Arka Gdynia - Polski Cukier Toruń 82:75 (22:22, 24:19, 13:16, 23:18)
ARKA: Bostic 21 (3), Greene 15 (5), Szubarga 8 (2), Hammonds 7 (1), Hrycaniuk 4 oraz Dykes 14 (1), 11 zb., Gladness 6, Wyka 5 91), Wołoszyn 2.
POLSKI CUKIER: Kulig 16 (1), 8 zb., Cel 10, 10 zb., Wright 8, Hornsby 4, Diduszko 2 oraz Gruszecki 14 (2), Schenk 11 (2), Aminu 4, Weaver 3 (1), Perka 3.
Wszystko dobrze układało się torunianom do połowy 2. kwarty. Znakomy w penetracjach Chris Wright, równie dobry pod kosze Damian Kulig zapewniali gościom niewielkie prowadzenie. Potem nagle załamała się defensywa, co skrzętnie wykorzystali Krzysztof Szubarga z Joshem Bosticiem. Po ich trafieniach z dystansu Arka nie tylko objęła prowadzenie, ale szybko powiększyła przewagę do 8 punktów.
Po przerwie było jeszcze gorzej. Senna defensywa, brak komunikacji i kolejna trójka Bostica - Arka miała już 13 punktów przewagi. Spokojny zwykle Sebastian Machowski poprosił o czas i w żołnierskich słowach ocenił postawę swoich podopiecznych.
Torunianie powoli i z mozołem odrabiali strat. Poprawili defensywę, trochę pomogła im duża nieskuteczność Arki w 3. kwarcie. Tuż przed końcem tej części Polski Cukier odrobił wszystkie straty.
W ostatniej kwarcie torunianie objęli prowadzenie po trafieniu z dystansu Weavera, ale znowu przytrafiały im się błędy w obronie na dystansie, który wykorzystywał Green. Amerykanin trafił 5/11 z dystansu w całym meczu, w kluczowym momencie przymierzył także Bostic (80:72 w 38. minucie).
Właśnie ten element był największą słabością Polskiego Cukru tego dnia. Słaby mecz rozegrał Keith Hornsby (16 minut i 1/4 z gry) i brakowało strzelca z dystansu. Cały zespół miał za 3 zaledwie 30 procent przy 44 procentach gospodarzy (13/29).
