Starsze małżeństwo z córką odgrodziło się od świata, a teraz nie zamyka okien w mieszkaniu

www.pomorska.pl/chojnice

Więcej informacji z Chojnic znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/chojnice

Okoliczni mieszkańcy nie wytrzymali - skrzyknęli się i w piątek urządzili pikietę tuż pod oknami swojego sąsiada. Mróz dawał w kość. Niełatwo było stać tak przez pół godziny. Protestujący zdradzili, że nie mieli wyjścia. Nikt im nie chciał pomóc. Na nic się zdały interwencje na policji, w MGOPS czy Spółdzielni Mieszkaniowej w Chojnicach. Jak przyszło co do czego, okazało się, że wszyscy są bezradni. - Ta rodzina odgradza się od świata od dawna - mówi Wiesław Jaworski. - Nikogo już do siebie nie wpuszczają, nawet listonosza.

Mieszkańcy zorganizowali pikietę nie tylko w trosce o rachunki sąsiadów (muszą dogrzewać swoje mieszkania, więc za ogrzewanie będą dopłaty), czy o to, by nie pękły rury, ale i w obawie o życie i zdrowie rodziny G. - Tam się źle dzieje - twierdzi Stanisław Kowalik. - Wielu obawia się najgorszego. Ale od wyjaśniania tego, co tam naprawdę ma miejsce, jest już policja.

Niedowidzący małżonkowie z dorosłą córką nie chcieli rozmawiać z protestującymi i dziennikarzami. Co chwilę Czesław G. wychylał się jednak z okna i wykrzykiwał. Wiele z tych wypowiedzi było zaskakujących, choćby o konieczności przeprowadzenia badań genetycznych, tempie starzenia się niektórych sąsiadów czy liście Wildsteina.

Jak zdradził Wiesław Szczęsny, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Chojnicach, rodzina ma 10 tys. zł zadłużenia i wszczęte jest już postępowanie eksmisyjne. Z uwagi na porę roku teraz o eksmisji nie ma mowy. Chojnicka policja pod nadzorem prokuratury prowadzi postępowanie dwuwątkowe. Sprawdza m.in., czy małżonkowie właściwie opiekowali się swoją dorosłą już córką. I czy teraz relacje w rodzinie są właściwe.

Do tematu wrócimy.