MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ręce opatrzności

Dariusz Knapik [email protected] Fot. Jarosław Pruss
Tajemne siły czuwają nad byłym wiceprezydentem Włocławka, byłym rektorem Wyższej Szkoły Humanistyczno- Ekonomicznej, prof. Mirosławem Krajewskim.

     Minionej jesieni ujawniliśmy, jakie to interesy robił prof. Krajewski z kierowaną przez siebie uczelnią. Mimo ograniczonych funduszy, w planach wydawniczych WSHE dominowały jego książki. Ówczesny rektor wymyślił, że ich autorem będzie... należące do niego wydawnictwo "Verbum". Zawierane wbrew prawu umowy, które w imieniu uczelni posłusznie podpisywał jego zastępca, dr Paweł Churski, pozwalały profesorowi na odliczanie kosztów i tym samym na znaczne oszczędności podatkowe.
     Wkrótce po wydaniu ostatniej książki byłego już rektora, Dobrzyńskiego Słownika Biograficznego, miejscowy historyk zarzucił mu w recenzji naruszanie praw autorskich. Jego zdaniem profesor nie był autorem "miażdżącej większości biogramów, ale jedynie skromnym ich zbieraczem". Historyk wręcz sugerował, że teksty zostały przepisane z prac innych naukowców. Na kilka miesięcy przed publikacją przesłano recenzję profesorowi, ale nie odpowiedział na zarzuty.
     W kilka tygodni po naszych publikacjach zebrał się senat WSHE. Na wniosek jednego z członków rozszerzono porządek obrad o rozpatrzenie zarzutów wobec byłego rektora, który nadal pracuje na uczelni jako wykładowca. Naukowcy jednogłośnie poparli powołanie przez rektora 3-osobowego zespołu, który miał zbadać ujawnione przez nas fakty. Udało nam się dotrzeć do fragmentów opracowanego przez zespół raportu.
     Jeszcze jeden arkusz dzisiaj
     Ustalono ponad wątpliwość, że według regulaminu i innych przepisów regulujących działalność WSHE prorektorowi Churskiemu nie wolno było zawierać żadnych umów dotyczących finansów uczelni. Po konsultacjach z prawnikami zespół uznał, że stanowiło to ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych.
     Prorektor tłumaczył się, że wykonywał jedynie polecenia Rady Wydawniczej WSHE. Ale w protokółach i w innych dokumentach nie ma śladów, że rada zajmowała się kwalifikowaniem do druku książek rektora, podobnie ich nakładem, wysokością honorariów, czy objętością. Było publiczną tajemnicą, że o wszystkim decydował sam rektor. Miał on np. zwyczaj przekraczania liczby planowanych arkuszy wydawniczych. Umowy dotyczące jego honorariów zawsze bowiem określały tylko wynagrodzenie za jeden arkusz.
     Zespół ustalił, że Krajewski osobiście decydował, która firma dostanie zlecenie na druk jego książek. Magnificencja nie zawracał sobie głowy ustawą o zamówieniach publicznych. Zlecenia trafiały z reguły do firmy "Multikram" w jego rodzinnym Rypinie. Z jej usług stale korzystało też należące do rektora wydawnictwo "Verbum". Dopiero jego następca zaczął sięgać po tańsze oferty włocławskich drukarni.
     Ściśle tajny raport
     Rektor starał się zacierać ślady. W fakturach wystawianych uczelni wpisywał jedynie, że chodziło o "opracowanie tekstu naukowego". Było to sprzeczne z umowami zawieranymi przez WSHE z jego firmą. Zobowiązywała się ona bowiem do "napisania" książki i przeniesienia praw autorskich na uczelnię. Wbrew kodeksowi prawa cywilnego w umowach tych zazwyczaj brakowało jednak nazwiska, a nawet podpisu osoby reprezentującej "Verbum".
     Już 18 grudnia raport zespołu trafił do rektora WSHE, który tego samego dnia przekazał go prezesowi Włocławskiego Towarzystwa Naukowego, które jest założycielem uczelni. Jego kopie otrzymali jedynie członkowie ścisłego kierownictwa WTN.
     Wkrótce po uczelni rozniosły się wieści, że dni profesora Krajewskiego i prorektora Churskiego są policzone. Wtajemniczeni nie kryli, że dla obydwu przygotowano dyscyplinarne zwolnienia, a rektor czeka jedynie na akceptację swoich planów przez zarząd WTN. I w tym momencie zaczęły się dziać bardzo dziwne rzeczy.
