Ukraińscy lekarze i felczerzy rozpoczęli w Polsce szkolenie, z zakresu lotniczego ratownictwa medycznego…
Zgadza się. Szkolenie zainicjowały Pierwsze Damy Polski i Ukrainy. Jest jednym z elementów szerszej współpracy obydwu tych krajów. Po pierwsze - ma przygotować lekarzy i felczerów z Ukrainy do działań związanych z zabezpieczeniem i ewakuacją drogą lotniczą rannych żołnierzy i mieszkańców ze strefy działań wojennych. Przede wszystkim w oparciu o śmigłowce ratunkowe. Po drugie – ma wspomóc w budowaniu struktury Śmigłowcowej Służby Ratownictwa Medycznego (ang. Helicopter Emergency Medical Service, HEMS), której tworzenie rozpoczęto na Ukrainie w 2021 roku. Przed wojną uruchomiono tu jedynie dwie takie bazy HEMS - w Kijowie i we Lwowie. Teraz, ze względu na agresję Rosji, czynności wstrzymano, ale po zakończeniu wojny strona ukraińska planuje dalej ten projekt rozwijać. Pierwsza dziesięcioosobowa grupa przyjechała do nas z Kijowa, Odessy, Czerkasów i ze Lwowa.
Co obejmuje takie szkolenie?
Przygotowaliśmy je tak, aby personel medyczny z Ukrainy poznał teorię, ale przede wszystkim zaznajomił się z praktyczną stroną ratownictwa lotniczego. Z obowiązującymi procedurami, zasadami. Na przykład z tym, jak przygotować sprawnie pacjenta do transportu lotniczego oraz w jaki sposób przygotować się do sprawnej ewakuacji. Czy z tym, jakie określone działania medyczne należy podejmować w trakcie lotu, jeśli dojdzie do nagłej zmiany stanu klinicznego pacjenta. Jak sobie wtedy poradzić w ograniczonej przestrzeni śmigłowca, wykorzystując dostępny w nim sprzęt.
To czym różni się ratownictwo lotniskowe od tego naziemnego?
Bywa, że podczas transportu drogą naziemną, jeśli coś niepokojącego dzieje się z pacjentem w karetce, to ona się zatrzymuje i zespół medyczny - w warunkach stabilnych - wykonuje niezbędne i konieczne czynności, jak choćby resuscytację krążeniowo-oddechową czy udrożnienie dróg oddechowych, aby tego pacjenta ratować. Natomiast jeśli do takiej sytuacji dojdzie w śmigłowcu, to nie jesteśmy w stanie nagle go zatrzymać, więc wszystkie te potrzebne dla ratowania zdrowia i życia pacjenta czynności trzeba wykonywać podczas lotu. I właśnie taka sytuacja wymaga odpowiedniego przygotowania, posiadania określonych umiejętności, ale również znajomości poznawczej – jak należy się w tej ograniczonej przestrzeni zorganizować, aby ta pomoc przebiegała sprawnie. Aby, na przykład, wykonanie defibrylacji w czasie lotu było bezpieczne zarówno dla pacjenta, jak i dla całej załogi. Aby tak podłączyć w śmigłowcu wszystkie urządzenia, żeby można było z nich szybko, ale również bezpiecznie korzystać i bez przeszkód realizować transport lotniczy. Pamiętajmy, że tu załoga jest specyficzna - tworzą ją pilot, lekarz, ratownik medyczny czy pielęgniarka. Dlatego tak ważna jest ta umiejętność współpracy i komunikowania się, bo na pokładzie śmigłowca mogą czasami zaistnieć różne nieprzewidywalne sytuacje.
Jak będzie to szkolenie przebiegało?
Zaplanowano realizację pięciu tur. W każdej z nich będzie uczestniczyło 10 medyków z Ukrainy. Najpierw szkolenie odbędzie się w Warszawie, następnie jego uczestników rozwieziemy do wybranych baz HEMS w Polsce i tam przez trzy dni będą pełnili dyżury z naszymi załogami. Obserwując, jak wygląda ta praktyka. Jest plan, aby jedna z tych osób trafiła w najbliższym czasie także do Bydgoszczy. Warto zwrócić uwagę, że ci medycy z Ukrainy nie mieli do tej pory takiego doświadczenia w ratownictwie lotniczym.
LPR istnieje w Polsce od 2000 roku. Jak dzisiaj funkcjonuje?
Mamy 21 baz HEMS w całym kraju. Cztery z nich pracują w systemie całodobowym, pozostałe od 7:00 do 20:00. W 2021 roku wykonaliśmy ponad 12 tys. ratunkowych lotów. Do stanów bezpośredniego zagrożenia życia jak: wypadki komunikacyjne, zatrzymanie krążenia, udary mózgu i zawały mięśnia sercowego. Do wszystkich zdarzeń, gdzie czas odgrywa kluczową rolę. To są także te związane z zagrożeniem życia u dzieci i transporty międzyszpitalne, w trybie pilnym – ratunkowym. Do szpitala o wyższym poziomie referencyjności, do ośrodków wysokospecjalistycznych czy do centrów urazowych. Poprawiamy też nasze latanie w nocy – obecnie finalizujemy proces wykorzystywania w naszej pracy gogli noktowizyjnych, bo chcemy zwiększyć bezpieczeństwo wykonywania naszych operacji ratunkowych o tej porze. Ale też dostępność, bo w nocy gogle te pozwolą nam na szybsze dotarcie także do mniej określonego miejsca wezwania.
Są braki kadrowe w polskim LPR?
Zwykle w przypadku, gdy ktoś pójdzie na emeryturę albo odejdzie z LPR z powodów zdrowotnych. Zainteresowanie pracą u nas jest spore – podczas rekrutacji na ratownika medycznego na jedno miejsce mamy ponad stu chętnych. Szkolenie poszczególnych grup zawodowych, które tworzą ratowniczy zespół medyczny w śmigłowcu jest tak skonstruowane, że zazwyczaj podjęcie decyzji "Czy ta praca jest dla mnie?" – w kontekście pilota, lekarza, ratownika medycznego czy pielęgniarki - następuje jeszcze na tym etapie. Już wówczas widać, że ktoś nie poradzi sobie ze stresem podczas realizacji misji lub z dynamiką pracy. Czasami zdarza się, że to my musimy podjąć decyzję za kandydata, bo dostrzegamy, że w tej specyficznej formie ratownictwa nie wytrwa. Ale też na etapie rekrutacji przeprowadzamy testy psychologiczne i charakterologiczne, które również wspierają nas w określeniu, czy dana osoba posiada cechy przydatne w zawodzie ratownika medycznego w śmigłowcu.
