https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wycie pod zborem

Iza Wodzińska
Szymon Kiżuk
Środek nocy, ale nikt w okolicy nie zmrużył jeszcze oka - głośna "łupana" muzyka i krzyki pijanych uczestników imprezy niosą się daleko. Bywalcy, którzy "bawią" się tu do rana, załatwiają się wprost pod murem. Gdzie? W samym sercu Torunia!

     "Jako mieszkańcy Rynku Nowomiejskiego zwracamy się do Pana, Panie Prezydencie o cofnięcie pozwolenia na prowadzenie działalności "rozrywkowej" typu dyskoteka w gmachu zboru ewangelickiego, dawnej siedzibie Fundacji Tumult oraz letniego ogródka pod parasolami. Od początku maja 2003 r. nasze życie stało się koszmarem. Głośne, nocne imprezy odbywały się na początku sezonu od czwartku do niedzieli, teraz trwają już na okrągło cały tydzień. W ogródku gromadzi się głośne towarzystwo, które wrzeszcząc ogląda transmisje sportowe. Okrzyki, gwizdy, skandowanie haseł, ryczący telewizor i głośno puszczana muzyka. To, co dzieje się obecnie przy Rynku Nowomiejskim - całonocne, huczne balangi z głośno puszczaną muzyką techno, połączone z nadmiernym spożywaniem alkoholu, bójki i załatwianie potrzeb fizjologicznych wzdłuż muru zboru - trudno nazwać działalnością kulturalną na rzecz miasta". Pod adresowaną do prezydenta Torunia Michała Zaleskiego petycją tej treści podpisało się 97 mieszkańców Nowego Rynku.
     Wóda do 4.00 rano
     
Noc z soboty na niedzielę,12 /13 lipca, godz. 24.00. Głośną muzykę z pubu w zborze**- takie łup, łup, łup - słychać doskonale nawet w połowie ul. Królowej Jadwigi. W ogródku pełno podpitych lub dobrze pijanych młodych, krótko ostrzyżonych ludzi w "wieczorowych" w dresach. Głośny gwar, pijackie pokrzykiwania. - Wczoraj było jeszcze gorzej, szczyt hałasu! Z ogródka było słychać wycie! Jestem chora, cały dzień leżę. To koszmar dla nas wszystkich! - opowiada w poniedziałek mieszkanka jednej z kamienic.
     - To nie my. Dzierżawimy lokal firmie Żak. Proszę dzwonić do nich - informuje
Remigiusz Zawadzki z Fundacji Tumult, która dostała stary zbór w prezencie od miasta i miała wykorzystywać go do prowadzenia działalności kulturalnej.
     
Firma "na komórkę", ale z wyszynkiem
     O firmie Żak wiadomo niewiele**- można się z nią porozumieć tylko na "komórkę" właściciela Mirosława Drężka. Mimo to wydział ewidencji i rejestracji działalności gospodarczej toruńskiego Urzędu Miejskiego wydał jej prawo do sprzedawania wódki w pubie Blue Velvet przy Nowym Rynku od 18.00 po południu do 4.00 rano! Żak dzierżawi główną salę zboru i toalety. Za każdym razem, kiedy Fundacja Tumult ma ochotę zorganizować w obiekcie wystawę albo koncert, prosi Żaka o udostępnienie lokalu. - Jesteśmy, wspólnie z Tumultem, organizatorami wystaw i koncertów w zborze - wyjaśnia z dumą Drężek, dodając, że np. koncert grupy Toronto zorganizował i opłacił z własnej kieszeni.
     Lokal znany policji
     
- Kwestię hałasu z alkoholowych ogródków powinny regulować normalne zasady obowiązującej od 22.00 do 6.00 rano ciszy nocnej. Ona obowiązuje wszystkich, niezależnie od tego, czy prowadzą knajpę, czy nie. Hałas i głośna muzyka powinny kończyć się w drzwiach lokalu. A naprawdę głośne imprezy, np. koncerty rockowe, powinny się odbywać w miejscach zwyczajowo do tego przeznaczonych i oddalonych od gęstej zabudowy, np. na bulwarze - uważa dyrektor magistrackiego wydziału kultury, Grzegorz Grabowski.
     Policja "pouczająca"
     
