Spis treści
Z badań konsumenckich, przeprowadzonych w województwie kujawsko-pomorskim przez Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk w Warszawie wynika, że mieszkańcy nie chcą jeść mięsa anonimowego pochodzenia.
- Kluczowa dla klientów nie jest cena, ale pochodzenie produktu, jego smak i skład - mówi Ruta Śpiewak z IRWiR. – Mieszkańcy nie chcą jeść mięsa anonimowego pochodzenia, najchętniej kupują regionalne, a przede wszystkim polskie.
Na kujawsko-pomorskim e-bazarku
Małe zakłady masarskie w regionie uwijają się przed Wielkanocną, której w Polsce towarzyszy uczta mięsna. Na stołach pojawią się półmiski z szynkami, pasztetami i białą kiełbasą.
Bogatą ofertę od gospodarzy z naszego regionu można znaleźć w internecie, m. in. na kujawsko-pomorskim e-bazarku (kujawskopomorskiebazarek.pl), prowadzonym przez ośrodek doradztwa rolniczego w Minikowie. To projekt, który umożliwia klientom dotarcie do rolników oraz przetwórców ekologicznej żywności w całym województwie.
Tutaj znajdziesz regionalne produkty na e-bazarku
Jednym z producentów na e-bazarku jest Marzena Szczepańska z Chalina w powiecie lipnowskim.
- W poniedziałek 18 marca kończę przyjmować zamówienia na Wielkanoc – zapowiada. - Oprócz stałych produktów, mam w ofercie kilka typowo wielkanocnych, jak gotowane boczki czy klops z jajkiem.
Umiejętności wędliniarskie pani Marzena wyniosła z rodzinnego domu.
- Podglądałam, jak dwa razy do roku dziadkowie robili wędliny na święta – wspomina. - Gdy opłacalność chowu trzody zaczęła mocno spadać i większość mniejszych hodowców we wsi zlikwidowała stada, też o tym myśleliśmy z mężem. Ale wtedy pojawiły się udogodnienia dla rolników, czyli rolniczy handel detaliczny i postanowiliśmy, że spróbujemy robić wędliny, bo ludzie szukają dobrego produktu. I tak to się kręci od ponad sześciu lat.
Stacjonarnie i przez internet
Pani Marzena oferuje wysyłkę swoich produktów, ale nie wszyscy sprzedawcy z e-bazarku przewidują taką opcję. - Ja sprzedaję tylko w dwóch punktach we Włocławku - mówi Ewa Alicja Matera z Wielgiego.
W wielkanocnej ofercie pani Alicji są m. in. pasztety z wieprzowiny i gęsiny.
- Bazuję na typowo wiejskim przepisie na pasztet: prużę wszystkie mięsa, mielę je podwójnie i dodaję najprostsze przyprawy, żadnych wynalazków – opowiada producentka
Kupimy też u niej tradycyjną białą kiełbasę. - Z łopatki, a jak wypadnie chudsza, z dodatkiem tłustszego mięsa. Bez soli peklowej, bo wtedy biała zrobi się czerwona. Na Wielkanoc przygotowuję też więcej mniejszych szynek, bo w święta każdy chce mieć różnorodne wędliny na półmisku.
Cena wcale nie jest wyższa
Wędliny od rolników zacznie różną się od wędlin kupowanych w marketach. - Nie mają porównania do swojskiej kiełbasy – mówi Alicja Matera. - Trzeba to przerobić, żeby zrozumieć. Wielu ludzi nie ma świadomości, jaka to jest różnica. Ale jeśli już ktoś pozna tradycyjne produkty, to po nie będzie wracać. Wiem to po sobie, bo czasami jestem w markecie i mam na coś ochotę, wzięłabym parówkę albo inną wędlinę, ale już nie potrafię. Mam to zakorzenione, że traktuję takie produkty niemal jak truciznę.
Alicja Matera zwraca też uwagę na cenę.
- Przyjmuje się, że w markecie żywność jest tańsza, ale to nieprawda. Tak się wydaje, bo mało kto patrzy na wagę produktu i jego cenę za kilogram – uczula producentka. - Zwykła wędlina w plasterkach czy kabanosy kosztują kolosalnie drogo, bo tam się płaci za wszystko, nie tylko za kilka plasterków, ale też za folię. Niektóre produkty mięsne sprzedaje się przy kasie, nawet nie z lodówki. To z czego one są zrobione? To podejrzane i kosztuje podwójnie.
Na wsi liczy się surowiec. - Własne świnie karmione swoimi paszami, z własnych zbóż. Z przypraw tylko: sól, pieprz czarny, czosnek od rolników i majeranek, żadnych wynalazków – wylicza Marzena Szczepańska. - Wędzę tradycyjnie na dymie olchowym, nie na żadnych zrębkach zapachowych czy innych cudach. Produkty nie są faszerowane chemią. W małej produkcji to nie ma sensu. Wędliny powstają w cyku tygodniowym i schodzą na bieżąco.
