Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrana PiS nie jest jeszcze przesądzona. Ale opozycja musi wymyślić własną opowieść o Polsce

Karina Obara
Karina Obara
Dr Sebastian Gajewski: - Dzisiaj – inaczej niż chciał Donald Tusk, mówiąc, że jeśli ktoś ma wizję, to powinien iść do lekarza – Polska i Polacy potrzebują polityków z jasną wizją przyszłości naszego kraju. Jeśli opozycja chce wygrać z Prawem i Sprawiedliwością, musi wymyślić własną opowieść o tym, jak powinna wyglądać Polska i jak przełoży się to na życie przeciętnego Kowalskiego.
Dr Sebastian Gajewski: - Dzisiaj – inaczej niż chciał Donald Tusk, mówiąc, że jeśli ktoś ma wizję, to powinien iść do lekarza – Polska i Polacy potrzebują polityków z jasną wizją przyszłości naszego kraju. Jeśli opozycja chce wygrać z Prawem i Sprawiedliwością, musi wymyślić własną opowieść o tym, jak powinna wyglądać Polska i jak przełoży się to na życie przeciętnego Kowalskiego. archiwum prywatne
Rozmowa z dr. Sebastianem Gajewskim, prawnikiem, konstytucjonalistą z Centrum im. Daszyńskiego w Warszawie

- Zjednoczona lewica zapowiedziała marsz przeciwko nienawiści jako odtrutkę na to, co stało się w sobotę w Białymstoku. I znów jedni mówią, że to prowokacja, a inni, że ugruntowanie się pozycji lewicy, która nie odwraca głowy i walczy o prawa człowieka.

- Zapowiedź takiego marszu jako reakcja na kontrmanifestację wobec marszu równości, gdzie doszło do aktów przemocy, jest bardzo spójna z systemem wartości współczesnej socjaldemokracji. Na plan ten można też patrzeć z perspektywy czysto pragmatycznej. Decyzja ta jest bardzo racjonalna z punktu widzenia kampanii wyborczej, bo może sprawić, że lewica osiągnie lepszy wynik do Sejmu i Senatu. Takie wyraziste gesty zawsze pomagają koncentrować i mobilizować elektorat.

- W jaki sposób to działa?

- Spór polityczny w Polsce toczy się przede wszystkim wokół spraw światopoglądowych. Emocje Polaków rozbudzają stosunki między państwem a Kościołem, status prawny osób LGBT, związki partnerskie, liberalizacja lub zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej. Pokazała to bardzo dobrze kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, ale i ostatnie lata, gdy największe protesty wywołał projekt ograniczający możliwości legalnego przerywania ciąży. Emocje wyborcy konserwatywnego zostały w tych sprawach skutecznie zagospodarowane przez PiS. Druga strona miała natomiast problem ze znalezieniem formacji politycznej, która jednoznacznie i konsekwentnie zajmowałaby stanowisko przeciwne. Koalicja Obywatelska unikała tej tematyki jak ognia, Wiosna wypowiadała się jednoznacznie, ale nie miała dużej siły przebicia. Taką formacją może być zjednoczona lewica, która w tej kampanii wyborczej będzie jedyną reprezentacją wyborców o liberalnym światopoglądzie, antidotum na PiS popierające „tradycyjne wartości”. Dobrze zatem, że Włodzimierz Czarzasty, Adrian Zandberg i Robert Biedroń decydują się na zorganizowanie marszu w Białymstoku, bo jednoznacznie mówią wyborcom: domagamy się państwa świeckiego, poszanowania wolności i praw każdego człowieka wynikających z konstytucji. A poza tymi politykami nikt nie mówi tego dziś tak jednoznacznie.

Czytaj też, co dr Sebastian Gajewski mówi o Kościele i pedofilii:
Zagrożenie karą nie pełni funkcji prewencyjnej w przypadku osób, których dotyczą zaburzenia popędu seksualnego

- Frazą „tradycyjny system wartości” prawa strona szafuje bezrefleksyjnie. Czy bicie uczestników marszu równości wpisuje się w ten system?

