Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pasiece Piotra Urbaniaka w Sośnie

Marietta Chojnacka [email protected]
Piotr Urbaniak w swojej zimowej pasiece w Sośnie
Piotr Urbaniak w swojej zimowej pasiece w Sośnie Fot. Marietta Chojnacka
20 lat trwało, zanim dojrzał do własnej pasieki. Teraz nie wyobraża sobie życia bez pszczół.

Piotrowi Urbaniakowi już w techniku rolniczym w Sypniewie profesor Wojciech Gromadzki po przeczytaniu jego pracy zaliczeniowej z zoologii powiedział, że powinien zająć się pszczołami.

Więcborczanin Piotr Urbaniak zamieszkał z żoną w Sośnie, bo tu dostał mieszkanie spółdzielcze. Los sprawił, że poszedł na rentę i pomyślał, że na działeczce blisko bloku mógłby kilka uli postawić. Żeby coś robić dla przyjemności, żeby to było to spokojne, nieszargające nerwów zajęcie.

Mazur nauczył
- Wszystko zawdzięczam Stanisławowi Mazurowi z Więcborka - wspomina. - Od niego złapałem bakcyla pszczelarza, który już 20 lat mnie nie chce puścić. Stanisław Mazur ma 75 lat, wciąż ma pasiekę i jest moim przyjacielem i mistrzem. Mam nadzieję, że ja też tyle wytrzymam.

Na działce w Sośnie, na której kilka lat temu stanął też dom Urbaniaków, brzęczą pszczoły w 70 ulach. I choć żona Krystyna do dziś panicznie boi się pszczół, jakoś przyzwyczaiła się do pasieki i nawet pomaga przy miodzie.

Krajeńskie spadziowe
A w tym roku pracy było co niemiara. I to wcale nie przy matkach, które na własny użytek hoduje pan Piotr, a przy miodzie. A miał to być kiepski rok.

Okazało się, że tam, gdzie pszczoły dobrze przezimowały, dały mnóstwo miodu. I w tym roku krajeński miód jest bardzo różnorodny. Z przewagą spadziowego, a nie nektarowego. - To niebywałe, bo w tym roku było dużo spadzi z liści lipowych i zamiast miodu lipowego mamy spadziowy z lipy - wyjaśnia. - Jak jest taki rok, to pszczoły zostawiają nektar dla spadzi. W tym roku polecam właśnie spadziowe miody, choć jak zwykle nie brakuje takich, którzy są wierni wielokwiatowemu czy rzepakowemu. Taki spadziowy z lipy może się długo nie powtórzyć, więc warto go posmakować.

Ogrzać matkę
Idzie zima, więc Urbaniak nie ma za wiele pracy w pasiece, bo pszczoły zimują. Syta, czyli cukier z wodą, podane, ule przygotowane i już nijak nie można pomóc pszczelej rodzinie. To, co dostały, musi im wystarczyć do ogrzania matki.

Co zatem robi pszczelarz zimą - poza oczywiście jedzeniem miodu? - Ano się dokształca, naprawia sprzęt i porcjuje miód z beczki - mówi Urbaniak. - Żeby miód znalazł się w słoikach, trzeba go rozluźnić, czyli leciutko podgrzać.

Życie bywa słodkie i może przyjemnie się toczyć przy kawie albo herbacie z miodem. - Gdyby tylko życie kręciło się wokół pasieki, to może i tak by było - dodaje Urbaniak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska