Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Rodzice dzieci ze żłobka Fair Play opowiadają przerażające historie. Trudno uwierzyć, że tak można krzywdzić dzieci [27.01.]

Małgorzata Gleń
Małgorzata Gleń
Maluszki z oświęcimskiego żłobka Fair Play mają poważne problemy emocjonalne. Zrywają się w nocy z płaczem, kulą ze strachu, gdy ktoś podniesie głos, boją się obcych osób. Ich rodzice opowiadają przerażające historie o tym, co dorosłe osoby - opiekunka i menadżerka, robiły tam małym dzieciom.

WIDEO: Krótki wywiad

Do naszej redakcji przyszło 10 osób - matki i ojcowie dzieci, które chodziły do żłobka Fair Play w Oświęcimiu oraz opiekunka, która udokumentowała to, co działo się w placówce. Oto ich opowieści.

Alicja

Marta, mama Alicji o tym, że coś złego może dziać się w żłobku dowiedziała się przypadkiem. Sprzedawczyni w sklepie, w pobliżu placówki, w pierwszej połowie grudnia zapytała ją, czy z córką wszystko dobrze, bo słyszała plotki. Nic konkretnego nie powiedziała, ale panią Martę to zastanowiło. Faktycznie już od jakiegoś czasu widziała niepokojące zachowania u córeczki.

- Dziecko budziło mi się w nocy z krzykiem, uciekało do kąta, gdy krzyknęłam. Była bardzo płaczliwa

- opowiada kobieta.

Myślała, że malutka w taki sposób przeżywa to, że znalazła się w obcym miejscu. - Wiedziałam, że te jej zachowania odbiegają jednak od normy, rozmawiałam z innymi matkami, czy ich dzieci też tak się zachowują. Szukałam informacji, co tego może być przyczyną. Ale nigdy nie domyśliłabym się, że za to odpowiadają osoby, które powinny troszczyć się o nasze dzieci - mówi z goryczą.

3 stycznia 2020 roku rodzice przyszli do żłobka odebrać rzeczy swoich dzieci. Zaraz po tym zamknięto tą część placówki. Za dwa dni nieczynne było już
3 stycznia 2020 roku rodzice przyszli do żłobka odebrać rzeczy swoich dzieci. Zaraz po tym zamknięto tą część placówki. Za dwa dni nieczynne było już przedszkole. Arch. Gazety Krakowskiej

Inna z mam też usłyszała, że coś jest nie tak w przedszkolu. I też od tej samej sprzedawczyni. Nazywają ją teraz "dobrym duchem".

- 11 grudnia ta druga mama zapytała mnie, czy możemy się spotkać poza żłobkiem - opowiada pani Marta. Spotkały się we trzy.

Informacja, że opiekunki w żłobku krzywdzą dzieci zaczęła się roznosić pocztą pantoflowa. Rodzice byli już mocno zaniepokojeni. W końcu zwołali "pilnie zebranie", by wspólnie porozmawiać i zastanowić się, co robić.

Wiktoria

Ta dziewczynka do żłobka Fair Play trafiła w październiku. I od razu zaczęły się problemy. Nocami miała koszmary, ale nie budziła się przy tym. - Piszczała, krzyczała, całe jej ciałko spinało się i wykręcało, wyrywała sobie włosy - wspomina jej mama, Natalia.

Taki atak trwał nawet cztery godziny.
- Co jej musiało się śnić, by aż tak reagowała? - zastanawia się pani Natalia. Przy tych atakach nie była w stanie wyciągnąć małej przecież córeczki z łóżka - dziewczynka robiła się jakby o wiele cięższa.

- Ciężko mi to przyznać, ale myślałam, że coś ją opętało

- głos kobiety załamuje się. - Klęczałam koło łóżeczka i modliłam się - wyznaje.

Lekarz przepisał tej kruszynce leki uspakajające na stany lękowe, choć nie potrafił zdiagnozować przyczyny. Tak naprawdę pomogło to, że w listopadzie zwolniło się miejsce w żłobku publicznym i Wiktoria teraz tam chodzi. Nadal jednak, gdy zbliżają się do budynku o białych ścianach źle reaguje. Długo nie mogła wybaczyć ojcu, bo to on zaprowadzał ją do żłobka. Nie pozwalała mu się brać na ręce, nie chciała iść z nim na spacer.

- Czujemy się, jakbyśmy zdradzili własne dziecko - opowiada pani Natalia. Jej córeczka jeszcze co jakiś czas budzi się w nocy z płaczem, ale coraz rzadziej. Nie bierze już leków.

