Sprawa miała swój początek 18 czerwca 2017 roku, około godziny 22. Pani Joanna wracała z pracy. Zatrzymała się na przystanku, gdy obcy mężczyzna złapał ją za rękę. Próbowała uciekać. Wiele miesięcy później sprawca próbował przekonywać, iż to "pokrzywdzona sama próbowała zabiegać o stosunek seksualny".
- Sąd dał wiarę zeznaniom pokrzywdzonej, której zeznania zostały pozytywnie ocenionego przez biegłego psychologa. Sąd nie dał wiary zeznaniom oskarżonego, iż to pokrzywdzona sama zabiegała o odbycie stosunku seksualnego z oskarżonym. Sąd nie dał też wiary zeznaniom świadków. Każdy ze świadków mówił coś innego. Jeden ze świadków stwierdził nawet, że oskarżony wrobił ich w całą sytuację – to fragmenty uzasadnienia wyroku, właśnie w punkcie, który dotyczył "przestępstwa zgwałcenia" – czytamy w Onecie.
Źródło: Onet