- Politycy konserwatywnej prawicy traktują tę frazę jak wytrych. Żyjemy w czasach, gdzie dochodzi do bardzo dynamicznych zmian społeczno-kulturowych. Na naszych oczach zmienia się funkcjonujący przez setki lat model społeczeństwa, rodziny i jednostki. Te zmiany nie są zadekretowane przez grupę polityków lewicy, jak twierdzi PiS, i przemocą wdrażane są w społeczeństwie, lecz zachodzą naturalnie. Zawsze jakaś grupa społeczeństwa z trudem odnajduje się w takich przemianach, protestuje, blokuje. W XIX w. ruchy robotników niszczyły maszyny w fabrykach, aby zastopować postęp techniczny. Wiemy z historii, że spełzło to na niczym, postęp i tak się dokonuje.

- Mimo to agresywne grupy „obrońców wartości” próbują i chwali ich część Kościoła.

- Trudno mówić o „systemie tradycyjnych wartości”. Pod tą nazwą kryje się strach przed nieznanym, trudność w odnalezieniu się w społeczeństwie, które podlega dynamicznym zmianom. Taka postawa jest po części zrozumiała, a osoby, które ją prezentują, mają pełne do prawo do publicznego manifestowania swoich poglądów czy lęków. Granicą jest jednak obowiązujące prawo. Z jednej strony mamy więc wolność zgromadzeń, prawo do manifestacji i kontrmanifestacji. Z drugiej natomiast – zakaz zakłócania zgromadzeń i dopuszczania się przemocy. Ci, którzy sprzeciwiają się hasłom głoszonym na marszach równości, maja prawo protestować, ale nie mogą dopuszczać się aktów agresji, przemocy fizycznej i słownej.

- Z badań wynika, że większość społeczeństwa nie ma nic przeciwko związkom partnerskim, uważa, że ludzie mają prawo żyć tak, jak chcą. Mimo to podczas wyborów głosują na prawicę i populistów.

- To, że nie sprzeciwiamy się jakiemuś rozwiązaniu prawnemu, nie oznacza, że jesteśmy gotowi, aby walczyć o jego wprowadzenie. W tym właściwie tkwi źródło napięcia. Społeczeństwo popiera związki partnerskie, ale jednocześnie uważa, że ten postulat nie jest na tyle istotny, by wpływał na jego decyzje wyborcze.

- Ale żadna z partii na lewo od PiS nie uważa, że jakiś postulat jest najważniejszy. Mówi na równi o prawach pracowniczych, jak i innych prawach człowieka.

- Tak, ale działa to raczej w ten sposób, że ta sama osoba, która popiera np. wprowadzenie związków partnerskich, uważa, że znaczenie dla jej stopy życiowej ma wprowadzenie 500 plus, 300 plus lub podniesienie płacy minimalnej. Wobec tego, gdy zastanawia się na kogo oddać głos, oddaje go na PiS, bo uważa, że realnej zmiany życia Polaków dokonała właśnie ta partia – dała pieniądze, dotrzymała słowa.

Zobacz też wideo:

źródło: TVN24

- Czyli znów PiS wygra na jesieni?

- Jest to bardzo prawdopodobne, choć nie można wykluczyć też przeciwnego scenariusza. Dynamika życia politycznego jest obecnie duża, a kampania wyborcza dopiera się rozpoczyna. Nie wiemy, jakie tematy będą w niej kluczowe, jak pozycjonować się będą poszczególne formacje, jak zaangażują się w nią politycy. Jedno jest pewne: wydarzenia w Białymstoku czy ewentualne afery, które ktoś próbował będzie ujawniać, raczej nie wpłyną na wynik wyborów. Dzisiaj wyborcy przyzwyczajeni są do tego, że w polityce dzieje się dużo, a rozmaite afery zdarzają się każdej partii politycznej. W tym sensie wyborcy uodpornili się na tego rodzaju medialne doniesienia. Co w takim razie jest ważne? Przede wszystkim programy, konkretne, czytelne hasła, których realizację wyborca może wyobrazić sobie w swoim codziennym życiu. Do 2015 r. kampanie wyborcze koncentrowały się wokół kwestii estetycznych, biografii politycznych, spraw, które realnie nie mają wpływu na życie obywateli. Doskonałym przykładem jest spór wokół katastrofy smoleńskiej czy kolejnych afer. Dzisiaj – inaczej niż chciał Donald Tusk, mówiąc, że jeśli ktoś ma wizję, to powinien iść do lekarza – Polska i Polacy potrzebują polityków z jasną wizją przyszłości naszego kraju. Jeśli opozycja chce wygrać z Prawem i Sprawiedliwością, musi wymyślić własną opowieść o tym, jak powinna wyglądać Polska i jak przełoży się to na życie przeciętnego Kowalskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska