Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędowa korespondencja nie dociera do radnych?

Jadwiga Aleksandrowicz
Dwukrotnie sekretariat Urzędu Miasta nie przyjął tego listu
Dwukrotnie sekretariat Urzędu Miasta nie przyjął tego listu Jadwiga Aleksandrowicz
O tym, że coś zgrzyta w przekazywaniu pism, które ze starostwa w Ciechocinku kierowane są do miejskich radnych, pisaliśmy w papierowym wydaniu "Pomorskiej" 2 września. Sprawa pojawiła się na sesji.

Burmistrz nie dowierza

Aldona Nocna, przewodnicząca Rady Miejskiej pytała, dlaczego pismo ze Starostwa Powiatowego, które adresowane było do niej - nie imiennie, tylko z funkcji - otrzymała po trzech tygodniach od wysłania w otwartej kopercie, z odręczną adnotacją burmistrza, który kierował je do odpowiednich komórek w magistracie. Przewodnicząca trafiła na nie przypadkiem. Korespondencja dotyczyła spornej sprawy (między powiatem a miastem) odszkodowania za spaloną Salę Malinową w Ciechocinku.

Przeczytaj również: Burmistrz zapewnia, że podpisze aneks i ścieżka rowerowa będzie budowana

Do Mirosława Satory, przewodniczącego komisji rewizyjnej rady polecone pismo wysłane z aleksandrowskiego starostwa nie dotarło w ogóle, chociaż na kopercie widniało jego imię, nazwisko i funkcja w radzie oraz adres magistratu. Listonosz usiłował je zostawić w sekretariacie UrzęduMiasta dwukrotnie. Wróciło do starostwa i dopiero, gdy jednego z miejskich radnych zapytano w powiecie, dlaczego Satora nie odbiera korespondencji, przewodniczący komisji, dowiedział się, że o jej istnieniu. Pismo dotyczyło Sali Malinowej.

- To dziwne, bo inne pisma do mnie i do moich kolegów, adresowane identycznie, trafiają do biura rady. Jesteśmy natychmiast informowani, że jest jakaś korespondencja - mówi Satora.
Na sesji w ramach interpelacji poinformował o tym radę i prosił burmistrza o wyjaśnienie. - Pani sekretarka może nie wiedzieć, kto jest przewodniczącym komisji rewizyjnej rady, ale trudno mi uwierzyć, żeby nie wiedziała, że od dwudziestu lat w tym budynku znajduje się biuro rady miejskiej. Na kopercie wyraźnie było napisane, że chodzi o przedstawiciela rady - mówił.

Na sesji burmistrz Leszek Dzierżewicz nie dowierzał, że na piśmie do przewodniczącej AldonyNocnej istnieje jego adnotacja. - Musiałbym zobaczyć ten dokument - mówił. Obiecał, że pisma do rady będą od razu trafiały do jej biura, gdzie będą odrębnie rejestrowane.

Nie dowierzał także radny

Natomiast w sprawie pisma do Mirosława Satory poprosił o wyjaśnienia osobę, która zastępowała sekretarkę, będącą na urlopie. Pracownica przeprosiła Mirosława Satorę za to, że polecony list do niego nie trafił, chociaż - jak tłumaczyła - nie przypomina sobie sytuacji, by nie przyjęła listu poleconego do niego. Twierdziła, że po takim liście zostałby jakiś ślad w sekretariacie.

- Przyjąłem przeprosiny, chociaż nie bardzo wierzę, że istotnie ta pani zawiniła. Zwłaszcza, że jak poinformowała w oficjalnym piśmie dyrektorka oddziału Poczty Polskiej pisma do mnie nie przyjęto dwa razy. Natomiast listonosz powiedział mi, że w sekretariacie informowano go, że "pan Satora tu nie pracuje". Raz można zapomnieć, iż oddano pismo listonoszowi. Ale dwa razy? To samo pismo? W dodatku miałaby to robić osoba, która na co dzień pracuje w biurze rady? - dziwi się Mirosław Satora.

Burmistrz obiecał odpowiedzieć na jego interpelację na piśmie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska