Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wicepremier Lepper w gaju pomarańczowym

Kamila Perkowska [email protected]
Nie wiadomo, ile zyskaliśmy, ani ile straciliśmy.
Nie wiadomo, ile zyskaliśmy, ani ile straciliśmy. rys. Tomasz Wilczkiewicz
Najpierw Chiny, potem Maroko, Turcja i ostatnio znów Chiny.

Jakie korzyści z egzotycznych podróży ministra rolnictwa mają polscy gospodarze?

Po raz pierwszy Andrzej Lepper, wicepremier i minister rolnictwa poleciał do Chin w listopadzie ubiegłego roku. W spotkaniach z wicepremierem Hui Liangu, ministrem rolnictwa Du Qinglin, samorządowcami prowincji Yuann i Hajnan oraz władzami Uniwersytetu Rolniczego w Kunming towarzyszyła mu kilkuosobowa delegacja.

Razem będą doradzać
Wizyta w Chinach trwała sześć dni. Co w tym czasie udało się załatwić premierowi Lepperowi? "Rozmowy dotyczyły możliwości rozszerzenia współpracy w zakresie wymiany doświadczeń naukowo-technicznych, doradztwa rolniczego i oświaty rolniczej" - informuje w komunikacie resort rolnictwa.

- Jak możemy wspólnie doradzać gospodarzom, skoro rolnictwo polskie bardzo różni się od chińskiego? Czym możemy się wymieniać? - dziwią się nasi doradcy rolniczy.

Premier Lepper zwrócił też w Chinach uwagę na konieczność wyrównania różnic w imporcie i eksporcie towarów. Jego zdaniem, zbyt mało produktów trafia do naszych nowych partnerów i coś z tym należy zrobić. Firmy, nie czekając jednak na konkretną pomoc ze strony resortu, same zaczęły już działać.

- Szukamy odbiorców na całym świecie. Rynek chiński z pewnością byłby dla nas bardzo atrakcyjny. Jesteśmy na etapie wstępnych rozmów, ale nie potrafię powiedzieć, kiedy moglibyśmy podpisać umowę - przyznaje Alicja Matuszewska, specjalistka ds. eksportu Zakładów Mięsnych "Polmeat" w Brodnicy.

Nie skusiły ich oliwki
Po Chinach przyszła kolej na Maroko. Tamtejsze władze już kilka miesięcy temu kusiły naszych gospodarzy możliwością dzierżawy plantacji o średniej wielkości około 250 hektarów. W sumie królestwo Maroka gotowe było oddać w dzierżawę nawet 50 tysięcy hektarów. W przypadku sadownictwa umowy obowiązywałyby przez 40 lat, pozostałe - 17. Roczna opłata za hektar wydzierżawionej ziemi wynosiłaby 200 euro. Polscy rolnicy mogliby uprawiać tam m.in. oliwki i daktyle. Tak egzotyczną propozycją nie byli jednak zainteresowani.

- W Polsce uprawia się ziemniaki, buraki, rzepak. Nie mamy doświadczenia w produkcji oliwek - mówi pan Andrzej, gospodarz z gminy Nakło nad Notecią. - Nikt w ciemno nie pojedzie, tym bardziej, że pieniądze na taki interes musiałby wyłożyć z własnej kieszeni - dodaje.

Popatrzył globalnie
Premier Lepper postanowił jednak z bliska przekonać się, czy interes faktycznie nie byłby opłacalny dla polskich chłopów. W Maroku spędził trzy dni. Po powrocie stwierdził:

- Maroko i jego oferta ziemi nie jest jednak dobrym rozwiązaniem. Na terenach Polski północnej i zachodniej tysiące hektarów leżą odłogiem i każdy może wziąć je w dzierżawę. A w Polsce trzeba stworzyć takie warunki, aby było większe zainteresowanie ziemiami po zlikwidowanych państwowych gospodarstwach rolnych.

Zanim jednak wrócił do kraju, z Maroka poleciał jeszcze do Turcji. Wziął tam udział w konferencji pt. "Globalne spojrzenie na produkcję mleka i wołowiny". Co dokładnie zobaczył wtedy pan premier? Nie wiadomo. Ministerstwo rolnictwa nie poinformowało o rezultatach tego wyjazdu, a sam Andrzej Lepper, opowiadając później o marokańskiej ziemi, o Turcji nawet nie wspomniał.

Chiny ciekawe Unii
W połowie kwietnia przedstawiciele resortu rolnictwa znów gościli w Chinach. Tym razem jednak premier Lepper zrezygnował z wyjazdu. Do Pekinu wysłał Jana Krzysztofa Ardanowskiego, swojego zastępcę. - To konkretny człowiek, może on coś w końcu załatwi? - mówił gospodarz z gminy Pruszcz.

Pobyt wiceministra w Chinach trwał pięć dni. Współprzewodniczył w tym czasie obradom grupy roboczej ds. współpracy w dziedzinie rolnictwa. "Strona chińska została poinformowana o najważniejszych zmianach, jakie miały miejsce w polskim rolnictwie po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej" - czytamy w komunikacie przygotowanym przez Departament Unii Europejskiej i Współpracy Międzynarodowej MRiRW.

Poza tym strony planowały opracować program prac "mających na celu poznanie wzajemnych potrzeb i zainteresowań oraz sprecyzowanie zasad korzystnej współpracy w zakresie wymiany informacji o przemianach w polskim i chińskim rolnictwie". Czy to się udało? Wczoraj "Pomorskiej" nie udało się skontaktować z ministrem Ardanowskim.

Zapraszają, więc płacą
Zapytaliśmy natomiast resort rolnictwa o koszty podróży ministrów i osób im towarzyszących. - Czasem są one niewielkie, bo w znacznej mierze pokrywa je strona zapraszająca - twierdzi Dariusz Mamiński z biura prasowego ministerstwa. - Policzymy jednak, ile resort wydał na te podróże - zapewnił.

Do zamknięcia tego numeru informacji nie otrzymaliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska