- Oj nie, to za dużo - poprawił go Olgierd.
- Może z 10 euro? Na to Dorotka: - Coś ty, jedno euro to cztery grosze tylko. Z dwieście dostaniemy.
- Cztery grosze? Cztery złote chyba? - poprawił Bartek.
Pod koniec kwietnia 2004 roku w bydgoskiej Szkole Podstawowej nr 37 pojawiła się redaktor Joanna Grzegorzewska z "Gazety Pomorskiej". Od wielu miesięcy media, politycy, księża i ekonomiści zastanawiali się, czy Polska zyska na przystąpieniu do Wspólnoty czy też może straci? Ale nikt nie pytał o opinię siedmiolatków, którzy pierwsze świadectwa szkolne mieli otrzymać już jako Europejczycy pełną - powiedzmy - buzią. A za dziesięć lat - tak zapewniali politycy - otworem przed nimi stanie cała Europa.
Więc najpierw języki obce. Redaktor Grzegorzewska nie ukrywała przed dziećmi, że znajomość angielskiego, niemieckiego czy francuskiego to podstawa. - Jasne! - wyrwał się jeden z chłopców. - Mnie tato mówił, żebym się uczył angielskiego, bo trzeba znać język, żeby wiedzieć, co się mówi.
Przeczytaj także: Wykonaliśmy skok. Historyczny. Nasza ocena po 10 latach
- Jak się nie nauczymy, to trzeba chodzić po ulicy ze słownikiem, albo jak przyjedzie do Bydgoszczy jakiś Chińczyk, powie jakiejś pani dzień dobry, a ta zamiast odpowiedzieć będzie tylko przewracała oczami.
Tu była pełna zgoda: jak taki Anglik powie: hał du ju du, to trzeba - bez słownika - odpowiedzieć: okej, fajn.
Ale właściwie co to jest ta cała Unia? Dzieciaki imponowały znajomością rzeczy: - W Unii jest jak w przedszkolu - każda grupa to państwo, a całe przedszkole to Unia właśnie. I najlepiej żeby się wszyscy w niej lubili. Ale to nie jest możliwe.
Więcej domów dla…
Jedna z dziewczynek, której tata miał kłopoty z pracą przekonywała, że "Unia jest potrzebna, żeby dała pracę tym, co jej nie mają".
- I będzie więcej domów dla bezdomnych i takich różnych - dorzucił któryś. - I że ta Unia przyjmie do siebie wszystkich bezdomnych.
- Ale kto da na to pieniądze? - dopytywała się pani redaktor.
- Jak to - kto? Niemcy dadzą, Japonia też da.
- A ja w reklamie słyszałem, że biedni dostaną pieniążki i już nie będą biedni. Przecież Unia jest bogatsza niż Polska, więc jak wejdziemy - będziemy bogatsi.
- Prezydent Kwaśniewski dostał czek od Unii i czeka do 1 maja, żeby go podpisać. No, ale nie wiem, czy podpisze. SLD ciągle się kłóci z PSL. SLD mówi, że będzie lepiej, a PSL na to, że gorzej, że będzie bezrobocie, ale SLD ma rację. PSL o tym wie, tylko oszukuje, że nie wie.
- Tak, jak Unia rozda wszystko biednym, to PSL-owi nic nie zostanie. A jak wejdzie euro, to będzie można kupić tylko jedno picie. A dziś dwa, albo cztery nawet. Euro wcale nie jest takie dobre.
Rezolutne siedmiolatki dostrzegały więc i zagrożenia, na przykład takie:
- Można się też obawiać, że będzie więcej opłat i że miejsc pracy nie będzie i nie wiemy jak będzie, czy dobrze czy źle.
Któremuś z siedmiolatków tata tłumaczył, że jak z Unii dadzą euro to później będą chcieli nam je odebrać:
- Będzie kiedyś o to wielka kłótnia. Niemcy najpierw się z nami zaprzyjaźnią, a później będą chcieli je wyrwać. Niemcy zawsze tak robili.
Redaktor Grzegorzewska nie dawała za wygraną:
- Ale mądrzy ludzie mówią, że będzie dobrze, politycy też tak mówią.
- To politycy, a nie normalni ludzie.
- A co to za różnica?
- Politycy mówią to, co chcą mówić, a nie tak, jak jest. Troszkę kłamią, troszkę oszukują…
To się stało z naszą klasą
Dziś, po dziesięciu latach, mają wątpliwości co do wielu spraw, ale w jednej są zgodni: polityka w Polsce to makabra. Natomiast członkostwo w Unii traktują jak coś normalnego, zwyczajnego.
I znów, niestety, w żaden sposób nie daje się uciec od krajowej polityki. Kinga Maciak i Michalina Murzyn czytając reportaż Joasi Grzegorzewskiej sprzed dziesięciu lat śmieją się serdecznie. Kinga pamięta doskonale wizytę dziennikarki, Michalina jak przez mgłę. A Bartek Kawecki nie jest pewien, czy było to w pierwszej, czy drugiej klasie. Pamięta, że była pani dziennikarka, ale co mówili - nie ma pojęcia.
Mają dziś siedemnaście lat i nadal uczą się w Bydgoszczy. Kinga w Technikum Fotochemicznym, Michalina w drugim LO, Bartek - w "dziewiątce". Tylko ta trójka zdołała się skrzyknąć po dziesięciu latach.
Kinga opowiada, że Olaf już w podstawówce mówił: "Najlepiej wyjechać z Polski, bo tu nie będzie perspektyw". Nie dziwią się więc, że Olaf z rodzicami wyemigrował. Dorota chyba się przeprowadziła, Michał… Nie, nie wiedzą, co się dzieje z resztą. Chyba dlatego, że na spotkanie z dziennikarką "Pomorskiej" wybrano uczniów z kilku pierwszych klas. Zresztą, Kinga i Michalina przyjaźniły się w podstawówce, a teraz spotkały się bodaj pierwszy raz po dwóch latach. I dziwna sprawa - cała trójka śmieje się serdecznie ze swych słów sprzed dekady, ale na hasło "Unia Europejska" uśmiech jakby zanika. I nie wiadomo, czy za sprawą tej Europy czy też naszych polityków. Z rozmowy wynika, że raczej to drugie. Wtedy mówili, że politycy "mówią to, co chcą mówić, a nie tak, jak jest. I trochę kłamią, trochę oszukują"…
Tak, oczywiście, że wejście Polski do Unii miało sens.
Bartek tłumaczy: - Widać wokół zmiany, miasta są coraz ładniejsze, siermiężna architektura zaczyna zanikać między nowoczesnymi budowlami.
Michalina i Kinga to potwierdzają, ale… Delikatnie rzecz ujmując najmniej są zadowoleni z polskich polityków i są pewni, że bylibyśmy dalej mając prawdziwych polityków. Bartek na przykład twierdzi, że wyjątkowym plusem członkostwa w Unii jest to, że nałożyła na polskie władze nowe obowiązki i je egzekwuje. A to zmusza polityków do pilnowania się, by nie było "jak zawsze" u nas.
Europa Europą, ale przecież to nie Unia rządzi w Polsce, nie Unia zmusza polskie partie do kuriozalnych, bezsensownych kłótni. - W gronie moich znajomych i przyjaciół prawie nikt nie interesuje się polityką. To, co oni wyrabiają jest odpychające, zniechęca do uczestnictwa w społeczeństwie obywatelskim.
Miejsce w McDonald'sie
Trudno nie przypomnieć w tym momencie, że dziesięć lat wcześniej siedmiolatki z SP nr 37 proroczo rozróżniały już polityków i "normalnych ludzi". To zostało im do dziś, bo polityką się nie interesują, wolą żyć sprawami "normalnych ludzi". Mówiąc wprost: polska polityka ich wkurza.
- Nie pojmuję dlaczego oni zajmują się najczęściej nie tym, czym powinni! - mówi Bartek. - Co gorsza, mam wrażenie, że sprawując władzę bardziej przeszkadzają, aniżeli pomagają. A jak coś dobrze w kraju idzie, to chcą to zmieniać.
Bartek już od podstawówki miał plan, by wyjechać z Polski. Ma nadzieję, że będzie mógł bezpłatnie studiować za granicą i od tej strony Unia jest "w porzo". Chce studiować psychologię, choć ma pewne obawy: - Nawet dziś w Polsce osoba, która korzysta z porad psychologa uważana jest za niezbyt normalną. Aby mieć dobra pracę, trzeba być naprawdę dobrym.
Michalina i Kinga też doceniają możliwości wyjazdu do Europy. I łatwo odnieść wrażenie, iż emigrację traktują jako rezerwowe rozwiązanie.
Michalina jest humanistką i nie może zrozumieć dlaczego ktoś taki nie ma dziś w kraju perspektyw: - Cięgle słyszę, że czeka na mnie miejsce, ale w McDonald'sie. Wiem, że nie ma pracy dla historyków, filologów, a czy można być świadomym człowiekiem nie znając własnej historii?
Kinga: - W jakiś sposób wstąpienie do Unii nam coś dało, myślę, że dzięki temu się trzymamy. Większość z nas myśli o studiach, część o wyjeździe. Ale co dalej?
Michalina: - Słyszę, że aby dostać pierwszą pracę wszędzie wymagają doświadczenia. Ale jak je w tej sytuacji zdobyć?
Dla Bartka widmo bezrobocia nie jest najgorsze, obawia się czego innego:
- Nasze społeczeństwo szybko się starzeje, znając nasze rządy nałożą po prostu wyższe podatki i będą mieli sprawę z głowy. A przecież nie o to w rządzeniu chodzi. Za bardzo się tym nie przejmuję, najwyżej wyjadę.
- Pewnie znajdzie się wielu ludzi, którzy by twierdzili, że lepiej było nie wstępować do Unii. Owszem, kiedy jadę ścieżkami rowerowymi widzę tabliczki, że wiele wokół zbudowano z unijnych funduszy. Tyle że bezpośrednio nie daje to perspektyw życiowych - mówi Michalina. Kinga zaś dodaje, że mama jej chłopaka cały czas ich przekonuje: "Jak skończycie studia, to wyjeżdżajcie, bo tu nie ma przyszłości. Jak chcecie mieć lepiej - to do Anglii".
Czyżby siedmioletnia Dorotka miała racje mówiąc dziesięć lat temu, że "Unia jest potrzebna, żeby dała pracę tym, co jej nie mają"?
Więcej wartościowych tekstów na pomorska.pl/premium
Postscriptum
Zanim kandydaci do Parlamentu Europejskiego zakończą kampanię wyborczą, a parlamentarzyści odtrąbią europejskie sukcesy Polski - chyba wszyscy powinni obowiązkowo wybrać się do polskich szkół średnich. Muszą też pamiętać, że i siedmiolatki mają sporo do powiedzenia. I kto wie, czy wtedy nie dowiedzą się więcej, aniżeli na trzydniowym posiedzeniu Sejmu?
Czytaj e-wydanie »