Grube miliony wydano na tę drogę, a wandale już potłukli nową wiatę - denerwuje się Czytelnik. - Przystanek nie postał długo. Kary na takich bandytów nie ma. A jeszcze wypłacają im w opiece społecznej zasiłki!
Czytelnik narzeka, że po raz kolejny pieniądze wyrzucono w błoto. - 31 lipca odebraliśmy inwestycję - przyznaje Edwin Eckert, szef Zarządu Drogowego w Sępólnie. - Mogę to podsumować tylko jednym słowem - dramat. Każda duża impreza czy weekend oznacza zdewastowane wiaty i znaki. Wiem, że tego się nie uniknie.
Eckert zapewnia, że nie jest przeciwnikiem imprez masowych. - Żebym był dobrze zrozumiany - ludzie giną na drodze nie dlatego, że kupili alkohol, tylko dlatego, że go wypili. Tak samo jest z imprezami - nie jest winą organizatorów, że ktoś po zabawie idzie niszczyć przystanki - dodaje Eckert. - W takiej sytuacji jesteśmy bezradni. Możemy jedynie zgłosić sprawę na policję, która czasami odnajduje sprawców.
Jeśli tak się stanie, wandale są obciążani kosztami naprawy. Eckert apeluje więc, aby świadkowie zdarzeń zgłaszali takie fakty na policję.
Po każdej dewastacji przy drodze remontowanej z udziałem środków unijnych drogowcy w te pędy ruszają naprawiać szkody. - Przez pięć lat jesteśmy zobowiązani do tak zwanej kontynuacji trwałości projektu - dodaje Eckert. - Oznacza to, że musimy natychmiast doprowadzić drogę do takiego stanu, w jakim była po oddaniu jej do użytku.
W przypadku trasy z Jastrzębca do Ostrówka takiego obostrzenia nie ma i dlatego ukradzione znaki drogowe nie zostały ponownie postawione. - Na znaki ograniczenia prędkości wydaliśmy kilkanaście tysięcy złotych - mówi Eckert. - Metalowe słupki miały wzięcie. I wychodzi na to, że nie potrafimy oznakować drogi. Nie jesteśmy w stanie upilnować znaków i przystanków. Bo cuda się zdarzają, ale rzeczy niemożliwe udaje nam się robić tylko czasami.
Czytaj e-wydanie »