Dziwnie to zabrzmi w dzisiejszych czasach, ale właśnie ogłoszono, że mamy swój kawałek Syberii. Aż trudno uwierzyć, ale wieczna zmarzlina zachowała się na Suwalszczyźnie. Co prawda głęboko, ale i to dobre, jeśli wziąć pod uwagę, że dzikie połaci za wschodnią granicą trzeba będzie zapewne na kilka lat wykreślić z planów podróży.
Niestety długiego żywotu tym podskórnym lodom nie rokuję, bo w gwizdek idzie każdego dnia tyle pary, że nawet suwalskie lody mogą zmienić się w podziemne jezioro.
Weźmy sprawę Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych i ich podmoskiewskiej fabryki. TZMO nie są ostatnio bohaterem mojego romansu, po sporze wokół Pięknego Lasu w Toruniu. Natomiast happeningi z zakrawawionymi bandażami, które mają skłonić toruńską firmę do opuszczenia Rosji uważam za co najmniej nierozsądną. Sankcje wobec Rosji są konieczne i muszą boleć, ale w pierwszej kolejności – boleć Rosję. Wyjście TZMO z Rosji przyniesie skutek dwojakiego rodzaju – majątek firmy (owszem, dużej, ale jednak nie światowego giganta) zostanie najprawdopodobniej zbójeckim putinowskim prawem znacjonalizowany. Tymczasem nieskomplikowane technologicznie produkty spod znaku Bella – zostaną błyskawicznie zastąpione przez towary chińskie. Czego jak czego, ale ani bandaży, ani podpasek nie zabraknie w Rosji. Nie wierzę w skrajny cynizm zarządców toruńskiego przedsiębiorstwa – bez wątpienia TZMO ma plany awaryjne – dajmy firmie spokojnie rozwiązać moskiewski dylemat. A już zupełnym kretynizmem są zapowiedzi bojkotu produktów wytwarzanych w Toruniu i w Kowalewie (gdzie pracuje również wielu Ukraińców).
W dziedzinie emocji wsparcie dla Ukrainy idzie nam po mistrzowsku, ale oprócz emocji potrzebne są jeszcze twarde kalkulacje. Pomoc humanitarna i wsparcie militarne kosztują. Przeliczmy zatem dokładnie wszelkie słupki, aby te koszty na pewno poniosła Rosja i tylko Rosja.
