Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rezerwy Litwy dały Polakom kosza

Tomasz Froehlke
Tomasz Froehlke
Dariusz Bloch
Polscy koszykarze przegrali wysoko na Litwie w drugim meczu eliminacyjnym do mistrzostw świata. Na szczęście w piątek w Bydgoszczy pokonali Węgrów.

LITWA - POLSKA 75:55 (13:17, 25:8, 17:14, 19:16)
LITWA: Butkevicius 12 (1), Girdziunas 11 (3), Orelik 9 (2), Kairys 6, Seibutis 2 oraz Bendzius 18 (1), Gallius 5, Juskievicius 4, Ławrynowicz 4, Cepukaitys 2, Vasiliauskas 2, Giedraitys 0.
POLSKA: Koszarek 12 (2), Kulig 5, Ponitka 3, Zamojski 2, Cel 1 oraz Sokołowski 11 (1), Wojciechowski 10, Karnowski 6, Gruszecki 3, Gielo 0, Łączyński 0, Matczak 0.

Litwini zagrali bez graczy z NBA (Jonas Valanciunas, Mindaugas Kuzminskas, Domantas Sabonis), graczy z Euroligi (Edgaras Ulanovas, Arturas Milaknis, Paulius Jankunas, Antanas Kavaliauskas, Gytis Masiulis , Martynas Sajus, Jonas Maciulis, Lukas Lekavicius, Tadas Sedekerskis, Arturas Gudaitis, Mantas Kalnietis) oraz Donatasa Motiejunasa, który występuje w lidze chińskiej. Już ten skład mówi wiele, o popularności koszykówki na Litwie. To sport narodowy, wszyscy chcą grać w basket, co chwilę rodzą się nowe talenty, co tylko dobrze rokuje reprezentacji.

W Polsce jest... trochę inaczej, ale nie ma co szukać w tym usprawiedliwienia. Kluczem do przegranej okazała się druga kwarta, w której Polacy rzucili tylko 8 pkt. Po trzy faule na koncie mieli już wówczas wysocy - Damian Kulig i Przemysław Karnowski, a bez nich nie było co marzyć, żeby nawiązać walkę pod koszem. Jedyne, co było możliwe to przyspieszenie gry, trafianie z dystansu. A nie było ani tego, ani tego. Do przerwy Polacy trafili tylko 1 z 12 rzutów za 3 pkt., a z gry 8 z 33! W całym meczy trafili tylko 3 z 23 rzutów za 3 pkt. i w sumie tylko 17 z 59 rzutów z gry (niespełna 29 procent, co jest koszmarem).

Wykorzystali nasze błędy

Litwini w drugim składzie, a może nawet w trzecim, nie zagrali nic rewelacyjnego, ale wykorzystywali błędy sparaliżowanych Polaków. Objęli i szybko prowadzenie 29:19, a potem 38:23.

Wydawało się, że Polacy, tak jak w piątkowym meczu z Węgrami zaskoczą i po przewie zaczną grać znacznie lepiej. I początkowo tak to nawet wyglądało. Lepsza obrona i trochę lepszy atak sprawił, że po dwóch wolnych Michała Sokołowskiego przewaga zmalała do 11 punktów. Ale to była tylko chwila.

Litwini też zmienili obronę, była bardziej agresywna i Polacy się zupełnie pogubili. Popełniali stratę za stratą, ciągle nieskutecznie rzucali prawie z każdej pozycji, nie potrafili zagrać skutecznie „jeden na jeden” i stworzyć sobie dobrą sytuację pod koszem. Brakowało zespołowości i dobrego zrozumienia się. Już nie chodziło o to, by wygrać, ale za wszelką cenę, jak najniższą liczbą punktów przegrać. W kolejnej rudzie - jeśli Polacy do niej awansują - zostają zachowane punkty z meczów w pierwszej rundzie. Ale to dopiero początek kwalifikacji, wiele jeszcze może się wydarzyć. Choć, jak tak będą grać Polacy, można mieć obawy o przyszłość (najbliższe okienko kwalifikacyjne w lutym).

Tak naprawdę walka Polaków w ostatniej kwarcie toczyła się tylko o to, by przegrać różnicą niższą niż 20 pkt. Dobrze spisał się Jakub Wojciechowski (5/8 z gry,. 7 zbiórek), który pod nieobecność Karnowskiego i Kuliga trafił w kilku akcjach, dobił piłkę i i zanotował kilka zbiórek. Choć też nie ustrzegł się błędów. Ale to jest młody gracz i należy mu to wybaczyć. Bardziej doświadczeni popełniali w tym spotkaniu o wiele więcej błędów.

Niestety, niewiele wnieśli do drużyny gracze z naszego regionu. W pierwszej piątce wyszedł Aaron Cel (Polski Cukier Toruń) i przez 17 min miał 0/3 z gry, 4 zbiórki. Z rezerwy zagrali Karol Gruszecki (Polski Cuker) i Kamil Łączyński (Anwil). Gruszecki miał 0/3 z gry, 2 straty i przechwyt, a Łączyński przez ponad 17 min również 0/3 z gry, 2 zbiórki, 3 asysty i 2 straty.

Ale dorobek statystyczny pozostałych Polaków jest mizerny. Mateusz Ponitka przez prawie 19 min na parkiecie trafił tylko 1 z 4 rzutów z gry i miał 4 zbiórki, Przemysław Zamojski - 0/6, 3 zbiórki, 4 straty, Przemysław Karnowski 2/7, 4 zbiórki, 2 straty. Najlepszym strzelcem był Łukasz Koszarek (5/8 z gry, 3 asysty), któremu w tym meczu trener Mike Taylor ufał bardziej niż Łączyńskiemu.

Gonili, gonili i dogonili

Przypomnijmy, że w piątek Polska pokonała w Bydgoszczy Węgry 70:60 (14:16, 8:13, 17:11, 31:20).

Polacy męczyli się bardzo. Nic im nie wychodziło. Szczególnie o pierwszych dwóch kwartach szybko należy zapomnieć. Dopiero w 31. minucie, po akcji Michała Sokołowskiego Polacy objęli prowadzenie (41:40). W najważniejszych chwilach w końcu zaczęli grać w koszykówkę, a nie udawać. Sokołowski rzucił w 4. kwarcie wszystkie swoje 14 punktów. W większości po dobrych asystach Kamila Łączyńskiego z Anwilu. To on godnie zastąpił Łukasza Koszarka (1/5 z gry, 4 asysty). W kilku akcjach bardzo ważne momenty miał Gruszecki. To jego przechwyt i samotna akcja dała Polakom prowadzenie 47:44. W pierwszej połowie dobrze grał Cel, m.in. dzięki jego dwóm „trójkom” przewaga Węgrów nie była jeszcze wyższa. Wreszcie też błysk pokazał Mateusz Ponitka (6/7 z gry, 7 zbiórek), który wykańczał akcje. Szybko zrobiło się 65:55.

Inne wyniki gr. C: Kosowo - Litwa 61:99, Węgry - Kosowo 84:76.

Sportowe Podsumowanie Weekendu - 11/12.11.2017

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska