Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ubezpieczenia kredytów. Oto haczyki, przez które wcale nie jesteśmy chronieni

agad, Agnieszka Domka-Rybka [email protected]
Kredyt pani Teresy z Bydgoszczy też jest ubezpieczony. Wspólnie z nią znaleźliśmy w jej umowie haczyki
Kredyt pani Teresy z Bydgoszczy też jest ubezpieczony. Wspólnie z nią znaleźliśmy w jej umowie haczyki Agnieszka Domka-Rybka
Bydgoszczanka pożyczyła 15 tys. zł. Twierdzi, że bank zmusił ją do wykupienia ubezpieczenia za 4,5 tys. zł. Sporo kosztuje i niewiele pomaga.

To nie jedyny przypadek w naszym regionie, że klientów naciąga się na drogie usługi, z których nie mają korzyści. Często są to pieniądze wyrzucone w błoto.

- Zagadali mnie w banku, nie dopuścili do głosu - wspomina pani Teresa.  - Wzięłam 15 tys. zł kredytu na pięć lat. Moja rata wynosi 460 zł. Łącznie ze składką na ubezpieczenie na życie. W sumie muszę oddać aż 27 tys. zł! Koszt samej polisy to 4,5 tys. zł. Sugerowali, że, jeśli się nie zgodzę, kredyt będzie dużo droższy. Zachęcali, że w przypadku mojej śmierci, ubezpieczyciel spłaci raty. Teraz już wiem, że to nieprawda.

Haczyk w umowie kredytowej: jaka śmierć?

W umowie są haczyki. I tak np. w punkcie 4. czytamy m.in., że firma będzie chciała poznać okoliczności naszej śmierci. Co to znaczy, na własnej skórze przekonała się pani Janina, emerytka z Inowrocławia, klientka konkurencyjnego banku: - Mąż wziął kredyt z ubezpieczeniem na życie. Ciężko chorował i, niestety, po roku zmarł. Płacę za niego, bo gdy przyszło co do czego, okazało się, że firma ubezpieczeniowa nie ponosi odpowiedzialności, gdy ktoś umiera naturalnie, w wyniku choroby. Tylko, jak zginie w wypadku.

Inny przykład z życia wzięty: - Wcisnęli mi ubezpieczenie do konta - mówi pan Jacek z Bydgoszczy. - Rzekomo mogłem liczyć na odszkodowanie w razie wypadku i, pech, złamałem rękę. Nic nie dostałem, bo... ręka została na swoim miejscu. Gdyby mi ją na przykład urwała maszyna, wtedy by zapłacili. Ale kto powie klientowi o takich szczegółach?

Pani Barbara z Grudziądza była ostrożniejsza. Kupowała meble na raty i, gdy zaproponowano jej ubezpieczenie od utraty pracy, zapytała, jak długo będzie ją chronić. - Odpowiedź brzmiała, że dwa miesiące. Czy to ma sens, gdyby mnie naprawdę zwolnili z pracy? Chyba nie! - mieszkanka Grudziądza cieszy się, że nie dała się naciągnąć.

- Większość polis oferowanych przez banki to tylko narzędzie do powiększania wyników sprzedaży, a nie ukłon w stronę klientów - ostrzega Malwina Wrotniak, analityk z portalu Bankier.pl. - Często od jakości ważniejsza staje się liczba podpisanych umów. Niektórzy sprzedawcy, dla poprawienia statystyk, jedynie pobieżnie opowiadają o polisie. Inni są gotowi wprowadzić w błąd i sprzedać ubezpieczenie, które z racji tak zwanych wyłączeń ochrony będzie dla klienta bezużyteczne.

Tańszy kredyt? Znaczy... droższy

Jednak to, że polisy są sprzedawane nie zawsze uczciwie nie znaczy, że są z gruntu złe. Dlatego zanim podpiszemy umowę, upewnijmy się czy to oferta dla nas. Bądźmy przezorni, pytajmy, gdy mamy wątpliwości.

I jeszcze jedna ważna sprawa: ubezpieczenie nie jest obowiązkowe! Gdy bank kusi, by się na nie zdecydować i oferuje w zamian niższe oprocentowanie kredytu, policzmy, czy czasami to wyższe nie będzie w efekcie tańsze niż koszt ubezpieczenia. To może być bowiem 2-4,5 proc. wartości kredytu.

 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska