Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak, Niemcy do nas strzelali

Rozmawiała HANKA SOWIŃSKA [email protected]
Rozmowa z dr. TOMASZEM CHINCIŃSKIM, historykiem z Instytutu Pamięci Narodowej

- Przed 67 laty 1 września też przypadał w piątek. W niedzielę, 3 września, w jeszcze spokojnej Bydgoszczy nic nie zapowiadało dramatu. Jednak w mieście doszło do tragicznych wydarzeń. Niemcy mówili, i do dziś tak uważają, że był to Bromberger Blutsonntag ("bydgoska krwawa niedziela"). A co - pana zdaniem - wydarzyło się 3 i 4 września 1939 r.?
- Na podstawie źródeł, które poznałem w ostatnich latach, jestem przekonany, że w Bydgoszczy doszło do niemieckiej dywersji i krwawego jej stłumienia. Dzisiaj już nie mam co do tego wątpliwości. Do wycofującego się przez miasto polskiego wojska strzelali niemieccy dywersanci. W tym czasie dochodziło także do licznych nadużyć, przede wszystkim samosądów, nad którymi nie było kontroli władz. Taki obraz wyłania się m.in. z dokumentów polskiej armii, a dokładnie wojskowych meldunków z 3 września. Na szczególną uwagę zasługują meldunki płk. Aleksandra Aleksandrowicza, szefa Oddziału III sztabu Armii "Pomorze" i gen. Władysława Bortnowskiego, dowódcy Armii "Pomorze". Nie da się podważyć wojskowych źródeł, powstałych "na gorąco", a także późniejszych relacji. W meldunku z 3 września, z godziny 18. 52, płk Aleksandrowicz napisał, że spotkano się z dywersją na niespotykaną skalę i krwawo ją stłumiono. Natomiast w spisanej w 1942 roku relacji, która znajduje się w Centralnym Archiwum Wojskowym wspomina, że niejednokrotnie dywersanci byli poprzebierani w polskie mundury.

- O takich przebierańcach opowiadała mi dwa lata temu sędziwa bydgoszczanka Celina Górska. 3 września ona, jej rodzina i sąsiedzi opuścili dom na Czyżkówku. Szli do centrum. Do kolumny dołączyli mężczyźni w polskich mundurach, ale przez całą drogę do nikogo się nie odezwali.
- Zachowała się instrukcja dla wojsk zaangażowanych w Polsce, wydana przez dowództwo Wehrmachtu. Oryginał znajduje się w archiwum we Freiburgu, a kopia w Instytucie im. Sikorskiego w Londynie. To znany historykom dokument, publikowany wiele razy, w którym instruuje się wojsko, jak ma się zachowywać wobec obywateli polskich narodowości niemieckiej. Jest w nim napisane, że w Polsce będą dywersanci, wspierający działania Wehrmachtu, w polskich mundurach. Mówi się w nim, jak ich rozpoznawać, jak się z nimi obchodzić. Chciałbym podkreślić, że szczegółowy opis tego, co działo się w mieście, jest bardzo skomplikowany. W 1940 roku szef Oddziału II sztabu Armii "Pomorze" płk Antoni Rosner napisał, że żołnierze 27. dywizji piechoty, którzy wycofywali się przez Bydgoszcz, urządzili krwawą niedzielę. To wskazuje, że mogło dochodzić do wielu niekontrolowanych wypadków. Jest też bardzo ciekawa relacja, spisana w Nicei przez gen. Zdzisława Przyjałkowskiego, dowódcy stacjonującej w Bydgoszczy 15. dywizji piechoty. Zawarte są w niej kolejne etapy walki z dywersją.

- Właśnie minęły trzy lata od opublikowania w "Gazecie Wyborczej" wywiadu z prof. Włodzimierzem Jastrzębskim. To w nim bydgoski historyk ogłosił, że 3 i 4 września w Bydgoszczy doszło do rozruchów, w których ofiarami padli miejscowi Niemcy. Swą teorią wprawił w osłupienie nie tylko historyków. Kilka pokoleń Polaków było przekonanych o niemieckiej dywersji w Bydgoszczy. Pan też?
- Tak. I nadal jestem. Moim zdaniem problem tkwi w czym innym. W rodzimej literaturze, powstałej m.in. na podstawie relacji świadków, pomijano samosądy na dywersantach i bydgoszczanach niemieckiego pochodzenia. Byłem bardzo zmieszany, gdy w Instytucie Zachodnim w Poznaniu czytałem rękopisy, które ukazały się drukiem w książce Edwarda Serwańskiego*. W opublikowanych relacjach zostały pominięte fragmenty, mówiące o egzekucjach na niemieckich dywersantach.

