Od początku stycznia znowu jest dyrektorem w Kołudzie Wielkiej, w zakładzie należącym do Instytutu Zootechniki
Ewenement w naszej polityce, kto ktoś z własnej i nieprzymuszonej woli ogranicza swoją polityczną działkę i wraca do zwyczajnej, codziennej pracy. No, może nie takiej zwyczajnej, w końcu jest dyrektorem, a nie tokarzem, na przykład.
Dużo do myślenia daje jednak szczere zdanie posła "Czułem, że zaczynam jechać na jałowym biegu".
Eugeniusz Kłopotek: - Coraz częściej mi wstyd, że jestem politykiem
Nie on pierwszy odkrył, że na Wiejskiej parlamentarzyści odrywają się od realnego życia. Nie pamiętam, który to poseł (albo były poseł) nie tak dawno powiedział dokładnie w ten sam deseń.
Widać, że - jak to mówią - coś jest na rzeczy. Parlamentarzyści żyją w labiryncie sejmowych korytarzy, pędzą z komisji na komisje, a posiedzeń tyle, że nawet podczas ważnych debat sala plenarna świeci pustkami.
Ci, którzy w parlamencie spędzają kolejną już kadencję zapomnieli, jak wygląda życie zwykłego człowieka.
Słuchając posła Kłopotka pomyślałam, że warto wszystkim ułatwić powrót do realu. Żeby na własnej skórze przetestowali prawo, które stanowią.
Proponuję zmianę zasad wybierania. Całkiem serio. Po zakończeniu kadencji poseł mógłby ubiegać się o mandat (obojętnie: poselski czy senatorski) dopiero po czterech latach. Musiałby więc mieć kadencję przerwy i wrócić do pracy.
Odświeży sobie przez ten czas, co to znaczy zwyczajne życie. Niech nam udowodni, że ma zawód, wiedzę, że nie jest tylko posłem. Zawodowym.
Może kolejna kadencja nie będzie biegła na jałowym biegu?
Co sądzicie o powyższym pomyśle? Czekamy na komentarze na naszym forum
Czytaj e-wydanie »