Sielec, niewielka miejscowość pod Janikowem. W centrum wsi, tuż przy drodze, stoi figura Jezusa z krzyżem w ręku. Wybudowali ją polscy katolicy po zakończeniu I wojny światowej. Mieszkańcy wiedzą o tym dzięki wspomnieniom spisanym przez Niemca Gerharda Schmidta, który żył tu w okresie międzywojennym.
Wspomnienia Schmidta
"Latem zawsze leżały tam kwiaty. Szczególnie w maju i w czerwcu wieczorem zbierali się tu ludzie, modlili się i śpiewali. Byłem zawsze pełen uszanowania dla takiego zwyczaju, przecież rodzice wychowywali nas też w duchu modlitwy" - czytamy we wspomnieniach Schmidta.
Ciekawie opisuje też moment wybuchu drugiej wojny światowej.
"Po napadzie na Polskę przez niemiecki Wehrmacht (...), oddziały SS wszędzie dewastowały i profanowały święte miejsca katolików. Nasz ówczesny wójt niemiecki Martin Seifert z gospodarstwa nr 3 dowiedział się o tym i postanowił uratować figurę Jezusa. Naszemu polskiemu mleczarzowi Janowi Szelidze, który posiadał konia i wóz, zlecił zdemontowanie figury Jezusa i przewiezienie jej na cmentarz w Ludzisku. W potajemnej akcji, ze współudziałem dwóch polskich mieszkańców Sielca - Kosmali i Radzikowskiego - rzeczywiście udało się postawić figurę na ludziskim cmentarzu" - czytamy.
Figura przetrwała wojnę. Po jej zakończeniu Jan Szeliga przewiózł ją z powrotem do Sielca.
Pierwszy w województwie
Tak jak przed wojną, tak i dziś, mieszkańcy Sielca spotykają się przed figurą, zwłaszcza na nabożeństwach majowych. Co pewien czas ją odnawiają. Wreszcie postanowili zrobić to kompleksowo, a na renowację zdobyć unijne pieniądze.
Figura stoi dziś na prywatnym gruncie Katarzyny Biłoszewskiej. Projekt napisała i złożyła do LGD "Czarnoziem na Soli", jej matka - Agata, szefowa KGW w Sielcu. Został on zaakceptowany również przez Urząd Marszałkowski. Umowa jest już podpisana. Jak się okazuje, jest to pierwszy zaakceptowany "mały projekt" w województwie kujawsko-pomorskim, którego twórcą jest tak zwana "osoba fizyczna". Całą inwestycja ma kosztować około 11 tys. zł. 70 procent kosztów zwróci Unia Europejska.
- Chcemy, żeby ta figura, podobnie jak przed wojną, była ozdobą i wizytówką naszej wsi. I przetrwała następne pokolenie - wyznaje pani Agata.
Czytaj e-wydanie »