Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skazany za śmierć

Roman Laudański [email protected]
Na 25 lat więzienia sąd skazał mężczyznę za zamordowanie łodzianki poznanej przez internet. Prokurator żądał dożywocia.

Wiesława Koprowicz, właścicielka agencji reklamowej w Łodzi była kobieta bywałą z rozległymi kontaktami towarzyskimi. Biznesmeni, artyści, dziennikarze, wszyscy ją znali i lubili. Pieniądze na rozkręcenie swojej firmy zarobiła w Izraelu.

Współorganizowała prestiżowy festiwal muzyczny, wiceprzewodnicząca stowarzyszenia promocji kultury. Bywalczyni teatralnych premier. Przyjaciele nie mogli pojąć, jak mogło dojść do tej zbrodni.

Co skłoniło 56-letnią, zadbaną kobietę na poziomie do tego, żeby zaufała przypadkowo poznanemu przez internet mężczyźnie i wpuściła go do domu?

Wracała do pustego mieszkania
- Bywają panienki, które mają popaprane życie, bo nie maja facetów, ale Wiesia taka nie była. Nie robiła wrażenia "potrzebowskiej", choć wracała do pustego mieszkania - mówiła przed trzema laty "Pomorskiej" Zofia Kraszewska, łódzka dziennikarka.

Pierwszym mężem Wieśki był reżyser filmowy, później przyjaźniła się m.in. z tekściarzem Maryli Rodowicz. Przez internet poznała Piotr K. (trzy lata temu nazywał się Łucjan H., w areszcie zmienił imię i nazwisko). W przeszłości był karany za kradzieże, włamania i rozbój, w więzieniach spędził ponad dziesięć lat. Tym się nie pochwalił.

Zofia Kraszewska opowiadała "Pomorskiej", że wtedy, w marcu 2005 roku, właśnie ze Stanów Zjednoczonych przyleciała ich wspólna koleżanka z łódzkiej telewizji. To ona zapytała Wieśkę, czy nie boi się wpuścić do domu obcego faceta? Bo przecież tam, w Stanach, jest tylu zboczeńców czyhających na ofiary w sieci. A roześmiana Wieśka zapytała: "A co on mi może zrobić?" Może ją to kręciło, może ekscytowało ją przeniesienie znajomości z sieci do realu?

To było w piątek, przed weekendem, właśnie miał do niej przyjechać Piotr K. Później okazało się, że od czterech lat był poszukiwany listem gończym, bo nie wrócił z przepustki do zakładu karnego.

Nie odbierała telefonów
W poniedziałek i wtorek koleżanki nie mogły się do Wieśki dodzwonić.

Zaniepokojone zaalarmowały jej braci. Drzwi do mieszkania kobiety na łódzkim Widzewie nie były zamknięte na klucz. Mieszkanie wysprzątane, choć Wieśka nie należała do osób przywiązujących nadmierną wagę do porządku. Ona leżała przykryta kołdrą w łóżku. Umyta. Gdyby nie wystająca dłoń i kawałek stopy bracia mogliby jej nie zauważyć. Patolog naliczył na jej ciele wiele ran zadanych nożem kuchennym.

Policja rozpoczęła śledztwo od sprawdzania licznych znajomych kobiety. Dopiero, gdy sprawdzili jej domowy komputer, okazało się, że często korzystała z internetowych portali towarzyskich. Zabójca skasował tylko korespondencję, która mogła naprowadzić na jego ślad, ale udało się ją odtworzyć policyjnym informatykom. Aby trafić na ślad mordercy, policjanci zamieścili na jednym z portali anons: "Spokojna dziewczyna szukająca oparcia...". W profilu wpisali przybliżony wiek i cechy charakteru, jedna z policjantek dała zdjęcie swojej twarzy.

Kilkuset chętnych
W ciągu dwóch tygodni na anons odpowiedziało 600 osób z Polski, Stanów Zjednoczonych, Szwecji i Włoch. A 250 facetów koniecznie chciało się spotkać. Wśród nich był Piotr K. Z wykształcenia ogrodnik, ale na gadu-gadu i w listach przedstawiał się jako artysta-ogrodnik.

Piotra K. namierzyła we Wrocławiu policja. Po kilkudniowej obserwacji został zatrzymany. Miał przy sobie namiary na 80 kobiet w całym kraju. Wynajmował mieszkanie, posługiwał się sfałszowanymi dokumentami. Kompletnie przeciętny typ. Wieśka lubiła wysokich, przystojnych i barczystych. Na tego większość kobiet nie zwróciłaby uwagi, ale pisał do poznanych w sieci kobiet, że tylko one mogą mu pomóc. Nie tylko uwodził, niektóre okradał.

Nie tylko odcisk palców
Proces miał charakter poszlakowy. W mieszkaniu Wieśki policjanci odnaleźli na butelce ślady linii papilarnych Piotra K. Analizowali połączenia, także internetowe. Odtworzyli zapis rozmowy między kobietą a Piotrem K., przeprowadzonej przez komunikator. Znaleźli wreszcie ślady nasienia zgodne z DNA mężczyzny.

Na początku mężczyzna bronił się, że od 20 lat nie był w Łodzi. Później przyznał się, że poznał kobietę przez internet, kontaktowali się, a na koniec usiłował obalić zarzuty twierdząc, że był u Wieśki pod koniec lutego, a nie na początku marca, kiedy miało miejsce zabójstwo. Przyjęto również linię obrony, że Piotr K. kontaktował się z wieloma kobietami, w tym z łodzianką, ale to nie oznacza, że ją zabił. Padały sugestie, że mógł to zrobić konkubent, który był winny pieniądze właścicielce agencji reklamowej.

Zdaniem sądu poszlaki ułożyły się w logiczny ciąg i zabójcą jest Piotr K., który prowadził "pasożytniczy" tryb życia i był uciekinierem z zakładu karnego.

Skazany najpierw będzie musiał odbyć do końca wcześniejszą karę, a później zacznie odsiadywać 25 lat. Podczas ogłaszania wyroku Piotr K. krzyczał, ze jest niewinny i padł ofiarą zbrodni sadowej.

Trzy lata temu policjanci mówili "Pomorskiej", że zawsze byli oszuści, którzy żerowali na naiwności kobiet. A koleżanki Wiesi domagały się, by o jej sprawie mówić głośno, "żeby już żadna kretynka nie zrobiła podobnego głupstwa".

Wyrok jest nieprawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska