Anwil Włocławek - Start Lublin 112:77 (38:20, 24:22, 24:14, 26:21)
ANWIL: Washington 28 (2), 4 as., Jaramaz 12 (2), 4 as., Chyliński 9 (3), Sobin 9, 4 zb., Leończyk 7 (1), 8 zb. oraz Haws 21 (3), McCray 11 (2), Dmitriew 7 (1), Młynarski 5 (1), 5 zb., Komenda 2, Bartosz 1.
START: Wiggins 10, 5 as., Boone 9, 7 zb., Dziemba 4, Bonarek 3 (1), Dłoniak 2 oraz Balmazovic 17 (3), 4 zb., Covington 9 (1), Jankowski 7 (2), Kowalski 5 (1), Ciechociński 5, Kellogg 5 (1), Trojan 1, 4 zb.
Trzy wygrane w ostatnich meczach przed własną publicznością to było 100 procent planu, który zakładał Anwil. I ten plan został zrealizowany. Wygrał kolejno z Siarką Tarnobrzeg, AZS Koszalin i Startem Lublin, a dodając do tego wygrane w Kutnie i z Energą Czarnymi Słupsk to daje pięć zwycięstw z rzędu.
Teraz przed włocławianami ostatnia prosta sezonu zasadniczego i okaże się, które miejsce zajmą przed play off. Zagrają cztery mecze na wyjeździe (Gdynia, Zgorzelec, Ostrów Wlkp. i Toruń) i trzy spotkania u siebie (Stelmet Zielona Góra, Rosa Radom i Trefl Sopot).
Nawet brak podstawowego rozgrywającego Kamila Łączyńskiego (lekko kontuzjowany, na pewno zagra w Gdyni w czwartek) nie przeszkodził w zdecydowanym zwycięstwie, a kibice w Hali Mistrzów byli świadkami pierwszej „setki” włocławian w tym sezonie. I pierwszej od... 7 lat, gdy w play off pokonywali Polonię Warszawa 108:83.
Już w pierwszej kwarcie Anwil zdobył aż 38 pkt. i już wówczas było wiadomo, że najsłabsza ekipa w PLK może liczyć się w kolejną, wysoką porażką.
Łączyńskiego w pierwszej piątce zastąpił James Washington i on nadawał ton w grze. Trafił 10 z 15 rzutów z gry, w tym 3/6 za 3 pkt., miał 4 zbiórki, 2 przechwyty, ale i 4 straty. Na uwagę zasługuje dobry powrót do gry Tylera Hawsa, który był wyróżniającym się zawodnikiem spotkania. Trafił wszystkie siedem rzutów z gry, wszystkie trzy rzuty za 3 punkty, wszystkie cztery wolne, miał również 3 zbiórki i 2 asysty. Można więc powiedzieć, że powrót do gry po kontuzji udał mu się w... 100 procentach.
Wideo konferencja
Trener Igor Milicić i Tyler Haws po meczu
Trener David Dedek i Jason Boone po meczu