Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital na wierzbie Szpital na wierzbie

DARIUSZ KNAPIK [email protected]
Prezydentowi Włocławka marzą się skarby kawalerów maltańskich, a konkretnie 100 milionów euro. Obiecał mu je człowiek, któremu wyłączono gaz, bo nie płacił rachunków.

     W latach osiemdziesiątych ówczesna władza wymyśliła cudowny lek na bolączki trapiące region włocławski. Miała nim być budowa szpitala wojewódzkiego. Ku pokrzepieniu serc powtarzano to na uroczystościach, zebraniach, konferencjach. Z planów wyszły nici. Na kilkunastohektarowym terenie na osiedlu Michelin do dziś straszą dwa zrujnowane bloki, gdzie miały być hotele dla pielęgniarek. Po latach historia znów zatoczyła krąg.
     W trampkach na mównicy
     W sierpniu prezydent Władysław Skrzypek zwołał konferencję prasową i ogłosił, że we Włocławku powstanie niebawem szpital za 100 milionów euro. Będą się tam leczyć biznesmeni z całej Europy, a w mieście przybędzie ponad 500 nowych miejsc pracy. Dziennikarze pytali o szczegóły, prezydent zasłaniał się tajemnicą, do której surowo zobowiązali go inwestorzy.
     Kilka dni później odbyła się sesja rady miasta. Okazało się, że ludzie, którzy chcą zainwestować we Włocławku miliony euro, nadal nie zamierzają odsłaniać przyłbicy. Przysłali niejakiego Bernarda Dumange. Gdy pojawił się na sali, zapanowała lekka konsternacja.
     Emisariusz wielkiego kapitału przyszedł w trampkach.
     Mówił kulawą polszczyzną, ale za to pięknie. Tak, będzie szpital dla biznesmenów i 500 miejsc pracy. Władze miasta muszą jedynie dać tereny. Pieniądze na budowę i wyposażenie to już zmartwienie jego mocodawców. Co więcej, po pięciu latach inwestorzy przekażą cały obiekt władzom miasta.
     Projekt podobał się większości radnych. Nawet SLD, choć formalnie znajduje się w opozycji, też specjalnie nie oponował. I tak przegłosowano uchwałę, dającą prezydentowi wszelkie pełnomocnictwa do pilotowania inwestycji.
     Prezydent odsłania karty
     Pierwsze konkrety miały paść na spotkaniu klubowych liderów rady miasta, które Skrzypek zwołał pod koniec września. Wtedy prezydent odsłonił pierwszego asa. Tajemniczym inwestorem jest fundacja działająca pod auspicjami kawalerów maltańskich, czyli joannitów. Założony w czasie wojen krzyżowych zakon ma obecnie siedzibę w Rzymie i zajmuje się działalnością charytatywną, głównie budową i prowadzeniem szpitali.
     Zamiast joannitów pojawił się dyrektor znanej niemieckiej firmy Strabak, która prowadzi już w Polsce różne inwestycje. Niemiec wylał jednak na zebranych kubeł zimnej wody. Nie jest żadnym inwestorem, tylko potencjalnym wykonawcą szpitala. Żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Badana jest wiarygodność inwestorów i jeśli będą jakieś niejasne punkty, na umowie można postawić krzyżyk. Na pociechę pozostały dostarczone przez Dumange teczki z materiałami o przyszłym szpitalu. Niestety, sporządzono je w języku francuskim, a poza Dumange uczestnicy nie znali go na tyle, by się czegoś doczytać.
     Stanęło więc na tym, że prezydent będzie dalej pilotował inwestycję, podejmie też starania o pozyskanie terenów pod przyszły szpital. Miał stanąć w tym samym miejscu, gdzie planowano go za PRL, w Michelinie. Trzy hektary należą do miasta, ale dziesięć pozostałych znajduje się w zarządzie wojewody. Dumange złożył też kolejną deklarację. Jego mocodawcy gotowi są dokonać całkowitej modernizacji włocławskiego szpitala. Na swój koszt.
     Trochę erotyki w ratuszu
     W maju gdy we Włocławku nikt jeszcze nawet nie wspominał o szpitalu, na polecenie prezydenta zatrudniono w miejskim wydziale inwestycji Agatę Dumange, żonę przyszłego pełnomocnika zakonu. Przez swoje kontakty miała ściągnąć do miasta tłum inwestorów. Wkrótce okazało się, że oprócz posady w ratuszu pani Dumange jest też współwłaścicielką klubu "Ekstaza" przy włocławskim deptaku, który w swoim czasie zasłynął jako przybytek erotycznych uciech.
     Pani Dumange ze wspólniczką przejęły lokal od stycznia br. zmieniając nazwę na "Chez Bernard". Już jako urzędniczka rozszerzyła działalność, otwierając na deptaku ogródek piwny. Chętnych do sprzedaży piwa na deptaku jest wielu. Każdej wiosny ratusz organizuje przetargi, wydawane są jedynie 4 zezwolenia. Pani Dumange nie pytała nikogo o zgodę, po prostu urządziła ogródek i basta! Wyjaśniono więc protegowanej prezydenta, że złamała prawo i w końcu piwiarnię zamknęła.