- To grzech zaniechania historyka, który nie chciał podpaść ówczesnej władzy czy tylko ołówek cenzora?
- Prof. Serwański zbierał relacje w latach sześćdziesiątych. Wtedy w historiografii takie elementy były pomijane. Uważam jednak, że zrobił duży błąd, ukazując te wydarzenia tak bardzo jednostronnie. W latach 80. cenzura już tak nie ingerowała w publikacje dotyczące przeszłości, więc to chyba jednak wina autora. Niestety, prof. Serwańskiego już nie możemy zapytać, bo nie żyje. Ważne jest, aby wydarzenia z 3 i 4 września pokazywać całościowo: obok niemieckiej agresji i niemieckiego podstępu konieczne jest przedstawienie reakcji polskich mieszkańców Bydgoszczy. Pokreślam - reakcji. Nie zapominajmy, że do podobnych wydarzeń doszło w innych miastach - Poznaniu, Lesznie, Rawiczu, Pszczynie. Ośrodków, w których niemieccy dywersanci strzelali do polskiego wojska było kilkadziesiąt. I wszędzie te wystąpienia spotkały się ze zdecydowaną kontrakcją polskiego wojska. Działania dywersyjne ściągnęły represje na całą grupę narodową. Podczas walk z dywersantami dochodziło niejednokrotnie do samosądów. Śmierć ponosiły osoby przypadkowe i niewinne. W Bydgoszczy była tylko większa skala. Z powodu niemieckiej propagandy urosło to do wielkiego wydarzenia.

- Jesienią 2003 roku IPN powołał specjalny zespół złożony z historyków z kilku ośrodków naukowych. Jego szef, prof. Paweł Machcewicz mówił wówczas "Pomorskiej", że zadaniem badaczy będzie odnalezienie jak największej liczby dokumentów, w miarę dokładne odtworzenie wydarzeń i sporządzenie list ofiar po obu stronach. Wszystkie zamierzenia udało się zrealizować?
- Dotarliśmy do bardzo wielu dokumentów w archiwach polskich i zagranicznych, dotychczas nieznanych. Mam na myśli m.in. akta polskiej armii i niemieckiej Abwehry, mówiące o przygotowaniach dywersji w Bydgoszczy. Zapoznaliśmy się także z relacjami oficerów Wojska Polskiego, przechowywanymi w Londynie oraz dotąd niedostępnymi i nieupublicznianymi relacjami świadków, które były zbierane przez prokuratorów Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Bydgoszczy w latach 40. i 60.

- Wiem, że wysłano je Norymbergi, gdzie toczył się proces hitlerowskich zbrodniarzy, ale podobno zaginęły.
- Rzeczywiście, ogromna część przepadła. Zachowała się ponad setka relacji, które znajdują się w warszawskim archiwum IPN. Na ich podstawie, a także wykorzystując pozostałe akta, które udało się odnaleźć, będziemy mogli przedstawić szerszy obraz wydarzeń. Dochodziło wówczas w Bydgoszczy do bardzo różnych działań. O tym jeszcze nie mówiłem, ale są źródła potwierdzające fakt pomyłkowego strzelania Polaków do Polaków. To jednak nie zmienia całościowego obrazu, bo w każdej walce zdarzają się takie sytuacje.

- Na ile udało się odtworzyć imienną listę ofiar po obu stronach?
- Nad tym nadal pracujemy. Dotarliśmy do archiwum Urzędu Stanu Cywilnego. Niektórzy historycy są tym faktem zdziwieni, bo twierdzili, że ono nie istnieje. Sprawdzamy też akta bydgoskich parafii.

- Efekt trzyletniej pracy poznamy w połowie przyszłego roku. Co to będzie?
- Ukażą się dwa tomy - studia i dokumenty. Wyszliśmy z założenia, że do prawdy będziemy się zbliżać przez analizę poszczególnych aspektów. W studiach znajdzie się m. in. problem mniejszości niemieckiej w okresie międzywojennym, sprawa dywersji na całym Pomorzu. Zanalizujemy też historiografię niemiecką i polską, będzie studium porównawcze dotyczące wydarzeń w Inowrocławiu, bo kilka dni później tam również doszło do dywersji. Zrezygnowaliśmy natomiast z przedstawienia autorskich interpretacji tamtych wydarzeń. W drugim tomie znajdą się źródła. Na ich podstawie czytelnik będzie mógł sam sobie wyrobić zdanie.

- Rozumiem, że w publikacji nie znajdzie się zdanie, iż w Bydgoszczy dywersji nie było.
- Zostawiamy autorom swobodę wypowiedzi.

- Ale swoboda czy nowatorska interpretacja musi mieć podstawy w źródłach. Tego, w odniesieniu do rewelacji prof. Jastrzębskiego, nie ma.
- Opublikujemy relacje niemieckie, przechowywane w archiwum w Bayreuth. One w większości zaprzeczają niemieckiej dywersji.

- Zastanawiam się, czy prace zespołu wzbudziły jakiekolwiek zainteresowanie niemieckich historyków.
- Nie. Poza Günterem Schubertem**, który 17 lat temu napisał książkę o "bydgoskiej krwawej niedzieli" (jedyna, w której autor niemieckiego pochodzenia przyznaje, iż w Bydgoszczy doszło do niemieckiej dywersji - przyp. H. S.) nikt w ostatnim czasie nie podjął profesjonalnych badań na ten temat. Prawda jest taka, że nikogo - poza ziomkostwem - ta sprawa nie interesuje.

*Serwański, Dywersja niemiecka i zbrodnie hitlerowskie w Bydgoszczy na tle wydarzeń w dniu 3 IX 1939, Poznań 1984, wyd.II
**Günter Schubert, Bydgoska krwawa niedziela. Śmierć legendy, Bydgoszcz 2003 (w Niemczech książka ukazała się w 1989 r.)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska