Zobacz wideo: Te piękne rośliny mogą być trujące. Uważaj na nie latem!
Wracam tu od czasu do czasy, aby nasycić oczy pięknem krajobrazu, posiedzieć w ciszy, szumu wysokich sosen i dźwięków wydawanych przez drapieżne, krążące nad okolicą ptaki słuchając. Przyjeżdżam tu z Bydgoszczy rowerem, odkładając za sobą podczas całej podróży nieco ponad 50 do 70 kilometrów, w zależności od wybranej trasy. Jest zatem ekologicznie, aktywnie, zdrowo.
Spojrzenie na oczko
Najlepszym punktem obserwacyjnym na zielone łąki i urocze oczko jeziora jest wysoka, porośnięta częściowo lasem i młodnikiem śródlądowa wydma. Moim skromnym zdaniem to jeden z najpiękniejszych widoków na Kujawach i Pomorzu, a świadomość, że niewiele osób tej przyjemności doświadcza, dodaje jej jeszcze większego wymiaru.
W kanonie krajobrazów regionu na pierwszym miejscu są niewątpliwie te nadwiślańskie - od Dobrzynia po Nowe (kujawsko-pomorski odcinek Wisły liczy 205 km), ale to, co widzimy ze wspomnianej wydmy w sercu Puszczy Bydgoskiej jest przysłowiowym „uderzeniem w punkt”. Można jedynie wyobrazić sobie, czy aby doznania nie byłyby jeszcze większe, gdyby terenową nieckę u naszych stóp wciąż wypełniały wody jeziora…
To też może Cię zainteresować
Z rozległego jeszcze przed paroma wiekami akwenu, porównywalnego do nieodległego Jeziora Jezuickiego, zostało tylko maleńkie w porównaniu z całą niecką bezimienne oczko (można by je nazwać Jeziorem Studzienieckim). Oczko jest małe i płytkie, zanikające, a nadmiar wody nadal wyprowadzany jest rowem melioracyjnym. To celowy zabieg, aby po dużych opadach deszczu łąki, a te należą do prywatnych właścicieli, nie zostały zalane.
Z tej przemyślności gospodarzy korzystają też myśliwi, bo całe Łąki Studzienieckie zostały dosłownie obstawione wysokimi ambonami. Jak dla mnie – miłośnika przyrody – to jednak gra nie fair, bo na łąki schodzi się zwierzyna płowa, co na własne oczy widziałem (patrz także zdjęcie!). A wtedy jest jak na talerzu, bez większych szans na ocalenie.
Menonici to uczynili
Łąki Studzienieckie są więc sztucznym tworem, dziełem sprowadzanych tu od końca XVII i na początku XVIII wieku osadników z Niderlandów i Fryzji, których w Polsce nazywano Olędrami lub - ze względu na ich wyznanie – menonitami.
Na osiedlenie się nad jeziorem i w wielu innych miejscach w Puszczy Bydgoskiej pozwalali im bydgoscy starostowie, którym zależało na zagospodarowaniu niemal bezludnych wcześniej terenów. A trudno było tu gospodarować, bo ziemie były i nadal są piaszczyste, pokryte tylko cienką warstewką gleby.
Olędrzy zajęli się tym, co potrafili najlepiej, czyli osuszaniem jeziora, którego wody skierowali Kanałem Chrośnieńskim do Zielonej Strugi i tak zaczęli zyskiwać coraz większe połacie łąk. Karczowali też na swoje potrzeby lasy. Wieś Chrośna istniała jeszcze przed przybyciem Olędrów - już w roku 1523 pod nazwą Krosno, a jej pierwszym właścicielem był Franciszek Żelechnicki.
Gdy w roku 1772 nastał I rozbiór Polski, tereny te włączono w granice królestwa Prus i do puszczańskiej osady u brzegu kurczącego się jeziora zaczęli napływać niemieccy osadnicy. Osadę nazwano wtedy Krossen. W roku 1920, gdy Polska wróciła na te tereny, wieś liczyła 314 Niemców i zaledwie 5 Polaków. Niemcy dominował tu do końca II wojny światowej. Zachowało się po nich wiele domów z czerwonej cegły. Po przejściu frontu i ucieczce lub wysiedleniu dawnych gospodarzy, ich miejsce zajęli Polacy napływający z głębi kraju i z Kresów Wschodnich.
Studnia bez dna
Tu, gdzie z dawnego jeziora zachował się tylko jego niewielki fragment, jest wyjątkowo pięknie, a przy tym tajemniczo – jedna z legend podaje, że znajdowała się tu "Święta Studnia".
Dlaczego święta, tego nie wiadomo, być może z tego powodu, że jej dna żadną miara nie dało się zmierzyć. Ale to właśnie od owej studni wzięła się nazwa – Łąki Studzienieckie. Legenda mówiła też, że studnia połączona była podziemnym ciekiem (może nawet tunelem) ze znajdującym się ok. 8 km na zachód Jeziorem Jezuickim.
Studni już nie ma, być może zapadła się w grząskim, torfowym gruncie. Ale magia tego miejsca została.
Relikt epoki lodowcowej
Wyjaśnienia wymagają jeszcze dwie kwestie: skąd wzięły się te jeziora, a także powszechne w Puszczy Bydgoskiej wydmy śródlądowe?
Około 12 tysięcy lat temu kończyła się ostatnia epoka lodowcowa (późny glacjał) i wody topniejącego w tych okolicach lądolodu utworzyły ogromną rzekę, którą określa się jako pra-Wisłę. Spadek terenu kierował ją na zachód ku Morzu Północnemu, kształtując też ogromną dolinę. Znalazły się w niej m.in. przyszłe Łąki Studzienieckie, zatem tutejsze jezioro jest reliktem tej epoki. Podobnie jak Jezuickie, czy Stare opodal Gniewkowa. Było też wiele pomniejszych jeziorek i terenów podmokłych, które do dziś są odwadniane przez różne cieki. Największym z nich jest Zielona Struga znajdująca ujście w Wiśle na wysokości leśniczówki Dybowo.
To też może Cię zainteresować
Gdy wody pra-Wisły opadły, zostały po niej ogromne ławice piasków. Zachodnie wiatry spiętrzyły je w wydmy do 30 - 40 m wysokości względnej (nad poziom terenu), a nad poziom morza sięgające 116 m (jak w przypadku pobliskiej Szwedzkiej Góry). Roślinność, która je później porosła, utrzymała je w tym kształcie.
Jak dojechać
Najlepszy dojazd w serce Puszczy Bydgoskiej zapewnia lokalna droga (gładki asfalt) Solec Kujawski – Chrośna – Nowa Wieś Wielka. Samochód można zostawić we wsi Chrośna i dalej poruszać się pieszo lub na rowerze.
Można zatem wybrać odchodzący do wspomnianej drogi i głównego szlaku żółtego na zachód szlak niebieski, którym rowerem na miejsce pod jeziorko dojeżdża się w 10 - 15 minut.
Autor tekstu dojechał tu Żółtym Szlakiem Puszczański. Z bydgoskiego Łęgnowa do węzła szlaków w Chrośnej jest 17 km. Żółty szlak prowadzi dalej do Gniewkowa przez Osiek Wielki, a to kolejne 25 km. Szlak niebieski do Przyłubia liczy 16,2 km, a zielony do Nowej Wsi Wielkiej 11 km.
Tajemnica Świętej Studni i krajobraz zachwycający Puszczy By...