     W czerwcu po ratuszu rozeszły się pogłoski, że na pobory pani Dumange wszedł komornik. Minął tydzień, dwa, aż pewnego poniedziałku po prostu nie pojawiła się w pracy i więcej jej już w wydziale nie widziano. Nikt nie potrafi powiedzieć, jakich inwestorów pozyskała dla Włocławka.
     Jeszcze w czerwcu dyrektorzy MPK w głębokiej konspiracji konferowali z mężem pani Agaty. Dumange obiecywał kupno nowych mercedesów, w ciągu roku miały zastąpić wszystkie miejskie autobusy. Stare planowano wysłać do... Afganistanu. Na razie - jednak - projekt pozostaje w sferze planów.
     Szpital na Coca Coli
     Bernard Dumange pochodzi z Belgii, pierwszy raz przyjechał do Polski z transportem darów. Mieszka tu od 10 lat, ma żonę włocławiankę. Przedstawia się jako doktor ekonomii, ale studia zakończył na czwartym roku. Mówi dość dobrze po polsku, gdy jednak przychodzi do trudnych negocjacji czy odpowiedzi na kłopotliwe pytania, tłumaczy się kłopotami językowymi lub korzysta z pomocy żony jako tłumacza.
     We Włocławku najdłużej związał się z firmą "Dromet", gdzie awansował na dyrektora d.s. marketingu. Pracował tam prawie 5 lat, ściągnął też żonę, która była jego asystentką.
     Dumange próbował uszczęśliwić Włocławek szpitalem jeszcze jako dyrektor "Drometu". Fundusze miały pochodzić z odpisów na działalność charytatywną koncernów typu Coca Cola czy Microsoft. Znalazł tereny przy ul. Wiejskiej, rozmawiał z ich właścicielami, którzy bardzo zainteresowali się ich sprzedażą. Przygotowano też powołanie spółki, która miała przez 5 lat zarządzać szpitalem, potem planowano podarować go miastu.
     Prawda, że brzmi to jakoś znajomo? Z wielkich planów wyszły jednak nici. Podobnie jak z innych pomysłów: Castoramy we Wrocławiu, centrum handlowych w Radomiu, Rzeszowie czy Płocku, inwestycji w Rumunii, Rosji, na Ukrainie itd.
     Klęska pod Ursusem
     Największa porażka spotkała Dumange, gdy forsował budowę śródmiejskiego centrum handlowo-usługowego na terenach po włocławskim "Ursusie" i "Ceramice".Powstał piękny projekt, "Dromet" miał wykonywać większość prac. Dyrektor znalazł dwóch niemieckich biznesmenów, którzy nawet wyłożyli środki. Wiosną 2002 roku konsorcjum wygrało organizowany przez ratusz przetarg. W końcu jednak Niemcy wycofali się z interesu, a poprzedni zarząd miasta zarobił na tym ok. 400 tys. zł. zatrzymując wyłożone przez inwestorów wadium.
     Po tej klęsce, w czerwcu 2002 roku, właściciel "Drometu" podziękował za pracę dyrektorowi i jego żonie. Potem Belg znalazł posadę w warszawskim przedstawicielstwie znanej francuskiej firmy, ale po niespełna pół roku był znów bez pracy.
     Od kilku lat państwo Dumange mieszkają w eleganckim bloku na włocławskim osiedlu Południe. Już w ub. roku przestali wnosić opłaty do zarządzającej budynkiem wspólnoty mieszkaniowej. Nie regulują też innych rachunków. Wiosną, tego roku, za zaległe zobowiązania odcięto im gaz.
     Ja powiem krótko...
     - Nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji, na razie dokładnie badamy wiarygodność tych biznesmenów - wyjaśnia prezydent Skrzypek - Wiem, że zakon kawalerów maltańskich rozmawiał też o budowie szpitali w Szczecinie czy w Gdańsku. Niekiedy warto też zająć się koncepcjami, które z pozoru brzmią jak bajka. Ale jeśli tak nie jest? Radni by mi tego nie darowali. W końcu nie ryzykuję ani złotówką, tylko swoim czasem.
     - Kto pan jest? Gazeta? Ja dam tu do pana moja asistentka, bo ja jestem Francuzem i mam trochę słabo po polski... - mówi Bernard Dumange. Po chwili odzywa się kobiecy głos:
     - Ja powiem krótko. To jest projekt, który robimy wspólnie z Urzędem Miasta. Wszystkie niezbędne informacje zostały już radnym przekazane. Wszelkie inne, które dotyczą samego projektu, już na innych płaszczyznach w dalszej perspektywie, są po prostu, jak by tu powiedzieć, konfidencjonalne...
     Asystentka nie kryje, że osoby, które pracują nad projektem, łącznie z "panem doktorem Dumange" nie są zainteresowane udzielaniem informacji, a już w szczególności prasie. Nie chcą bowiem, żeby na tym etapie ktoś im przeszkadzał.
     
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska