MKTG SR - pasek na kartach artykułów

TKH w poszukiwaniu punktów

Paweł Kumiszcze
Fot. Lech Kmiński
Po porażkach z GKS Tychy i Cracovią toruńscy hokeiści będą szukać punktów na Olivii. Mecz ze Stoczniowcem zakończy drugą rundę sezonu zasadniczego.

Zespół Henryka Zabrockiego ze względu na liczne osłabienia był w tym sezonie spisywany na straty, ale póki co radzi sobie bardzo dobrze. W ostatnim spotkaniu gdańszczanie pokonali w Sosnowcu Zagłębie 5:4, zdobywając zwycięską bramkę w ostatnich minutach. - Kontrolowaliśmy to spotkaniu do czasu, aż przydarzyły nam się dwa błędy przy zmianie formacji w drugiej tercji - twierdzi Zabrocki. - Potem udało się urwać pkt. Jankowskiemu, kiedy graliśmy w osłabieniu, ale gospodarze wyrównali po raz kolejny. Dopiero strzał Rompkowskiego i dobitka Skrzypkowskiego załatwiły sprawę.

W ostatniej rundzie mecz pomiędzy TKH a Stocznią skończył się porażką torunian w dogrywce. - Nie patrzymy w tabele i nie popadamy w triumfalizm - mówi trener Gdańska. - Szanujemy naszego najbliższego rywala i wiemy, że łatwo nie będzie tym bardziej, że w drużynie jest kilka kontuzji.

Jak frajerzy
Na urazy narzekają Milan Furo, Bartosz Leśniak, Sylwester Soliński i Ondrej Prokop. W TKH nie wystąpi raczej chory Rudolf Vercik, który nie brał też udziału w niedzielnym spotkaniu z Cracovią. Mecz z brązowymi medalistami Polski został przegrany, ale mógł się potoczyć nieco inaczej, gdyby w dziewiątej minucie niepozorny strzał Marmurowicza znalazł drogę do siatki. - Te wrzutki w kierunku mojej bramki były dla mnie najbardziej nieprzyjemne, bo trudno było przewidzieć jak odbije się krążek od tafli - przyznaje Radziszewski. - Przy strzale Marmurowicza miałem sporo szczęścia, bo guma odbiła się jeszcze od moich spodni, a później od słupka. To byłaby kuriozalna bramka, ponieważ nawet sam strzelec był już odwrócony i zjeżdżał do boksu, nie mając pojęcia, co się dzieje.

Krakowski bramkarz nie był pewnym punktem swojego zespołu, ale to nie jemu przydarzył się największy błąd. Przy trzeciej bramce dla Cracovii popełnił go Daniel Kachniarz. - To jest zawsze ryzykowna decyzja, tym bardziej, że odległość jaka dzieliła Kachniarza od krążka była spora - mówi Radziszewski. - Mógł on jeszcze ewentualnie rzucić się w to miejsce wślizgiem i ściąć Damiana Słabonia, może wtedy wyszedłby z tej sytuacji obronną ręką.

"Kacha" miał zaliczył znacznie lepszy występ w meczu z Tychami i wydatnie przyczynił się do uzyskania przez torunian punktu, po tym jak zastąpił między słupkami Plaskiewicza. - Zachowaliśmy się jak frajerzy - mówi Wojciech Matczak. - Zagraliśmy naprawdę dobrą pierwszą tercję, ale potem zawodnicy odpuścili. Wyrównująca bramka dla TKH to już w ogóle była niepotrzebna sytuacja. Najpierw Michał Garbocz wybił na uwolnienie. Potem po wznowieniu Bacul zagrał po bandzie do Bagińskiego, który nie zdążył do krążka. Ten trafił do Cychowskiego, a następnie do Vercika.

Socziemu puściły nerwy
W piątkowym pojedynku dwie bramki zaliczył Łukasz Sokół, który później zapisał się mniej chlubnym czynem, pokazując w stronę kibiców obraźliwy gest. - Podczas spotkania byłem wielokrotnie obrażany, ale starałem się nie prowokować kibiców chociażby nadmierną radością po strzelonych bramkach - tłumaczy Sokół. - Wyzwiska kibiców osiągnęły punkt kulminacyjny, podczas gdy byłem na karze, a także, kiedy otrzymałem uderzenie krążkiem w kolano. W końcu puściły mi nerwy. W sumie nie spodziewałem się lepszego przyjęcia w Toruniu, bo nawet jak grałem w TKH to zdarzały się takie incydenty. Niektórym po prostu przeszkadzało, że jestem z Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska