Właściciel paczkomatu – firma InPost – zaalarmowała policję, że giną przesyłki. Sprawą zajęli się kryminalni z komendy miejskiej we Wrocławiu i policjanci z wydziału ds. cyberprzestępczości dolnośląskiej komendy wojewódzkiej.
Ustalono, że sprawcami są zwykli złodzieje – włamywacze nie hakerzy. Włamywali się tak, że nie zostawiali żadnych śladów. Nagrał ich jednak monitoring, w który wyposażony jest każdy paczkomat. Wpadli na gorącym uczynku kilka dni temu z samego rana podczas próby opróżnienia skrytki. Nie spodziewali się policyjnej zasadzki.
Policja twierdzi, że jest w stanie udowodnić im włamania do 20 skrytek i nieudane próby kradzieży paczek z 30 kolejnych. Ich łupem padały akcesoria elektroniczne, kosmetyki, odzież i sprzęt AGD.
- Doszło do siłowego otwarcia jednego z naszych Paczkomatów we Wrocławiu – przyznaje rzecznik prasowy InPostu Wojciech Kądziołka. - To my ujawniliśmy przestępstwo i przekazaliśmy policji dowody. Warto pamiętać, że każdy paczkomat jest wyposażony w kamerę, która nagrywa wszystko co dzieje się wkoło niego. To najlepsza profilaktyka przed tego typu zdarzeniami, a amatorzy cudzej własności szybko lądują za kratkami i tak się też stało w tym przypadku. Rzecznik dodaje, że tego typu zdarzenia pokrywa ubezpieczenie. Klient, który stracił paczkę, powinien się zgłosić do Działu Reklamacji InPostu. Każda tego typu strata będzie klientowi zrekompensowana.
