Tymczasem firmy pożyczkowe nie narzekają na brak klientów.
Na razie prawo pozwala im jeszcze oficjalnie pożyczyć pieniądze na 10 proc. (czterokrotność stopy lombardowej NBP), ale i dorzucić do tego prowizję, obowiązkowe ubezpieczenie, opłaty za przelanie pieniędzy, przywiezienie ich do domu klienta, wizyty pracowników w domu w celu pobrania rat czy za przechowanie zastawionych przedmiotów. Całkowity koszt kredytu może więc wynieść kilkaset procent.
CZYTAJ TEŻ: Jak oprocentowane są chwilówki? Sprawdziliśmy, bandycko...
Jednak raj dla takich usług finansowych powoli się kończy. Od 11 marca zaczną obowiązywać nowe przepisy tzw. ustawy antylichwiarskiej. Do tej pory limitowano tylko wysokość oprocentowania, a pożyczkodawcy mogli z łatwością przerzucić większość kosztów do innych opłat.
- Teraz górna granica ceny będzie jasno określona - podkreśla Michał Kisiel, analityk portalu Bankier.pl. - Przykładowo, pożyczka w wysokości 1 tys. zł na 30 dni nie będzie mogła kosztować więcej niż 282,88 zł.
Wkrótce pozaodsetkowe koszty zostaną ograniczone do 25 proc. kwoty pożyczki i 30 proc. za każdy rok umowy. Wszystkie opłaty łącznie nie będą mogły przekroczyć równowartości wypłaconej sumy.
