Nie zwracam uwagi, na to, co wrzucam do sklepowego koszyka - mówi Agnieszka z Bydgoszczy. - Nie mam czasu, żeby wczytywać się w etykietki na opakowaniach. Ale gdybym wiedziała, jak rozpoznać żywność modyfikowaną genetycznie od tej niemodyfikowanej, wybierałabym tą drugą.
- Nie wiemy, jak rozpoznać takie produkty, bo nie są czytelnie oznakowane - uważa Liliana Lehrer-Rychel, prezeska Stowarzyszenia Przetwórców i Producentów Produktów Ekologicznych "Polska Ekologia". I właśnie takich oznaczeń domagała się podczas wczorajszego publicznego wysłuchania w Sejmie. Wzięło w nim udział ok. 80 organizacji i osób. Rządowy projekt ustawy "Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych" ma uregulować kwestie związane z obrotem i uprawą tego typu roślin. Najbardziej kontrowersyjny zapis dopuszcza możliwość ich uprawy w wyznaczonych strefach.
Koniec z "wolną amerykanką"
Jeśli zawartość genetycznie zmodyfikowanych organizmów, nie przekracza w produkcie 0,9 proc., to wówczas można mówić, że jest on "wolny od GMO". Ale zdarza się, że i żywność z taką etykietą przekracza ten próg. Co więcej, mimo wciąż obowiązującego w Polsce zakazu upraw zmodyfikowanych roślin (poza kukurydzą MON810), istnieją nielegalne pola. Ustawa ma skończyć z tą "wolną amerykanką".
Problem zaś dotyczy nie tylko rolników, ale przede wszystkim konsumentów. Z modyfikowaną żywnością mamy do czynienia sięgając po olej, czekoladę, makaron, mięso, jogurt. I to często w produktach z najwyższej półki zagranicznych firm. Lokalne, okazują się bardziej ekologiczne.
- To jest nasz kapitał, dzięki któremu możemy przebić się na europejskim rynku - twierdzi Mieczysław Misiaszek, pszczelarz. - Nie obarczałbym GMO za całe zło tego świata. Nie udowodniono, że pszczołom szkodzi pyłek z takich roślin. Ale nie powinniśmy ślepo podążać drogą Zachodu.
Zwłaszcza, że kolejne kraje Unii Europejskiej bronią się przed GMO. Francja, Niemcy, Austria, Szwajcaria, Włochy, Grecja wprowadziły całkowity zakaz takich upraw. A jak będzie u nas?
- Polska powinna pójść w ślady tych państw - mówi Joanna Miś z Greenpeace. - Ale po tej debacie trudno stwierdzić, czy rząd nas wysłucha.
Z kolei Piotr Malicki z Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych pyta: - Co z tego, że wprowadzimy zakaz, skoro wpłyną do nas statki z amerykańską soją?
Rozmowa z Lilianą Lehrer-Rychel, prezeską Stowarzyszenia Przetwórców i Producentów Produktów Ekologicznych "Polska Ekologia":
Pozwolić w Polsce na uprawę roślin zmodyfikowanych genetycznie (GMO)?
- Powinniśmy sami decydować o tym, co jemy. Ale by móc wybierać, potrzebna jest wiedza. Produkty, które zawierają GMO powinny mieć specjalne etkiety. I to takie, by każdy je rozumiał. Mamy dziś na jajkach cyferki, ale ilu z nas wie, co się za nimi kryje?
Technologia produkcji żywności pozwala na wprowadzanie GMO na którymś z jej etapów. Tymczasem często nie znajdujemy informacji o tym. Tak jest choćby z mięsem. Nie jest ono oznakowane, a przecież drób czy świnie karmi się modyfikowaną soją. Dlatego domagamy się rzetelnej, uczciwej informacji od producentów takiej żywności.
Poza tym, uprawy transgeniczne nie mogą istnieć w pobliżu tych tradycyjnych, ekologicznych.
- Czym to grozi?
- Będzie dochodzić wówczas do skażenia upraw ekologicznych organizmami zmodyfikowanymi. Pyłki przechodzą z jednej uprawy na drugą. To może spowodować zmianę struktury roślin. I nie będzie już mowy o ekologicznych uprawach. Aby skutecznie je od siebie oddzielić, trzeba by stworzyć tak duży pas, jak pole działania pszczół czyli kilkukilometrowy.
- Naukowcy przerzucają się wynikami badań. Jedni udowadniają, że żywność GMO szkodzi i powoduje zatrucia, a nawet poronienia. Inni twierdza, że nie ma na to przekonujących dowodów.
- Po zażyciu trucizny często nie od razu widać efekty. Tak samo może być z GMO. Jest za wcześnie, byśmy mieli pewność, co do skutków oddziaływania takich organizmów. Będziemy mądrzejsi, kiedy przyjdą następne pokolenia. Spójrzmy na Stany Zjednoczone. Tu dopiero w trzecim pokoleniu widać, jakie są skutki odżywiania się fast-foodami. Do jakiej otyłości i chorób prowadzi taka dieta. Inny przykład to alergie. Dopiero po 40 latach stwierdzamy, że chemiczna, "ulepszana" żywność jest niezdrowa i szkodliwa.