MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Za dużo pokazali

Joanna Grzegorzewska
- Spotkaliśmy się w jego gabinecie. On mówił, chodź, nie bój się, będzie dobrze. No, nie było super, ale mnie zaspokoił.

     Zaspokoił?
     - To był stosunek oralny, on zajmował się mną.
     - Jeśli miało to odbyć się w poradni psychologiczno-pedagogicznej, to chyba dopiero wieczorem?
     - Skądże! - Paweł śmieje się. - Przyszedłem do niego w środku dnia, na korytarzu było pełno ludzi! Andrzej zamknął drzwi od wewnątrz, a wszystko trwało kilka minut. Umówiliśmy się na następne spotkanie.
     - Po co? Przecież nie było super.
     - Sam nie wiem. Z ciekawości, chyba.
     Od kilku dni w Inowrocławiu wrze - czternastolatek oskarża 38-letniego nauczyciela Andrzeja W. o pedofilię. Do czynów lubieżnych miało dojść, gdy chłopak miał trzynaście lat. Podobno.
     Geje na czacie
     
Andrzej W. jest gejem. I nie kryje tego. - Bo niby dlaczego? Nie obnoszę się z tym, ale też nie udaję kogoś innego - _mówi Andrzej W. - Ale pedofilem nie jestem, choć wiem, że niektórzy między homoseksualizmem a pedofilią nie widzą różnicy.
     Paweł też jest gejem. -
Zrozumiałem to, gdy miałem 12 lat. Nie było mi łatwo. Nie znałem nikogo z tego środowiska, nie wszystko rozumiałem. Czułem się samotny. Miałem przyjaciela - ale on był heteroseksualny. Bałem mu się zwierzyć, śmiałby się ze mnie. Szukałem kogoś, kto by mi pomógł. W ubiegłym roku wszedłem na czat dla gejów. Rozmawiałem z ludźmi. W kwietniu poznałem Andrzeja, zaczęliśmy rozmawiać...
     Wersja Młodego
     
Fajnie się na tym czacie rozmawiało. Ciekawie. Andrzej jest starszy, doświadczony, zna środowisko. Proponuje młodemu wprowadzenie w tajniki seksu, chce rozmawiać z Młodym twarzą w twarz.
- Po dwóch tygodniach czatowania umówiliśmy się w parku.
     
- Więc to on zaproponował ci spotkanie, podał miejsce, termin?
     
- Powiedzmy, że dogadaliśmy się.
     
- Nie miałeś oporów? Nie bałeś się, że zrobi ci krzywdę?
     
- Nie.
     
- Ale ty miałeś 13 lat, a on 37. Nie mogłeś umówić się z kimś młodszym?
     
- Nikogo takiego nie znałem. Zresztą... W tamtym czasie miałem chęć poznawać wszystkich.
     No więc umawiają się w parku. Idą na spacer. Rozmawiają o homoseksualizmie i seksie - nic więcej. Andrzej wydał się Pawłowi "sympatyczny". Umówili się więc na następne spotkanie, u niego - Andrzeja - w gabinecie. W poradni psychologiczno-pedagogicznej. Andrzej zamknął drzwi od wewnątrz, powiedział, że to nic takiego... Nie było super, ale umówili się jeszcze raz i jeszcze.
     -
W sumie umówiliśmy się sześć - siedem razy. Ale do czegoś więcej doszło tylko trzy. Dwa razy zrobiliśmy to w jego gabinecie, raz w parku. Za każdym razem był to stosunek oralny. Za każdym razem to on zajmował się mną.
     
- Ktoś mógłby powiedzieć: sam tego chciał, o co mu teraz chodzi?
     
- Niby tak. Ale ja byłem młody i głupi. Sam nie wiedziałem, czego chcę. Andrzej nie zmuszał mnie siłą do stosunku, ale namawiał: nie bój się, no chodź, tak trzeba.
     
- Manipulował tobą?
     
- Wykorzystał mnie. Jak sekretarkę - śmiech.
     
- Może nie wiedział, ile masz lat?
     
