Rega w mieszkaniach socjalnych
O pomoc poprosiły nas trzy mieszkanki baraku: - Tam się po prostu nie da żyć - mówi pani Mirosława. - Nasze dzieci muszą każdego dnia oglądać pijanych sąsiadów, którzy chodzą po korytarzu z porozpinanymi rozporkami, krzyczą i awanturują się.
W baraku mieszka 17 rodzin. Niestety, część z nich nadużywa alkoholu. Pozostali cierpią: - Wszyscy myślą, że mieszkają tu sami degeneraci, ale tak nie jest. Ja mam normalną rodzinę. Chciałabym jak najszybciej zabrać stąd moje dzieci - wyjaśnia pani Oliwia.
Kaloryfery ciągle grzeją
Pijaństwo nie jest jedynym problemem. Nieznośne są także warunki, z jakimi każdego dnia zmagają się mieszkańcy baraku. Na kaloryferach nie ma pokręteł regulujących temperaturę. We wszystkich pomieszczaniach jest gorąco i duszno.
Bez regulatorów nie da się tego zmienić: - Za dnia uchylam okna, ale w nocy wolimy nie ryzykować. Co chwilę dochodzi tu do kradzieży - wyjaśnia pani Oliwia, która wraz z mężem i pięciorgiem dzieci mieszka na 26 metrach kwadratowych.
Co więcej, z pomieszczenia pani Oliwii okna wychodzą na ulicę. Bardzo często przejeżdżają tamtędy tiry. Odległość między oknem a tirem to zaledwie kilka centymetrów: - Boimy się, że któregoś dnia samochód po prostu wjedzie w barak i dojdzie do tragedii - mówi pani Oliwia.
Kolejna sprawa to prysznic, z którego korzysta blisko 60 osób: - Nie kąpię tam dzieci. Nie chcę, aby się czymś zaraziły - tłumaczy pani Oliwia. - Zresztą i tak wieczorem brakuje wody - dodaje.
Jej sąsiadka, Pani Urszula korzysta z prysznica, ale tylko w nocy: - Wtedy jest szansa, że będzie wolny, ale z wodą i tak nigdy nie wiadomo- wyjaśnia.
Lepiej spać czujnie
Mieszkańcy nie mają także liczników energii elektrycznej: - Trudno cokolwiek zaoszczędzić. Płacimy za wszystkich. Niejednokrotnie lampy świecą się przez całą noc, bo ci, którzy piją, najczęściej nie gaszą światła - mówi pani Mirosława. - Wiem, bo po kilka razy budzę się w nocy. Mam już taki odruch. Kiedyś pijany sąsiad prawie nas spalił. Od tej pory śpię bardzo czujnie.
O wizytę w baraku poprosiliśmy Tomasza Regę, radnego PIS-u. Nie ukrywał swojego zażenowania stanem budynku i warunkami, ze które muszą płacić mieszkańcy: - Nie do pomyślenia, żeby ludzie tak funkcjonowali - usłyszeliśmy. - Brak prawidłowej reakcji ze strony ADM jest skandaliczny. Na najbliższej sesji rady miasta podejmę interwencję. Porozmawiam też z zarządem ADM. Trzeba pomóc rodzinom, które nie ograniczają swojego życia do libacji alkoholowych i chcą się stamtąd wydostać.
Rozbiórka, o której nikt nic nie wie
Tymczasem, jak dowiedzieliśmy się od Romana Dembka, wiceprezesa ADM, budynek przeznaczony jest do rozbiórki: - Zgadzam się, że należałoby tam dokonać gruntownego remontu, ale skoro budynek powinien być rozebrany, nie ma sensu w niego inwestować.
Jak poinformowała nas pani Oliwia, o rozbiórce mówi się już od wielu lat: - Za każdym razem słyszymy to samo: że barak jest za stary i nadaje się jedynie do rozbiórki.
Zapytaliśmy wiceprezesa ADM, kiedy ma dojść do rozbiórki, ale niestety nie wiedział. Skierował nas do Referatu Polityki Mieszkaniowej, gdzie z kolei usłyszeliśmy, że to właśnie Roman Dembek powinien wiedzieć, kiedy nastąpi rozbiórka.