEMAR PANKOWSKI
     

     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska