Godz. 22, przedwczoraj, wczoraj, tydzień temu i pewnie dziś, jutro, pojutrze... w pole wjeżdża samochód. Kierowca głośno włącza radio, wychodzi z samochodu i strzela z petard. I tak przez całą noc, co trzy - cztery godziny.
To nie sylwester, to powszechna właśnie w powiecie świeckim akcja wypłaszania dzików, które wyżerają swój przysmak numer 1 - dojrzewającą kukurydzę.
Amatorszczyzna
- Płoszenie dzików hałasami to czysta amatorszczyzna - ocenia myśliwy, uczestnik forum dziennika łowieckiego (www.lowiecki.pl). - Najlepszą i jedyną koncepcją na ograniczenie strat jest wywabienie ich na skraj pola czymś, czego nie ma w okolicznym jadłospisie (karma dla psów, cukierki miętowe, stara ryba) i wtedy wkraczamy my z psami. To jedyna metoda.
Zgadza się z tym Zbigniew Rydziel, rolnik i myśliwy zarazem: - Zrezygnowałem z uprawiania kukurydzy, bo dziki potrafiły zeżreć wszystko - sto procent! - podkreśla. - Machnąłem ręką, bo miałem dosyć użerania się z myśliwymi, którzy nie odstrzeliwali dzików na moim polu.
Obowiązek myśliwego
Nie wszyscy wiedzą, że to obowiązek kół łowieckich. Każde dzierżawi konkretne areały (za co nie płaci rolnikowi, a starostwu powiatowemu) i w razie kłopotów ze szkodnikami na swoim terenie, powinno wspierać rolników w ich wypłaszaniu. - Gdy się z tego nie wywiązują, gdy zmuszają rolnika do wstawania po nocach, robią z niego parobka na własnym polu - uważa Zbigniew Rydziel. - Co gorsza, to bardzo niebezpieczne, bo może się zdarzyć, że jednak myśliwy wybierze się na pole i zamiast ustrzelić dzika, zastrzeli rolnika.
Wniosek o odszkodowanie
Tymczasem gospodarze z powiatu świeckiego zmagają się już ze stratami w uprawach, wyrządzonych przez dziki. - Wczoraj był u nas rolnik gminy Osie, który stracił dwa hektary ziemniaków. Zamierza złożyć wniosek o odszkodowanie - informuje Agnieszka Januszewska, zastępca kierownika Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Świeciu. - Takie sytuacje zdarzają się co rok.
Co rok też Zbigniew Rydziel strzela do dzików w rejonie koła łowieckiego, do którego należy.
Frajda dla łowczego
- Kończę żniwa, dlatego dopiero wybiorę się na odstrzał. Ale zrobię to chętnie, bo mało, że pomogę, to jeszcze będę miał z tego przyjemność. Ustrzelenie grubego zwierza, jakim w Polsce jest dzik, to dla łowczego jedna z największych frajd - podkreśla Zbigniew Rydziel