To dopiero początek sezonu, a los nie oszczędza Łuczniczki. Dwaj główni ofensywni gracze bydgoskiej drużyny - Jakub Jarosz i Wojciech Ferens mają problemy zdrowotne. Ale wczoraj z obozu Łuczniczki powiało trochę więcej optymizmu.
Jarosz, jak pisaliśmy, zmagał się z chorobą. Długo nie mógł się wyleczyć. Były problemy z postawieniem właściwej diagnozy. W końcu okazało się, że atakujący musi się poddać zabiegowi usunięcia przepukliny. Zabieg się udał, nie ma żadnych powikłań i rehabilitacja przebiega właściwie. Zdaniem lekarzy za około dwa tygodnie Jarosz będzie mógł wznowić treningi.
Jeśli chodzi o Ferensa, to wstępne badania rezonansem potwierdziło uszkodzenie więzadeł krzyżowych w kolanie. Jak głęboki to jest uraz, wykażą szczegółowe badania, które mają być jeszcze przeprowadzone. Wtedy dopiero ma być wydana dokładna diagnoza i podjęte właściwe leczenie.
Na razie nie można niczego wykluczyć; ani tego, że przyjmujący po kilku tygodniach rehabilitacji wróci do gry; ani tego, że więzadła są zerwane i potrzebna będzie ich rekonstrukcja, co oznacza koniec sezonu dla Ferensa. W tej sytuacji włodarze klubu musieliby szukać nowego zawodnika, a z tym może być kłopot, bo rynek jest mocno przetrzebiony.
***
Kardas i Ferens po meczu Łuczniczka - PGE Skra