     Senat nie ma głosu?
     Akurat w dwie godziny po dostarczeniu raportu prezesowi WTN rozpoczęło się zaplanowane wcześniej posiedzenie zarządu Towarzystwa. Wbrew oczekiwaniom jego członkowie całkowicie pominęli jednak tę sprawę. Potem zapadła cisza. Na początku roku rektor WSHE zwołał na 15 stycznia nadzwyczajne posiedzenie senatu. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, w porządku obrad był tylko jeden punkt: przedstawienie wyników dochodzenia, które przeprowadził zespól powołany przez rektora.
     W przeddzień posiedzenia zebrał się zarząd WTN. Nazajutrz z samego rana na biurko rektora trafiło lakoniczne pismo sygnowane przez władze Towarzystwa. Zarząd WTN zawiadomił go, że zespół do wyjaśnienia sprawy Krajewskiego został powołany niezgodnie ze statutem WSHE i w świetle wewnętrznych przepisów uczelni jest on nielegalny. Rektor pospiesznie odwołał posiedzenie senatu. Do dziś cała sprawa utkwiła w martwym punkcie.
     Wiadomo już tylko jedno. Gdyby nawet rektor i władze WTN dogadali się w sprawie dalszych losów profesora i prorektora, na pewno żadnemu z nich nie grozi już dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Można je bowiem zastosować jedynie w ciągu miesiąca od momentu, gdy pracodawca dowiedział się o ciężkim naruszeniu obowiązków pracowniczych. Termin ten minął 18 stycznia.
     Profesor powiela
     Jak na ironię tego samego dnia, gdy zaplanowano niedoszłe posiedzeniu senatu, o profesorze Krajewskim znów stało się głośno. Konkretnie o jego nie wydanej jeszcze książce "Ziemia Dobrzyńska. Wydarzenia, ludzie, zabytki". W ostatnich dniach urzędowania rektora Krajewskiego jego zastępca, dr Churski zawarł z należącą do swego szefa firmą "Verbum" umowę o wydanie tej pracy. Już w 3 miesiące później Krajewski otrzymał za nią 26 tysięcy złotych. Ale jej edycja znacznie się opóźniła. Krajewski interweniował, domagając się przyspieszenia prac.
     Tom znalazł się w tegorocznym planie wydawniczym. W ramach przygotowań zaczęto uważnie studiować rękopis. I wtedy wyszło na jaw, że 18 z 45 arkuszy wydawniczych pochodzi z wcześniejszej książki prof. Krajewskiego. Właśnie 15 stycznia zebrała się Rada Wydawnicza WSHE, na której ujawniono te informacje. Po burzliwej dyskusji wycofano książkę z planu wydawniczego. Sprzeciwu nie było, ale 5 członków rady wstrzymało się od głosu, w tym 3 działaczy WTN i prorektor Churski.
     Czekając na Godota
     Prezes WTN, prof. Szymon Kubiak i sekretarz Stanisław Kunikowski czytali raport, ale jak podkreślają, dla zarządu Towarzystwa stanowi on jedynie nieformalny dokument. Jego sporządzenie zlecił bowiem rektor i to on, na podstawie raportu powinien przygotować odpowiednie wnioski dla założyciela uczelni. Do dziś władze WTN nie otrzymały od niego żadnego oficjalnego pisma. Prof. Kubiak oświadcza, że zarząd Towarzystwa chce uszanować kompetencje rektora, ma do niego pełne zaufanie.
     - Ponieważ raport dotyczy faktów, które miały miejsce w okresie, gdy prof. Krajewski pełnił jeszcze funkcję rektora i podlegał bezpośrednio władzom WTN, ze zrozumiałych powodów chciałbym poznać ich stanowisko w tej sprawie - mówi rektor WSHE, prof. Jerzy Garbacz. Do czasu uzgodnienia ostatecznych decyzji z zarządem Towarzystwa wolałby publicznie nie dyskutować o tej sprawie.
     Włocławska prokuratura na razie nie zainteresowała się ujawnionymi przez nas faktami. Przedstawiciele organów skarbowych mówią enigmatycznie, że podejmują stosowne działania, ale w kwestii szczegółów zasłaniają się tajemnicą skarbową. Prof. Krajewski na początku stycznia niespodziewanie zrezygnował ze stanowiska wiceprezydenta Włocławka. Nadal jednak pracuje na WSHE, a jego pensja w kwocie 9 tys. zł nie licząc osobnych gratyfikacji za wykłady, należy do najwyższych na uczelni.

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska