MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wściekły kibic pociął swój karnet. Kompromitująco słaby Apator Toruń może spaść z ligi? To już nie jest czcza pogróżka!

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Kryzys lidera zespołu, coraz mniej atutów sportowych, dziwaczne wypowiedzi po meczach, a teraz coraz większe zagrożenia widmem spadku - to sytuacja w Apatorze Toruń w połowie sezonu. Czas na telefon do Jana Ząbika, ale należy także rozważyć kolejne zmiany, zanim będzie za późno.

Gdyby dziś użyć rachunku prawdopodobieństwa w ocenie najbliższej przyszłości "Aniołów", to niestety, bliżej drużyna jest sensacyjnej degradacji niż finału PGE Ekstraligi. Przesadzamy? Przypomnijcie sobie sezon 2019. Wtedy też tygodniami kwitło w Toruniu myślenie życzeniowe, nikt nie brał pod uwagę porażki z beniaminkiem z Lublina czy GKM Grudziądz na Motoarenie. A jednak stało się.

Teraz terminarz na pewno nie pomoże. Unia Leszno ma 5 punktów i jeszcze trzy mecze u siebie, a ten zespół na "Smoku" potrafi dokonać rzeczy wielkich. Bez bonusów to daje 11 punktów na koniec rundy zasadniczej. Apator ma w tej chwili 7 punktów, a przed sobą mecze domowe z niepokonanym Motorem Lublin, coraz lepszym Włókniarzem Częstochowa, GKM Grudziądz oraz wyjazdy do Wrocławia i Zielonej Góry. Trzy punkty do końca rundy zasadniczej? Na dziś to wcale nie jest takie nierealne. W rywalizacji biorą udział jeszcze GKM i Falubaz, a o spadku w tym sezonie może zadecydować nawet jeden punkt.

Jedno nie ulega wątpliwości: w ostatnich kilku tygodniach Apator jest najsłabszym zespołem PGE Ekstraligi, a w czołowej szóstce trzyma "Anioły" jedynie wysokie zwycięstwo z Betardem Wrocław wiosną na Motoarenie. Wówczas wydawało się być początkiem czegoś wielkiego, dziś jest jedynie wspomnieniem i wyjątkiem w ponurej rzeczywistości żużlowej w Toruniu.

Czy nadal w klubie będą udawać, że nic się nie dzieje? Niestety, wypowiedzi członków zespołu po kolejnych niepowodzeniach nie napawają optymizmem, a już zdanie Piotra Barona po leszczyńskiej kompromitacji "nie mamy silników na ekstraligę" wpisuje się w konwencję kabaretu. Problem w tym, że w Toruniu nikomu nie jest do śmiechu (bo reszta ekstraligowego towarzystwa ma ubaw po pachy).

Bardzo martwi bezradność Emila Sajfutdinowa: - Mam problemy z prędkością, ciężko mi się jeździ. Nie wiem co mam powiedzieć, muszę ochłonąć i zobaczyć co dalej. Próbujemy różnych rozwiązań, ale na razie nic nie wychodzi - przyznaje lider Apatora.

Przypomnijmy zatem: mówimy o klubie z około 20-milionowym budżetem, gdzie najlepsi zawodnicy kasują co sezon po ponad 3 mln zł. Klubie, który od lat jest sportową wizytówką miasta i szczyci się ogromną rzeszą kibiców, nie tylko zresztą w Toruniu.

Ci wyraźnie mają już dość. Hitem żużlowych social mediów było w weekend zniszczenie przez jednego z fanów karnetu na ten sezon za pomocą szlifierki kątowej.

Garść innych komentarzy z portalu X:

Mowa ciała w obozie jednych i drugich wyjaśnia w zasadzie wszystko. Totalna przepaść w determinacji i podejściu do sportu.

Niebywała kompromitacja, abstrahując od fantastycznej, ambitnej i bohaterskiej walki zawodników Unia Leszno.

Jestem w szoku po meczu Unia - Apator. Nie wierzę, że po takiej katastrofie wciąż da się udawać, że nic się nie dzieje.

Dlaczego jest w Toruniu tak źle, choć powinno być tak dobrze? Źródeł dzisiejszych problemów należy w dużej mierze szukać w ubiegłym roku. O życzeniowej strategii w Apatorze już wspomnieliśmy chwilę wcześniej i ta nadal ma się świetnie. O ile wiara w Lamparta miała jakieś uzasadnienie w udanych meczach play off 2023, o tyle rezygnacja ze wzmocnienia formacji juniorskiej i kolejna szansa dla Pawła Przedpełskiego były już proszeniem się o kłopoty.

Nie wyciągnięto wniosków z poprzedniego sezonu: Apator zdobył wówczas medal, choć wygrał tylko sześć meczów i wykorzystał kulawy system rozgrywek. Były przecież pomysł na zmiany w składzie, ale nie udało się dopiąć negocjacji z Jasonem Doylem, Wiktorem Przyjemskim czy Piotrem Pawlickim.

Teraz Krzysztof Lewandowski zalicza czwarty z rzędu słabszy sezon, w Mateusza Affelta przestał już nawet wierzyć Piotr Baron, Antoni Kawczyński odjechał jeden dobry wyścig i to melodia przyszłości, a Paweł Przedpełski jest jeszcze słabszy niż w sezonie 2023.

W ubiegłym roku na podium Apator wciągnął rewelacyjny Emil Sajfutdinow, ale w ostatnich meczach jest cieniem tego zawodnika. Rosjanin w swoim żużlowym CV miał już nagłe zapaści sprzętowe, zwykle wynikające z trudnych relacji jego teamu z tunerami. Przed rokiem trafił w totka z silnikami holenderskiego tunera Berta van Essena, ale tegoroczna dostawa tak szybka już nie jest. W Lesznie Emil tracił pozycje na trasie niczym juniorów i po tym meczu wypadł z top 10 PGE Ekstraligi. W czternastu ostatnich wyścigach ekstraligowych wygrał tylko raz.

Dodajmy od razu, że Robert Lambert i Patryk Dudek zaliczają lepsze sezon niż poprzedni, ale to nie wystarczy. Apator ma teraz trzech tenorów w składzie, ale w niewielu meczach cała trójka zaśpiewała jednocześnie bez fałszowania. A wtedy właśnie zaczynają się największe problemy, bo za ich plecami jeszcze większe dziury.

Wiktor Lampart i Paweł Przedpełski wygrali w sumie 8 wyścigów na 72, w których wzięli udział, żaden z juniorów nie zbliża się do średniej 1 pkt/bieg, a na wyjazdach do 0,5 pkt/bieg! Efekt? Apator nie zdołał wygrać zespołowo 38 wyścigów z rzędu. 38! Trudno znaleźć taką serię w historii PGE Ekstraligi.

Zespołem po meczu w Lesznie trzeba wstrząsnąć, bo obrazki uśmiechniętych żużlowców przybijających "piątki" rywalom kompletnie nie pasują do aktualnej sytuacji drużyny. Zatem co można zrobić, zanim będzie za późno?

Po pierwsze - wzmocnić sztab. W Lesznie wszystkie ręce na pokład: trenera Rafała Okoniewskiego wspierają w parkingu m.in. Sławomir Kryjom i Roman Jankowski. W Toruniu czas ponownie mocno do sztabu zespołu włączyć Jana Ząbika, który przecież pomógł drużynie rok temu. Apator jest mentalnie na dnie i potrzeba kogoś, kto wniesie coś nowego do boksów w czasie meczu.

Po drugie - rozważyć zmianę w składzie na najbliższy mecz z Motorem Lublin za Lamparta lub Przedpełskiego. Może wyróżniający się w Ekstralidze U 24 Bastian Pedersen? Może przyjrzeć się rynkom w Szwecji i Danii? Przykłady Bena Cooka z Leszna czy Michaela Jepsena Jensena w Grudziądzu pokazują, że czasami takie nieoczywiste ruchy przynoszą wspaniałe efekty. Zresztą co mamy do stracenia?

Po trzecie - sprzęt. Skoro sami zawodnicy nie potrafią o to zadbać, to klub powinien wziąć sprawy we własne ręce. Może zaprosić znanego tunera na kilka dni na Motoarenę? Może ponownie wykorzystać niezłe relacje klubu z Ryszardem Kowalskim? Kryzys sprzętowy ewidentnie dotknął wszystkich seniorów w składzie.

Czasu nie ma zbyt wiele. Kolejny mecz Apator Toruń odjedzie 7 lipca. Tego dnia na Motoarenie zmierzy się z liderem z Lublina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wściekły kibic pociął swój karnet. Kompromitująco słaby Apator Toruń może spaść z ligi? To już nie jest czcza pogróżka! - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska