To był 23 kwietnia 2017 roku. Wypadek w Chełmnie, który zmienił jego życie i wszystkie plany. Tomasz Gollob doznał poważnych obrażeń, walczył o życie i zdrowie. Teraz walczy o powrót do sprawności. I snuje kolejne plany.
Do trudnych wspomnień związanych z wypadkiem Gollob wrócił razem z Marcinem Majewskim z Canal+. Wrócili nie tylko na miejsce wypadku, ale również do ludzi, którzy byli uczestnikami lub bliskimi obserwatorami tych wydarzeń. Wszystko pokazali w 5. rocznicę wypadku, w reportażu "Czas" na antenie Canal+.
W niedzielę, 23 kwietnia 2017 Gollob miał startować w meczu ligowym grudziądzkiej drużyny (wtedy reprezentował barwy GKM). Rano postanowił potrenować na crossie, choć to odradzali mu najbliżsi - mama, ojciec, działacze grudziądzkiego klubu.
Dla Golloba trening na motocrossie był jednak normą. - To miał być tylko trening i jeden start w zawodach motocrossowych - wspominał w reportażu w Canal+. Po przejechaniu jednego kółka sprawdził czas, chciał się poprawić i znów ruszył w trasę. - I to był błąd. Mijałem zawodnika, który jechał moim torem i mnie spowalniał. Wyprzedziłem go, był skok przed zakrętem, przyspieszyłem. Wjechałem na odcinek, który był mi mało znany... i stało się... Przednie koło stanęło w miejscu, kierownica uderzyła na wysokości serca, uderzyłem o tor. Uciskał mnie gorset, było mi duszno i ciasno. Poprosiłem, by odpiąć mi osprzęt chroniący kręgosłup. Potem stwierdziłem, że nie czuje nóg... I film mi się urwał - mówił.
Z Chełmna Gollob trafił od razu do szpitala wojskowego w Bydgoszczy, gdzie czekał już prof. Marek Harat. Neurochirurg, który nie raz "składał" żużlowca po wypadkach. Tym razem jednak obrażenia były poważniejsze.
- Tomek miał wykonane podstawowe badania, w tym tomografię całego ciała. Widziałem już, z jak poważnym urazem mamy do czynienia. Kręgosłup ze złamanym trzonem TH7. Uraz bardzo niestabilny, górna część odcinka piersiowego kręgosłupa i odcinek szyjny oraz dolna część piersiowego były niepołączone. Tomek był nieprzytomny, miał wstrząśnienie mózgu, porażony rdzeń, stan zagrożenia życia - wyliczał lekarz. - Presja czasu w takich przypadkach jest olbrzymia. Ważny jest czas od urazu do odbarczenia, czyli zlikwidowania ucisku. Wykonanie operacji w odpowiednim czasie nie gwarantuje oczywiście sukcesu. Rdzeń, z bardzo delikatną strukturą, o delikatnej konsystencji, z naczyniami na wierzchu, zostaje uderzony odłamem kostnym. Wtedy powstaje stłuczenie rdzenia, nazywamy to martwicą krwotoczną w obrębie rdzenia, która powoli prowadzi do tego, że kolejne struktury układu nerwowego zostają uszkodzone. Nawet jeśli nie została przerwana ciągłość rdzenia, to rdzeń przestaje działać - tłumaczył.
Skomplikowana operacja trwała około trzech godzin. Co najważniejsze, udało się ustabilizować pacjenta i jego kręgosłup. Potem rozpoczęła się długa i bolesna walka o powrót do zdrowia i sprawności.
Tomek źle to znosił. Miał ogromne bole neuropatyczne, potęgowane przez bolesne infekcje układu moczowego. Był zakażony bakterią, a my mieliśmy tylko jeden antybiotyk, na który była wrażliwa. Co kilka, kilkanaście tygodni to wracało i nie pozwalało mu normalnie funkcjonować. Był na bardzo silnych lekach, przez pewien czas z grupy leków narkotycznych - opowiadał prof. Harat.
Pojawił się koronawirus, a Tomkowi nie udało się uniknąć zakażenia. - Był ciężki moment, gdy termometr pokazywał 40 stopni i człowiek nie miał już na nic wpływu - wspominał Gollob. Koronawirusa pokonał, a prof. Harat jest zdania, że koronawirus przestroił odporność jego organizmu, a dzięki temu udało się też w końcu pokonać wcześniejsze infekcje.
Teraz Gollob poddaje się intensywnej rehabilitacji. Regularnie ćwiczy pod okiem Łukasza Sielskiego, z Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej w Bydgoszczy. - Przyjechał do mnie Tomek bardziej bólowy, mniej ruchomy z mniej stabilnym tułowiem. Teraz mamy jakieś delikatne ruchy w kończynach, potrafimy je pobudzić do ruchu - mówił w reportażu.
Gollob jest coraz bardziej samodzielny. Ważnym momentem był dzień, w którym znów mógł siąść za kierownicą samochodu. - Autem jeździ się trochę inaczej. Jedną ręką kieruję, drugą dodaję gazu czy hamuję, bo nie mogę tego robić nogami. Jeszcze...
Wierzę, że prędzej czy później to nastąpi - zapewnił.
Ma wsparcie najbliższych, przyjaciół, wielu kolegów z żużlowego toru - w tym Piotra Protasiewicza, z którym przez lata rywalizowali na torze, nawet kiedy razem jeździli w barwach Polonii Bydgoszcz. To wspomnienie jego wizyty w szpitalu Gollob wspomniał w reportażu z ogromnym wzruszeniem...
Jest też aktywny zawodowo - od kilku sezonów komentuje mecze na antenie Canal+. - Bardzo się cieszę, że nie zostałem z tyłu. Że wiele osób stworzyło mi możliwości, bym nie został w domu, w bólach, problemach, bym szedł do przodu. Pokonywanie przeciwności, w sporcie, biznesie, czy w życiu, budują człowieka - zapewnił.
Jakie ma marzenia? Pierwsze - oczywiście - to stanąć na nogi. - Wierzę, że kiedyś mi się uda - powtarza. Drugi cel, to wystartować w rajdzie Dakar, specjalnie przystosowanych samochodzie. - Chcę to zrobić, ale jako kierowca - podkreślił.
Reportaż Marcina Majewskiego "Czas", można obejrzeć wCanal+ online.