3 stycznia 2020 roku rodzice przyszli do żłobka odebrać rzeczy swoich dzieci. Zaraz po tym zamknięto tą część placówki. Za dwa dni nieczynne było już
3 stycznia 2020 roku rodzice przyszli do żłobka odebrać rzeczy swoich dzieci. Zaraz po tym zamknięto tą część placówki. Za dwa dni nieczynne było już przedszkole. Arch. Gazety Krakowskiej

Robert

Niepełnosprawny 3,5-letni chłopczyk to sama słodycz. Ma problem z nóżką, którą miał już kilka razy operowaną i oczkami - mocno niedowidzi. W tym przypadku miał już 10 operacji. Mimo to z ust nie schodzi mu uśmiech. To też akurat wada - genetyczna. Tak już ma.

Ten chłopczyk wszystkie nowości przyjmuje, jakby to był dla niego prezent, z którego należy się cieszyć a przewrócony podnosi się ze śmiechem, jakby świetnie przy tym się bawił. Tak było do jesieni. Wtedy przestał się uśmiechać.

- Co trzeba zrobić złego takiemu małemu człowiekowi, żeby go aż tak zmienić?

- zastanawia się jego mama, Anna.

Nie przytula się już do ludzi. Kiedyś nie dało się go "odkleić" nawet od obcych. Jak mówi pani Ania, cechuje go teraz ostrożność. - Jakby się bał, że może zostać skrzywdzony. Jakby mówił: "kocham cię, ale nie do końca" - opowiada.

Kiedyś pani Ania przyszła po Roberta a temu z ust leje się krew, ma ubitego jednego zęba i brak szkliwa na kolejnych czterech. Chłopczyk spazmuje. Zaaferowana opiekunka na widok mamy wpada w słowotok. "Pięć minut temu, pięć minut temu to się stało" - powtarza i opowiada, jak to chłopczyk wszedł na inne dziecko i to go zrzuciło, tak nieszczęśliwie, że uderzył w klocek.

Jak się okazuje wcale tak nie było. Opiekunka, ta która stanęła po stronie rodziców i nagrała zachowania innych pań ze żłobka opowiada, że chłopiec wył z bólu przynajmniej godzinę wcześniej, ale rodzice nie zostali wezwani. Nikt też z personelu nie widział, co się stało. Ta bajeczka o koledze, który zrzucił Rafałka była po prostu wymówką, mającą zrzucić odpowiedzialność z opiekunek.

Chłopczyk obgryza ręce. Potrafi do ust włożyć całą dłoń. Kiedyś robił to sporadycznie, teraz bardzo często - To jego reakcja na silny stres - wyjaśnia jego mama.

Opiekunka, Natalia mówi, że gdy Robert był odsyłany za karę do kąta, to tam obgryzał gałki od szafek. Nadal są na nich wyraźne ślady małych ząbków.

Opiekunka

Ta młoda dziewczyna była światkiem wielu takich historii.

Kiedyś po jedną dziewczynkę przyszła jej babcia. Mała miała w rękach lalkę, którą zapomniała zostawić na sali zabaw. Opiekunka zaczęła jej siła wyrywać zabawkę. Im bardziej opiekunka krzyczała, tym bardziej dziewczynka tuliła się w sobie i tym mocniej trzymała lalkę. W końcu babcia nie wytrzymała i nakrzyczała na opiekunkę. Ta przestała. - Dobrze, że ta babcia nie wie, co o niej mówiła potem. Na porządku dziennym były przekleństwa i wyzwiska. Obgadywanie rodziców za ich plecami - tłumaczy.

Nie mogła znieść tego, co inne opiekunki wyprawiały z dziećmi. Kiedyś menadżerka, jedna z kobiet, która ma prokuratorskie zarzuty, karmiła dziecko. - Wpychała jedzenie, jakby tuczyła gęś. Dziecko było całe purpurowe, w spazmach - opowiada. - Krzyknęłam: co pani robi? Nie mogę patrzyć, co się tu dzieje.

Usłyszałam "musisz się przyzwyczaić, bo nie będę się pierdolić z bachorami"

- relacjonuje.

Kiedyś zwróciła uwagę, że dzieci są chyba głodne. Sama chciała zjeść swoją kanapkę, ale maleństwa otoczyły ją wyciągając ręce po jedzenie. - W odpowiedzi usłyszałam: "Jak są, to ich sprawa". A gdy menadżerka próbowała uciszać dziecko sama się na nie wydzierała: "nie drzyj ryja" - dodaje.

Miała wrażenie, że opiekunka Ada (też ma zarzuty) i menadżerka nakręcały się, która potrafi być bardziej bezwzględna wobec dzieci.

- Mogłam się zwolnić, ale bym sobie w lustro nie spojrzał

a - wyznaje. Szukała kontaktu z którąś z mam. Było to właśnie w pierwszej połowie grudnia.

Po rozmowach z rodzicami i zastanowieniu się, co dalej robić, Natalia zaczęła dokumentować, co dzieje się w placówce.
Jak przyznaje, nie było co łatwe. Nagrywała telefonem ukrytym w kieszeni spodni. Wystała kamerka. - Bardzo się bałam, że ktoś to zauważy - mówi.

Kadr z jednego w filmików
Kadr z jednego w filmików Arch. Gazety Krakowskiej

Filmiki są słabej jakości. Wiele z nich nic nie wnosi do sprawy. Nagrała jednak, gdy jedna z opiekunek bierze za rękę i unosi do góry Roberta, tak zanosi chłopca do korytarza i tam rzuca nim w kąt oraz karmienie na siłę maluchów. Jest też dużo materiałów nagranych samym dyktafonem. Po ich przesłuchaniu oraz zeznaniach części rodziców oraz opiekunki Prokuratura Rejonowa w Oświęcimiu w czwartek (9 stycznia) postawiła zarzutu jednej opiekunce i menadżerce placówki.

- Psychicznego i fizycznego znęcania się nad małoletnimi dziećmi - informuje Mariusz Słomka, zastępca prokuratora rejonowego w Oświęcimiu.

Wobec kobiet zastosowane zostały środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji oraz zakazu kontaktowania się z pokrzywdzonymi dziećmi i ich rodzicami.

Perfidia

Wszyscy rodzice powtarzają jedno, że od personelu żłobka, gdy tylko zaczynali zaniepokojeni dopytywać o swoje dzieci i szukać wyjaśnień ich dziwnego zachowania w domach, słyszeli same ciepłe słowa. Że mają wspaniałe dzieci, że pięknie bawią się z innymi.

Opiekunki wysyłały im zdjęcia z zajęć. - A robienie tych zdjęć polegało na tym, że jedna pani podkładała dziecku papier i wkładała pisak do ręki a druga szybko "cykała" zdjęcie. "Zrobione?". "Tak mam". I przechodziły do kolejnego dziecka zrobić fotkę - opowiada Natalia.

Rodzice boją się, że żłobek i przedszkole znów zostaną otwarte. Słyszeli plotki, że może pod zmienioną nazwą i że, na zachętę - pierwszy miesiąc na być za darmo. - Tu nie tylko zawiniła Ada i menadżerka ale także właścicielka, prywatnie mama menadżerki. Jak mogła nie wiedzieć, co tu się dzieje? - zastanawiają się.

W sumie w żłobku i przedszkolu pracowało sześć opiekunek. Nad nimi była menadżerka. Czy wszystkie miały pedagogiczne wykształcenie? Nie wiadomo.

Pod tym linkiem zobaczycie wcześniejsze teksty o żłobku Fair Play w Oświęcimiu. KLIKNIJ

Co dalej?

Żłobek Fair Play jest już wykreślony z rejestru tego typu placówek. Właścicielka placówki złożyła również wniosek o wykreślenie z rejestru przedszkola. - Nie mamy na dzisiaj informacji o staraniach innych osób, aby otworzyć w tym miejscu placówkę - informuje Katarzyna Kwiecień, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Oświęcim.

Rodzice i dzieci, które tam chodziły szukają wsparcia psychologicznego. Część z nich w oświęcimskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. Do poniedziałku (20 stycznia) udało się znaleźć miejsca dla pięciorga maluchów w innych przedszkolach miejskich i niepublicznych w Oświęcimiu.

W miniony czwartek odbyło się spotkanie rodziców siedmiorga dzieci w wieku przedszkolnym z prezydentem Oświęcimia Januszem Chwierutem, którzy prosili o pomoc w znalezieniu miejsca w innych placówkach.

- W tej chwili szukamy takich możliwości. Jesteśmy też w kontakcie z wicewójt gminy Oświęcim, która przekazała informację o wolnych miejscach, dostępnych w niektórych gminnych przedszkolach

- zapewnia Katarzyna Kwiecień.

Proces pań z przedszkola Fair Play prędko nie ruszy. Prokuratura nie przesłuchała jeszcze wszystkich rodziców, trwa dochodzenie. Podejrzane nie przyznały się do zarzucanych im czynów. Jeżeli jednak uda się im udowodnić winę, za znęcanie się nad dziećmi grozi im od pół roku do ośmiu lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Oświęcim. Rodzice dzieci ze żłobka Fair Play opowiadają przerażające historie. Trudno uwierzyć, że tak można krzywdzić dzieci [27.01.] - Gazeta Krakowska

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska