Takie mecze kibice pamiętają latami. Torunianie podejmowali GKS Tychy po trzech porażkach z rzędu i długo zapowiadało się na czwartą. Goście prowadzili 4:1 po dwóch tercjach. W ostatniej działy się na lodzie prawdziwe cuda. Najpierw gospodarze wstrząsnęli defensywą GKS, strzelając trzy gole w ciągu niespełna dwóch minut. Festiwal rozpoczął Ilia Korenczuk, ale to wcale nie było ostatnie słowo Ukraińca.
Końcówka to prawdziwy horror. Tyszanie najpierw trafili w słupek, a na 122 sekundy przed końcem wbili krążek do siatki. Gospodarze rzucili się do rozpaczliwych ataków i już minutę później dogrywkę KH Enerdze zapewnił Korenczuk.
W dogrywce obie drużyny nie wykorzystały swoich szans, a w karnych zagrywkach szczęście uśmiechnęło się do gości, a krążek w bramce umieścili Jean Dupuy i Roman Szturc.
KH Energa - GKS Tychy 5:6 (0:3, 1:1, 4:1, d.0:0, k.0:2)
Bramki: 0:1 Kaskinen - Komorski, Gościński (2:53), 0:2 Jeziorski (5:08), 0:3 Jaśkiewicz - Bagin (12:15), 1:3 Korenczuk - Syty, K. Kalinowski (22:43), 1:4 Sedivy - Wróbel, Komorski (25:03), 2:4 Korenczuk - Zając (41:12), 3:4 Jaworski - Wenker (42:44), 4:4 Koskinen (43:07), 4:5 Dupuy - Boivin (57:58), 5:5 Korenczuk (58:45)
KH ENERGA: Musktukovs - Jaworski, Bajwenko; Syty, Korenczuk, Syty, Zając - Kurnicki, Augstkalns; M. Kalinowski, Koskinen, Viitanen - Ahonen, Gimiński; Elomaa, K. Kalinowski, Jeskanen - Schafer, Wenker, Szyrokow, Olszewski.
