Pierwsi mają najtrudniej. To stare porzekadło pasuje jak ulał do sytuacji w Boleszynie (gmina Grodziczno). W planach jest budowa biogazowni, pierwszej tego typu w woj. warmińsko-mazurskim. W Boleszynie mieszkańcy od dawna skarżą się na nieznośny fetor dochodzący z pobliskiej fermy trzody chlewnej. Przyczyna jest gnojowica.
- Śmierdzi wszędzie, w domach, na drodze, nawet w kościele. Przez ten fetor nasze domy i ziemia tracą na wartości - twierdzi jedna z mieszkanek wsi. - Jak pobudują biogazownię to przecież będzie jeszcze bardziej cuchnąć.
Pomysł budowy biogazowni, z jakim wyszedł Andrzej Galiński, dyrektor miejscowej szkoły i właściciel fermy trzody chlewnej, wywołała olbrzymie zamieszanie. Zwołano zebranie wiejskie, na którym część mieszkańców zaprotestowała.
Jedynym źródłem wiedzy miejscowych o instalacji, jest internet i wszechobecna plotka, że będzie fetor, że może coś wybuchnąć, że zwozić będą gnojowicę z całej okolicy. Atmosferę podgrzewa także nieufność i osobiste animozje części mieszkańców do inwestora i jego rodziny, także mieszkających w Boleszynie. - Sprawa stawała już na sesji rady gminy, gdzie radni byli za budową biogazowni. Poproszono o zorganizowanie spotkania z niezależnym ekspertem, oraz oddalenie w miarę możliwości inwestycji od zabudowań wsi - informuje Kazimierz Konicz, wójt gminy. - Projektant i inwestor zaproponowali nawet zorganizowanie wyjazdu do Niemiec i obejrzenie podobnej instalacji.
Kolejne zebranie wiejskie - miało być przełomowe - zgromadziło kilkudziesięciu mieszkańców Boleszyna. Stawili się przedstawiciele władzy samorządowej z wójtem na czele oraz inwestor i projektant. Wójt zaprosił także dr inż. Marcina Dębowskiego z Katedry Inżynierii Ochrony Środowiska Uniwersytetu Warmińsko - Mazurskiego.
Naukowiec wyjaśniał i przekonywał zebranych do akceptacji propozycji budowy biogazowni. Mówił o zaletach nowoczesnego rozwiązania problemu gnojowicy, możliwości uzyskania energii cieplnej i elektrycznej, taniego, dobrego nawozu naturalnego. Podkreślał ekologiczne aspekty przedsięwzięcia.
Przeciwnicy pozostali głusi na wszelkie argumenty ekspertów i opinie tych, którzy widzieli biogazownie w Niemczech. Część sali nie chciała nawet obejrzeć przygotowanej projekcji zdjęć z pobytu w Niemczech. Wśród zgromadzonych wyraźnie widać było podział na zwolenników i przeciwników inwestycji. Niektórzy nie przyjmowali żadnych logicznych argumentów za budową ekologicznej instalacji. Mówili wprost - przekonywanie nas, to strata czasu.
- Plany przewidują budowę biogazowni oddalonej od wsi jakieś czterysta metrów. To będzie nowoczesna instalacja, bezpieczna dla środowiska. Proces technologiczny odbywa się w zbiornikach zamkniętych - mówi Andrzej Galiński, właściciel fermy i pomysłodawca budowy. - Inwestycja jest szansą dla mieszkańców na tanią energię cieplną i likwidację fetoru gnojowicy. Biogazownia ma mieć moc 0,8 MW.
Podobne instalacje służą do produkcji biogazu z odchodów zwierzęcych, biomasy roślinnej lub organicznych odpadów. W Polsce nie jest wykorzystywana na tak szeroką skalę, jak choćby w Chinach, czy też w wysoce rozwiniętych krajach Europy zachodniej. Przed nowymi technologiami nie ma odwrotu. Biogazownie zapewne zaczną już niedługo powstawać jak grzyby po deszczu.