- Swoją funkcję sprawuje pani od niedawna
- To moja pierwsza kadencja. Zaczęło się od tego, że kiedyś uczestniczyłam w zebraniu sołeckim, podczas którego głośno powiedziałam co mi się nie podoba. Może to spowodowało, że zaproponowano mi funkcję sołtysa.
- Od czego zaczęła pani swoją działalność?
- Od wywalczenia nadania naszej miejscowości statusu wsi. Może się to wydać dość dziwne, ale przez wiele lat Łąkorek był tylko osadą. Do niedawna nie wiadomo było jak nas zakwalifikować? Teraz czujemy się trochę dowartościowani.
- Większe i mniejsze osiągnięcia...
- Większość spraw do załatwienia wiąże się z pieniędzmi. Staram się dbać o porządek w naszej wsi, o możliwie dobrą jakość wiejskich dróg i przyzwoite oświetlenie. Staram się zachęcać mieszkańców do dbałości o swoje najbliższe otoczenie, bo wtedy przecież jest przyjemniej żyć. Różnie z tym bywa, ale powoli świadomość społeczna się rozwija. Rozumiem trudności i opory ze strony naszej małej społeczności. Dawne środowisko pegeerowskie zostało pozostawione same sobie, bez jakiegokolwiek wsparcia. Wiele rodzin nie znalazło pracy. Z sołectwa Łąkorek jest dość daleko do Brodnicy, Nowego Miasta Lubawskiego czy Biskupca, gdzie i tak jest ciężko o znalezienie jakiejś pracy. Ale te braki rekompensuje nam trochę piękny krajobraz i zdrowe środowisko.
- Czego mieszkańcom Łąkorka najbardziej brakuje?
- Nie mamy remizy, świetlicy wiejskiej, gdzie moglibyśmy się spotykać i odbywać wiejskie zebrania. Często przyjmuję ludzi we własnym mieszkaniu. Można powiedzieć, że u mnie jest taki dom otwarty, każdy może przyjść ze swoimi sprawami i problemami. Bieżące sprawy załatwiam podczas sesji gminnych w Biskupcu. Tam też podejmuję sprawę pobudowania świetlicy wiejskiej, bo wiem, że mieszkańcom taki obiekt bardzo by się przydał. Szkoda też, że nie działa u nas Koło Gospodyń Wiejskich. Kiedyś istniało, ale z braku chętnych pań rozpadło się, młodsze panie częściowo wyemigrowały, a starsze nie przejawiają inicjatywy.
- Podobno macie problem z telekomunikacją?
- Jedenaście lat temu ostatecznie zlikwidowano miejscowy pegeer. Telekomunikacja o tym została zawiadomiona. Ale od dwóch lat nie wiadomo dlaczego zaczęły napływać rachunki telefoniczne na adres od dawna nieistniejącego pegeeru. Parę razy próbowałam tę sprawę wyjaśnić. Prosiłam, aby rachunki przesyłać na normalne domowe adresy - niestety bez skutku. Być może jest to śmieszny, nieistotny problem, ale jednak denerwujący. Pegeery dawno umarły śmiercią naturalną, a u nas nagle po latach je reaktywowano! Jesteśmy więc takim trochę reliktem przeszłości. A wszystko to chyba świadczy o bałaganie w niektórych instytucjach.
- Jak pani sołtys wypoczywa?
- Nie umiem robić na drutach, na szydełku. Uwielbiam książki. Nie znoszę telewizji, nie znam emitowanych dziesiątków seriali. Lubię gotować i piec ciasta. Moim sztandarowym wypiekiem jest lekki dietetyczny torcik z owocami. Uwielbiają go dzieci i wnuki.