- Dokładnie wiedział. Mówiłem mu. I to mu się podobało.
     
- Dlaczego nie zgłosiłeś tego policji, tylko skontaktowałeś się z telewizją?
     Siła telewizji
     
Jakiś czas temu Paweł (to nie jest jego prawdziwe imię) wysłał e-maila do dwóch stacji telewizyjnych: do TVN-u i Polsatu. Napisał: "Na imię mam Paweł, jestem ofiarą pedofilii" - czy jakoś tak. Odezwał się Polsat, pod koniec lutego dziennikarz przyjechał do miasta, zabrał chłopaka i pojechali do pracy Andrzeja W.
     Na konfrontację.
     Taką z zaskoczenia.
     - _Czy pan zna tego pana?
- zapytał dziennikarz. - Nie - odpowiedział Andrzej W. A Paweł atakował: - Kłamie, kłamie.
     Po konfrontacji - prokuratura. Dziennikarz zgłasza zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Z artykułu 200, paragraf 1: "Kto doprowadza małoletniego poniżej lat 15 do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10". Prokurator słucha zeznań dziennikarza, później - w obecności psychologa - Pawła.
     Matka Pawła o niczym nie wie.
     Później było tak: Paweł jeździ z ekipą telewizyjną po mieście, idzie z dziennikarzem na obiad - matka o niczym nie wie. Paweł zeznaje - matka nic nie wie. Śledztwo w sprawie toczy się od kilku dni, a matka dalej nic nie wie. Nie wie, bo... policja ma problem z jej namierzeniem.
     - Policjanci byli kilkakrotnie w domu Pawła, ale nikt nie otwierał drzwi. Ale z pewnością dowie się o toczącym się śledztwie, zostanie pouczona o przysługujących jej uprawnieniach - _zapewnia Jan Bednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
     Paweł: -
Zadzwonił do mnie policjant i zapytał, czy może rozmawiać z mamą. Odpowiedziałem: zapytam pana J. z Polsatu, czy mam prawo odmówić. Policjant wkurzył się, krzyknął , że to nie ma sensu i rzucił słuchawkę. Przyszli później, ale nie otworzyłem im drzwi.
     - _Dlaczego?

     - Jezu, nie chcę, żeby mama o wszystkim się dowiedziała.
     - Wie, że jesteś gejem?
     - Tak, ale myśli, że z tego wyrosnę. A na występ przed kamerą zgodziłem się, bo miałem mieć zmieniony głos, zamazaną twarz. Tak się stało, ale za dużo mnie pokazali. Miało być więcej przebitek z miasta!
     - Myślisz, że ktoś cię rozpoznał?
     - Na wszelki wypadek zmieniłem kurtkę - _Paweł jest z siebie zadowolony. Chyba.
     A wolał dać cynk telewizji niż policji, bo w telewizji taka nagonka na pedofili, tyle się o tym mówi. A na policji? Traktują cię jak szmatę i nic by z tego nie wyszło w rezultacie. A telewizja uwierzyła. I proszę - prokuratura wzięła się do roboty...
- Ale nawet tego obleśniaka nie aresztowali. A ja bym chciał, żeby go zamknęli, żeby wylądował w więzieniu. Niech pani napisze, że prokuratura nic nie robi.
     W krainie fantazji
     
