https://www.youtube.com/watch?v==2Y1QmGlFmvo
Grupa społeczna "Dajmy szansę Bydgoszczy" przez 2 miesiące zbierała podpisy do wniosku o zwołanie referendum w sprawie odwołania prezydenta Dombrowicza.
Po informacji, że nie udało się zebrać wymaganej liczby podpisów, członkowie grupy zaczęli niszczyć listy z podpisami. - Nie mamy obowiązku składania wniosku u komisarza wyborczego, bo nie mamy tylu podpisów, ile potrzeba - wyjaśniał Jacek Moniuk, pełnomocnik grupy.
Te wyjaśnienia nie przekonały prezydenta Konstantego Dombrowicza. - Podpisy bez względu ile ich było, trzeba było przekazać komisarzowi wyborczemu, przecież tam były dane osobowe ludzi. Moim zdaniem, nie powinno się ich niszczyć - dodał.
Opinię prezydenta potwierdza Marek Krawczak, dyrektor bydgoskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. - Listy z podpisami można traktować jak dokumenty, których tak po prostu nie można zniszczyć.
Dyrektor Krawczak powołuje się na rozporządzania ministra kultury, które precyzuje, jak należy postępować z dokumentacją. Członkowie grupy powinni na przykład wystąpić ze specjalnym wnioskiem do dyrektora Archiwum Państwowego.
- Czy członków grupy mogą spotkać sankcje za zniszczenie dokumentów? - pytam. - Jeśli coś będziemy robić, to najpierw dowie się o tym grupa, dopiero później media - odpowiada dyrektor Krawczak.