Ich zdaniem Tomasz Marcinkowski, przewodniczący miejskiego samorządu, prowadził tak ostatnią sesję, by utrudniać opozycji składanie interpelacji i udział w dyskusjach nad projektami uchwał.
Starszy człowieku...
- Głosu w dyskusji powinno się udzielać według kolejności zgłoszeń radnych. Chęć udziału w dyskusji sygnalizował więc pan Rosiński z SLD, potem radni z rządzącej koalicji, a następnie ja. Pan przewodniczący zrobił jednak wszystko, aby ostatnie słowo należało do koalicji. Mimo kolejności zgłoszeń, do dyskusji wywołał wpierw radnego Rosińskiego i mnie, uniemożliwiając ustosunkowanie się do tego, co powiedziała koalicja - przypomina radny Andrzej Kieraj.
Czytaj: Prokuratura uznała skargę radnego. Sprawdzi urzędników inowrocławskiego ratusza
Opozycja uważa, że uniemożliwiono jej tez zabrać głos w ramach tzw. ad vocem i odnieść się do wypowiedzi prezydenta i wiceprezydenta. - W zamian usłyszeliśmy, że próbujemy wywołać niepokój wśród mieszkańców - dodaje Kieraj.
Radny poczuł się też urażony, gdy przewodniczący nazwał go starszym człowiekiem i odesłał na uniwersytet trzeciego wieku.
- Smutnym jest też stopień ubezwłasnowolnienia przeciwników politycznych poprzez zapis w statucie miasta dający zaledwie 3 minuty na odczytanie interpelacji. Niedopuszczalne jest też i to, że do dyskusji nie dopuszcza się osób, które wcześniej nie zgłosiły takiej woli. Przecież pytania i chęć dopowiedzenia pewnych rzeczy może zrodzić się dopiero w trakcie debaty - zauważa Ryszard Rosiński.
Radni to ustalili
Tomasz Marcinkowski odpiera zarzuty. - Trzy minuty na złożenie interpelacji, to nie mój wymysł, tylko decyzja rady. Przyjęta w formie uchwały regulacja do statutu - komentuje.
Przewodniczący dodaje, że każdy kto chce, ma prawo brać udział w dyskusji. Wystarczy zgłosić się przed tym punktem. - Radni podnoszą ręce, a sekretarz obrad ich zapisuje. I tak, najczęściej zabiera głos pan radny Kieraj z SLD - przypomina Marcinkowski.
Dodaje on również, że stara się nie ucinać wypowiedzi samorządowcom. Ma jednak prawo do ingerowania, gdy dyskusja zbacza na inny temat niż omawiany. Przekonała się o tym nie tylko opozycja, ale i koalicja. - Nie może być też i tak, że radny mówi ile chce. Jeśli wypowiedź przekracza piętnaście minut, to trzeba dać sygnał, że jest za długa. Tymczasem radny Kieraj potrafi mówić 17, a nawet i 19 minut - dodaje przewodniczący.
Zdaniem Marcinkowskiego, sformułowanie "starszy pan" użyte w stosunku do Kieraja nie było obraźliwe. Przewodniczący przypomina natomiast, że radny porównywał już niektórych radnych do różnych zwierząt. - Mam też dwie pisemne skargi radnych, którzy uważają, że pan Kieraj użył w stosunku do nich słów uznawanych powszechnie za obraźliwe - komentuje Tomasz Marcinkowski.
Czytaj e-wydanie »