- _Nie mamy i nie mieliśmy podstaw do zatrzymania
- mówi prowadzący sprawę Jarosław Duś z prokuratury w Inowrocławiu. - Na razie prowadzimy śledztwo w sprawie, a nie przeciw Andrzejowi W. Na tym etapie on nie jest nawet podejrzanym, tylko świadkiem.
     - To delikatna sprawa, nie chcę jej oceniać - mówi sierżant sztabowy Izabella Drobniecka, rzecznik policji w Inowrocławiu. I przypomina, że niedawno w telewizji był reportaż o fotografiku z Gdańska, którego oskarżono o molestowanie dzieci w przedszkolu. I co? Media zrobiły aferę, człowiek siedział pół roku w areszcie, a sąd go oczyścił z zarzutów. I co? Fotograf domaga się teraz odszkodowania. Trzeba więc wyjątkowo uważać przy takich sprawach.
     Jan Bednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy: - W dniu, w którym dziennikarz Polsatu złożył zawiadomienie o przestępstwie, czyli w piątek 25 lutego, policjanci przeszukali dom Andrzeja W. i zabezpieczyli komputer. W pracy też, ale następnego dnia. I nie jest prawdą, że Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy przejęła sprawę, jak zaczęli twierdzić niektórzy. My sprawujemy nadzór, ale sprawę ciągle prowadzi Inowrocław. I nie przewidujemy zmian.
     Co policjanci znaleźli w komputerze Andrzeja W.? Rzecznik nie może powiedzieć. Jak psycholog ocenił wiarygodność zeznań Pawła? - Zwrócił uwagę na możliwość konfabulacji - odpowiada Bednarek.
     Andrzej W. i inni
     
- Gwiazda - mówi o Pawle z przekąsem Tomek, 32-letni gej. - Chciał stanąć w błysku fleszy, przed kamerą. Dlatego to zrobił, nie ma innego wytłumaczenia. Zawsze chciał błyszczeć, być w centrum zainteresowania. Ciągle zmyślał. Że co to nie on, jakie to ma doświadczenie. A gdzie to on nie bywał, kogo on tam zna. Dlaczego wybrał Andrzeja? Bo jego było najłatwiej namierzyć. Wszyscy go znają w Inowrocławiu, choć nie trzyma się z nami.
     Andrzej W.: - A najśmieszniejsze jest to, że ja tego chłopaka w życiu nie spotkałem!
     - A może pan nie pamięta, może mówił, że ma więcej lat?
     - Nie, nie. Nie znam go. Nigdy u mnie nie był, nigdy się nie spotkaliśmy.
     Tomek (imię zmienione): - A ja go znam. Pawełek przyczepił się do nas w ubiegłym roku. Przychodził do parku, tam gdzie zawsze się spotykamy. Łaził za nami, szukał kontaktu. Wysoki, blondynek. Taka dziewczyna. Gówniarz. Mówiliśmy mu, Młody daj spokój, zajmij się szkołą. A on nie i nie. I przyłaził prawie dzień w dzień, zamiast iść do szkoły. Pytaliśmy go, Młody, ile masz lat? A on na to - siedemnaście. Aż raz kolega wyciągnął z jego plecaczka dzienniczek ucznia i okazało się, że Pawełek ma 13 lat! Mówiliśmy mu - za młody jesteś, nie przychodź tu, to nie dla ciebie. A on - jak ta przylepa. Przyczepił się na przykład do Jarka. Jarek - 40 lat, dusza towarzystwa, przebojowy. A Paweł zapatrzony w niego jak w obraz. Ale Jarek trzymał go na dystans, nie chciał znać. A Wojtek poznał Pawełka przez ogłoszenie. _Ale ani Jarek, ani Wojtek (imiona zmienione) o Pawełku nie chcą rozmawiać, bo nie chcą mieszać się w sprawę. Tomek nie dziwi się. Kto wie, co Pawełek może jeszcze chlapnąć? Świętoszek się znalazł. A sprawa w sądzie rodzinnym za demoralizację, to co? Jest? Jest. No i wszyscy wiedzą, że jest drogi.
     
- Drogi?
     
- Wysoko ceni swoje usługi. Koledzy na czacie mówili. "Dobry, ale drogi" - ktoś tak z Gdańska napisał.
     Na zawsze spalony
     
