Ustaliła prokuratura i umorzyła śledztwo w tej sprawie.
Postępowanie trwało od marca. To właśnie wtedy Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Bydgoszczy dostała sygnał z Poznania, że w jednodniowych sokach "Marwitu" mogą znajdować się groźne dla zdrowia bakterie. W bydgoskim laboratorium przeprowadzono badania, które faktycznie wykazały, że sok marchwiowy zawiera pałeczki Yersinia enterocolitica.
Bakteria ta wywołuje zaburzenia jelitowo-żołądkowe. Mogą pojawić się m.in. silne bóle brzucha oraz biegunka. I na takie właśnie dolegliwości skarżyli się chłopcy ze Śremu.
Śledztwo wykazało jednak, że przyczyną zatrucia nie był wypity przez dzieci sok. - Mieliśmy do czynienia z tą samą bakterią, ale innym jej szczepem. Ten znaleziony w sokach nie był chorobotwórczy - twierdzi Maciej Rypszleger, prokurator z Prokuratury Rejonowej Centrum-Zachód w Toruniu. Produkty "Marwitu" nie były więc szkodliwe dla zdrowia, dlatego postępowanie umorzono.
Innego zdania jest Główny Inspektorat Sanitarny. - Rzeczywiście w badanych sokach nie znaleźliśmy bakterii chorobotwórczych. Nie można jednak wykluczyć, że nie było ich w sokach wypitych przez dzieci. Nie mogliśmy tego sprawdzić, ponieważ przydatność soków "Marwitu" do spożycia wynosi tylko jeden dzień - mówi Anna Malinowska, rzecznik prasowy GIS. - Możliwe też, że do zakażenia soków doszło nie w wyniku błędów firmy, lecz złego przechowywania ich w sklepach - dodaje.
Po wykryciu przez sanepid bakterii, firma musiała wstrzymać produkcję. - Trwało to przez cały marzec, a straty finansowe liczyliśmy w milionach złotych - przyznaje Hubert Seliwiak, kierownik marketingu "Marwitu". - Na szczęście sprzedaż już się ustabilizowała. Mimo to mamy nadzieję, że w stosunku do osób, które wplątały nas w tę sprawę, zostaną wyciągnięte konsekwencje.
Inspekcja sanitarna twierdzi z kolei, że nadal bacznie będzie przyglądała się sokom "Marwitu". - Ostatnio dostaliśmy sygnały, że po ich spożyciu kolejne osoby uskarżały się na problemy żołądkowe - mówi Anna Malinowska.