Toruński radny Andrzej Jasiński zamiast na komisję, poszedł do wnuka

W poniedziałek radni miasta mieli zebrać się na nadzwyczajnej komisji infrastruktury i ochrony środowiska. Mieli zająć się sprawą pani Małgorzaty Rybackiej, której prezydent miasta odmawia wykupu wynajmowanego od 70 lat domu. Przypomnijmy, urząd chce pozbyć się lokatorki, eksmitując ją do innego lokalu, a nieruchomość ma być przeznaczona na potrzeby rodzinnego domu dziecka.

Czytaj także: Toruń: Ratusz żąda eksmisji mieszkanki, która stara się wykupić dom

W tę kontrowersyjną sprawę zaangażowali się radni PO, którzy domagali się najpierw postawienia sprawy na sesji radny miasta. Gdy to się nie udało, zawnioskowali o powołanie komisji do rozpatrzenia tej sprawy. Na komisję nie stawili się jednak radni rządzącej koalicji.
Dlaczego?

Andrzej Jasiński, radny Czasu gospodarzy początkowo tłumaczył się, że miał inne obowiązki, nie umiał jednak dokładnie sprecyzować, o której godzinie i w jakich ważnych dla miasta sprawach uczestniczył. Później przyznał: - Być może było tak, że opiekowałem się w tym czasie wnukiem - przypomina sobie radny.

Jasiński zapewnia jednak, że jest sumienny w wykonywaniu obowiązków radnego. - Jestem obecny na wszystkich sesjach, głosuję, biorę udział w pracach komisji - wymienia.

Na komisję nie stawił się też Marian Frąckiewicz z SLD. - Od początku uprzedzałem, że mnie nie będzie. Miałem inne obowiązki - ucina przewodniczący rady miasta.

Kolejnym nieobecnym był Krzysztof Buława, radny niezrzeszony. Jego telefon milczy.

- Jestem przekonany, że radni specjalnie nie przyszli na tę komisję - ocenia Michał Rzymyszkiewicz, radny PO, także członek tej komisji. - Założę się, że gdyby trzeba było wręczać komuś kwiaty, na pewno by się zjawili. Ale ta sprawa jest dla miasta niewygodna. Radni z prezydenckiej koalicji nie chcą więc nią się zajmować, próbując zamieść niewygodne rzeczy pod dywan.

Głowy w piasek nie schował natomiast Jarosław Beszczyński, który przeprosił za niewłaściwe zachowanie. Radny Czasu gospodarzy po spotkaniu prezydenta z mieszkańcami w Kaszczorku podszedł do jednego z pikietujących Młodych Demokratów i oślepił go fleszem aparatu fotograficznego.

Czytaj też: Incydent na spotkaniu prezydenta z mieszkańcami. Radny oślepił fleszem Młodego Demokratę

Działacze chcieli wnieść skargę do przewodniczącego rady miasta. - Wycofaliśmy się z tego pomysłu, ponieważ radny przeprosił mnie za pośrednictwem innego radnego - mówi Marcin Wiśniewski, uczestnik pikiety.

Skargi na radnych od mieszkańców zdarzają się niezwykle rzadko. W tej kadencji ich nie było. Nie oznacza to jednak, że radni nie ponoszą "kary" za niewywiązywanie się ze swoich obowiązków.

- Za każdą nieobecność na sesji czy posiedzeniu komisji potrącane jest z diety 10 proc. - mówi Wanda Łuczak, szefowa biura rady miasta. - Oczywiście, zdarzają się takie nieobecności, ale są one sporadyczne. Np. w listopadzie były tylko trzy przypadki potrąceń, a w lutym br. roku - cztery.

Radny może też stracić mandat, jeśli działa niezgodnie z ustawą o samorządzie gminnym. Taką sytuację mieliśmy w 2010 r., gdy mandat uchylił Przemysławowi Pawlikowskiemu wojewoda kujawsko-pomorski. Rajca wynajmował lokal w przychodni należącej do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, czyli miejskiej instytucji. Prowadził tam swój gabinet stomatologiczny. Zgodnie z przepisami rajca nie może jednak wykorzystywać w taki sposób majątku gminy.

Radnych z komisji infrastruktury i ochrony środowiska nie czeka jednak kara. Obecność na nadzwyczajnych komisjach nie jest obowiązkowa. Radni PO zapowiadają, że po świętach wielkanocnych ponownie zwołają komisję.

Wiadomości z Torunia