Od 1996 roku właściciele nieruchomości, w których mieszkają lokatorzy z przydziału mogą ubiegać się o tanie (3 procentowe, rozłożone na 4 do 12 lat) kredyty hipoteczne od miasta. Kamienicznicy nie mogąc liczyć na znaczne dochody (najemcy płacą im niski czynsz regulowany) mają problemy z utrzymaniem na właściwym poziomie rozsypujących się budynków. W ciągu sześciu lat dzięki tym przepisom odnowiono fasady, dachy i instalacje w 144 prywatnych domach. Chętnych było jednak znacznie więcej, np. w 2001 r. złożono 38 wniosków, pozytywnie rozpatrzono 10.
Jedna czwarta od gminy
Jak ujawniliśmy w lipcu br. jedną z osób, które w 2001 r. otrzymały kredyt (15 tys. zł, na osiem lat), na remont kamienicy przy ul. Żeglarskiej 5 (której jest współwłaścicielką) była Beata**Gutkowska, zatrudniona w Wydziale Architektury i Budownictwa magistratu. Tymczasem ta sama urzędniczka zasiada w komisji, która "ustala wysokość kwoty pożyczki" od gminy dla właścicieli kamienic (ustalenia komisji zatwierdza Zarząd Miasta).
Okazuje się jednak, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Weźmy dla przykładu inną z kamienic na Starówce - tym razem mieszczącą się przy ul. Kopernika 34. Mieszkający w Łodzi właściciel tego budynku aż czterokrotnie, w ciągu trzech lat (1999-2001) zyskiwał uznanie komisji i zarządu. Łącznie dostał od gminy (choć konkurentów nie brakowało) 75 tys. zł. Czyli jedną czwartą pieniędzy, które wydał na remont. (Zwykle kwota pożyczki stanowi od 5 do 15 proc. kosztu prac).
Projekt elewacji
Kto zasiada w komisji? Jej skład jest stały. Oprócz Gutkowskiej, która przypomnijmy reprezentuje magistracką architekturę, w komisji są także miejski konserwator zabytków (w czasie, gdy właściciel kamienicy przy Kopernika dostawał pożyczki był nim Zbigniew Nawrocki), Jan Stępień - przedstawiciel Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta, Tadeusz Łuczak ze Zrzeszenia Właścicieli i Zarządców Domów oraz Henryka Krzemień z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.
Kamienica przy Kopernika jest zabytkowa, więc projekt jej odnowionej elewacji, także pod względem kolorystycznym, musiał zatwierdzić miejski konserwator. Przypomnijmy, że w czasie gdy komisja rozpatrywała sprawę Kopernika 34 funkcję tę pełnił Zbigniew Nawrocki. Z dokumentacji wynika, że projekt kolorystyki fasady budynku przygotował jego syn Jacek.
Zezwolenie na budowę
By roboty remontowe (w wypadku Kopernika 34 było to bagatela m.in. wzmocnienie oraz wymiana stropów i to bez wyprowadzania na czas prac lokatorów) mogły się rozpocząć właściciel budynku musi wcześniej uzyskać w wydziale architektury zezwolenie na budowę. Do tego konieczny jest projekt budowlany oraz stosowne uzgodnienia (np. od konserwatora zabytków, strażaków, itd), czyli bywa, że mnóstwo papierkowej roboty i biegania po różnych urzędach. A czas płynie. Właściciel kamienicy przy Kopernika 34 bez problemów uzyskał zezwolenie na budowę. Wydała je Gutkowska, przypomnijmy również członek komisji ustalającej wysokość kredytu.
Nadzór budowlany
Pieniądze z pożyczki gmina przekazuje właścicielowi budynku dopiero, gdy roboty, na które została przyznane są wykonane. W imieniu miasta sprawdza czy tak jest w rzeczywistości ten, który wnioskował do zarządu przyznanie kredytu, czyli Jan Stępień.
Co więcej na tablicy budowy wiszącej na remontowanym budynku przy Kopernika 34, ten sam, wymieniony z imienia i nazwiska Jan Stępień występuje jako inspektor nadzoru. Urzędnik twierdzi wprawdzie, że był tam inspektorem nadzoru z ramienia gminy, kontrolując wykonanie prac, na które dała ona pieniądze. Ale po pierwsze na tej budowie (co przyznaje sam Stępień) nie było innego inspektora, po drugie na tablicy budowy nie zaznaczono w żaden sposób, że Jan Stępień jest pracownikiem magistratu.
Podobnie zresztą jak na umowie udzielenia pożyczki, którą Stępień opatrzył swoją imienną pieczęcią z funkcją inspektora nadzoru i numerem dokumentu uprawniającym go do pełnienia tej funkcji. I znów ani słowa o tym, że występuje tu w imieniu gminy. W odróżnieniu np. od wizytówki, na której oprócz wymienionych wcześniej danych widnieje nazwa "Urząd Miejski (sic! błąd, powinno być Miasta) w Toruniu Wydział Gospodarki Komunalnej".
W punkcie 3 owej umowy wprowadzone jest zresztą wyraźne rozróżnienie między "inspektorem nadzoru", a "służbami gminy Toruń", które mają obowiązek potwierdzić wykonanie robót.
Zrzeszenie prosi i ustala
Wątpliwości może budzić też obecność w komisji przedstawiciela Zrzeszenia Właścicieli i Zarządców Domów. Wszak Zrzeszenie samo bywa wnioskodawcą. Tak było np. w wypadku znanej już nam kamienicy przy ul. Żeglarskiej 5, której ZWiZD jest współwłaścicielem. Okazuje się, że uzyskaniem pożyczki od gminy w tym przypadku, zainteresowanych było aż dwóch (przypomnijmy, że drugi to Gutkowska), na pięciu członków komisji.
W latach 1997 i 1998 dwa kredyty: 12 i 15 tys. zł, każdy na 10 lat, uzyskał na remont swojej kamienicy przy ul. Matejki 29 także prezes miejskiej spółki - Toruńskie Wodociągi Jan Trawiński. Przypomnijmy, że pożyczki od miasta obciążone są w wysokości 3 proc. W tym czasie banki udzielały kredytów na co najmniej kilkanaście, do 20 proc. A o pieniądze od miasta ubiegało się ponad 50 kamieniczników, dostało je, odpowiednio, 22 i 24.
Już ta wyrywkowa i z natury niepełna analiza systemu udzielania przez gminę niskooprocentowanych pożyczek na remont prywatnych kamienic wskazuje, że powinien on zostać poddany dogłębnej kontroli. Także w zakresie tu nie poruszonym, a ważnym, to znaczy sposobu odzyskiwania przez miasto niespłacanych kredytów. Warto by zainteresowali się tą sprawą jeśli już nie obecni, to przynajmniej przyszli włodarze Torunia. Wygląda na to, że będzie co sprzątać.**