Mieszkańcy Nowego Rynku też to wiedzą. Wielokrotnie telefonowali na policję z prośbą o interwencję. Policjanci przyjeżdżają - i przez chwilę jest cicho. Ale bywało i tak, że nawet wtedy nikt nie ściszał muzyki.**- Często słyszymy od policjantów, że "to i tak nic nie da" - żalą się mieszkańcy. Aspirant Zdzisław Cichewicz z Komisariatu I Policji w Toruniu natychmiast kojarzy lokal, w sprawie którego telefonuję. - Było kilka zgłoszeń w sprawie zakłócania ciszy. Wysyłaliśmy radiowóz, policjanci kilka razy słyszeli głośną muzykę i krzyki na zewnątrz lokalu. Podejmowaliśmy interwencje, właściciel był wielokrotnie pouczany, że to nie może się powtarzać - opowiada.
     
Magistrat: odbierzemy wyszynk!
     - Co prezydent Zaleski zamierza zrobić z tą sprawą? - zapytaliśmy wczoraj rano jego rzecznika prasowego Marcina Czyżniewskiego. Odpowiedział nam przed godz. 13.00: _- Na polecenie szefa sprawą zajął się dyrektor wydziału ewidencji i rejestracji działalności gospodarczej Krzysztof Kisielewski. Poinformował mnie, że wszczyna oficjalną procedurę administracyjną, która może się zakończyć odebraniem lokalowi zezwolenia na sprzedaż alkoholu. Magistrat złoży oficjalne zapytanie do policji, czy były sygnały o zakłócaniu spokoju. Jeśli tak, sprawa jest prawdopodobnie przesądzona. Wystarczą dwie udokumentowane interwencje policji. Trudniej jest przeprowadzić likwidację hałaśliwego ogródka, ale też nie jest to niemożliwe.
     **
Co dalej ze zborem?
     
- Otwarta pozostaje oczywiście kwestia, co dalej ze zborem - dodaje na koniec. To prawda. Długo nic się w nim nie działo. Po zeszłorocznych publikacjach "GP" władze Torunia zażądały od jego właściciela, Fundacji Tumult, kalendarza promujących miasto imprez, które będą się w nim odbywały. Szef Tumultu, Marek Żydowicz przedstawił wtedy napisany na kolanie program, którego najciekawszym punktem miał być letni festiwal filmowy. Miał się odbyć w połowie czerwca, ale się nie odbył. Żydowicz chciał, by miasto wyłożyło na niego co najmniej 270 tys. zł. - W tym momencie nie było na to szans. Takie wydatki muszą być uzgadniane przy konstruowaniu budżetu. Plany Tumultu oceniliśmy zresztą z dużą ostrożnością _- tłumaczy dyrektor magistrackiego wydziału promocji, Andrzej Szmak.
     Cisza od dziś?
     - Dlaczego Tumult sam nie prowadzi działalności w zborze, tylko go wydzierżawia?

     MAREK ŻYDOWICZ: - Nie życzę sobie telefonów na prywatną komórkę!
     - Na jakich zasadach dzierżawicie zbór Żakowi? Ile wam płaci?
     MŻ: - A ile pani zarabia?
     - Czy Tumult jest instytucją non profit?
     MŻ: - To nie jest pani sprawa!
     Niecałą godzinę po tej rozmowie w redakcji pojawia się Drężek. Sprawia wrażenie przestraszonego. Choć nie mogłam się do niego dodzwonić, ktoś powiedział mu, że go szukam. Złożył zobowiązanie, że zlikwiduje ogródek, wyciszy muzykę i poleci zamykać drzwi pubu. Od dziś. Zobaczymy.
     _Dom sprawy zboru i Tumultu powrócimy. Jak dotąd jest to laboratoryjnie czysty przykład zadziwiajacej i kompromitującej niemocy władz miasta. Jak to było ? "Czas na Gospodarza...
     _Red.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska