Podopieczni Rudolfa Rohacka ponieśli trzy porażki.
Pierwszego dnia turnieju biało-czerwoni zmierzyli się z Japończykami. - Największym atutem naszych rywali była szybkość, czym nadrabiali niedostatki w wyszkoleniu technicznym - mówi Rafał Radziszewski, który obserwował to spotkanie z ławki rezerwowych.
Druga Francja
Po dwóch tercjach Polacy przegrywali 1:2. - Najpierw krążek po strzale obrońcy z linii niebieskiej odbił się od jednego z zawodników i trafił wprost na kij Limury, który nie miał problemu z umieszczeniem go w siatce - opowiada Arkadiusz Sobecki. - Natomiast przy drugiej bramce byłem zasłonięty i nie zdążyłem zareagować na strzał po lodzie.
- W strzałach mieliśmy wyraźną przewagę - dodaje Bartosz Dąbkowski, obrońca TKH. - Skuteczność nie była jednak naszą najlepszą stroną.
W połowie trzeciej tercji wyrównał Jarosław Rzeszutko, ale to Azjaci byli w tym spotkaniu górą, jeszcze raz wychodząc na prowadzenie. - Nikt nie potrafi powiedzieć, jak padła trzecia bramka - mówi Sobecki. - To była sytuacja jeden na jeden i uderzenie oddane zza nóg obrońcy. Prawdopodobnie krążek wturlał mi się do bramki pod pachą, bo sędzia dopiero po kilku sekundach odgwizdał gola.
W kolejnym meczu kadra zmierzyła się z Węgrami. - Bardzo ciekawie wyglądała oprawa tego spotkania - opowiada Dąbkowski. - Był pokaz laserów, oprawa muzyczna. Pomimo tego, że obiekt był niewielki to naprawdę wyglądało to bardzo fajnie i zbudowało atmosferę.
Widocznie był to właściwy bodziec dla biało-czerwonych, którzy w pięćdziesiątej minucie prowadzili już 3:1. Potem jednak nastąpiła zapaść. - Wyszedł tutaj jeszcze brak doświadczenia tego zespołu, w którym gra sporo młodych zawodników - twierdzi Radziszewski. - To była niemalże powtórka przedsezonowego meczu z Francją. Wtedy rywale doprowadzili do remisu, teraz ponieśliśmy porażkę. Druga bramka dla Węgrów padła po rykoszecie od kija Adriana Labrygi, a kilkanaście sekund później wykorzystali oni przewagę.
Będzie widać efekty
Trzeciego na zespół Rudolfa Rohacka czekał teoretycznie najsilniejszy przeciwnik. - Przy stanie 0:0 kontrę wyprowadził Marcin Jaros i zagrał na drugą stronę do Grzegorza Pasiuta - opowiada Rafał Dutka. - Krążek trafił jednak w słupek. Sytuacji nie brakowało i Ukraińcy byli w naszym zasięgu, zresztą jak każda z drużyn. Poważniej zagrażali nam tylko wtedy, gdy graliśmy w osłabieniu.
Polacy zajęli ostatnie miejsce w turnieju. - Jest duży niedosyt, bo na pewno nie zasłużyliśmy na to, żeby skończyć te zawodny bez żadnego punktu - uważa Dąbkowski.
- Chociaż wyniki są dla nas niekorzystne to zagraliśmy trzy dobre mecze - dodaje Radziszewski. - Pojechaliśmy do Miskolca młodym składem i na pewno nabyte doświadczenie wkrótce będzie procentować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Polacy nie chcą, żeby Luna wygrała Eurowizję? Dziennikarz odsłania kulisy konkursu
- Znaleźliśmy Joannę z "Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym". Co dziś robi?
- Tak Chyra spędza czas z małym synkiem! Dziecko jadło kurczaka z reklamówki | ZDJĘCIA
- Karolina Gilon wdzięczy się do Edwarda Miszczaka. Boi się, że straci pracę