Szum zrobił się nie tylko w środowisku gejowskim. Mówią o tym wszyscy: na ulicy, w liceum, w którym Andrzej W. uczył trzy lata temu polskiego (niektórzy przypominają sobie, że po mieście w swoim czasie krążyły plotki, jakoby W. podszczypywał swoich uczniów; zaprzecza jednak temu dyrektor szkoły, a o Andrzeju W. mówi: wybitny intelekt, wspaniały nauczyciel). Do dzisiaj szumi w poradni psychologiczno-pedagogicznej:
- Byłyśmy bardzo zaskoczone. Pan Andrzej był naszym rodzynkiem, jedynym mężczyzną w naszym babskim gronie. Wierzyć się nie chce, to niemożliwe. Boimy się, czy ta cała afera nie rzuci cienia na całą naszą poradnię - mówi jedna z jej pracowniczek. A kierownictwo? - _Mogę powiedzieć tylko tyle, że pan Andrzej został zawieszony. Wcześniej do jego pracy nie miałam żadnych zastrzeżeń - tłumaczyła Alicja Cieślak, wicedyrektor placówki.
     - Obojętnie, jaki będzie finał tej sprawy - jestem spalony - _mówi cicho Andrzej W. (siedzi na krześle wyprostowany, choć jakby trochę stłamszony, wydawać by się mogło - siła spokoju, choć ręce wyraźnie drżą). - _Ten dzień, w którym dziennikarz wpadł z tym chłopakiem do poradni - to był szok. Później rozmowa z panią dyrektor... Płakałem chyba. I na koniec policja w domu, moja przerażona mama... Pamiętam z tamtego dnia obrazy, nie pamiętam słów...
     - Co policja znalazła w pana komputerze?
     - Zapisy rozmów na czacie gejowskim, zdjęcia rozebranych mężczyzn. Ale fotografowałem tylko dorosłych. Partnerów, przyjaciół, znajomych.
     - Umawiał się pan z innym gejami przez Internet?
     - Oczywiście, ale rzadko do spotkań dochodziło. Ludzie, niestety, często rozmyślają się w ostatniej chwili.
     Małolaty na sprzedaż
     
Paweł: - Do parku chodziłem, to prawda. Ale tylko przez kilka miesięcy. A że zbierają się tam tylko stare cioty - miałem w końcu dość. No i poznałem gejów w moim wieku. Mam stałego partnera.
     - Ile ma lat?
     - Powiedzmy, że do osiemnastu.
     - A dzisiaj, czy twoi koledzy w gimnazjum wiedzą, że nie jesteś heteroseksualny?
     - Wracałam kiedyś z imprezy, była czwarta rano, ja wypiłem trochę martini, no i... Szedłem główną ulicą Inowrocławia trzymając przyjaciela za rękę. Spotkałem kolegów ze szkoły. Rozniosło się, ale w końcu dali mi spokój.
     - O czwartej rano, martini - masz 14 lat!?
     - I jeszcze lubię sobie pojeździć.
     Co to oznacza? - Geje jeżdżą do większych miast, na przykład do Gdańska, Warszawy, żeby spotkać się z innymi gejami. Spotykają się w klubach dla gejów, dyskotekach, czyli tam, gdzie mogą czuć się swobodnie i gdzie mogą kogoś poznać - tłumaczy 50-letni Jacek, gej ze Szczecina ("niezależny", bo kompletnie nie związany ze sprawą z Inowrocławia).
     Jacek: -_ Bardzo często jeżdżą tak trzynasto- czternastolatkowie z małych miast i sprzedają się. To w ostatnich latach prawie plaga. I śliski temat. Często bowiem nie mówią, ile mają lat albo kłamią w żywe oczy. Zaczepiają starszego geja, uprawiają z nim seks, a później go szantażują. Trzeba bardzo uważać. A ten chłopaczek z Inowrocławia? Oglądałem materiał w telewizji. Ten młody wygląda mi na cwaniaka, a afera jest grubymi nićmi szyta. Coś mi się wydaje, że starszy dał się wmanewrować, a ten szczeniak... Jak on powiedział? "Obleśny staruch" ? A nie widziały gały, co brały?
     **_PS. Już po oddaniu materiału do druku dowiedzieliśmy się, że prokuraturze udało się w końcu przesłuchać matkę Pawła: powiedziała, że syn od roku nie chodzi do szkoły i że to z jej inicjatywy zajął się nim Sąd Rodzinny (sprawa o demoralizację); jej zeznania wskazują na skłonności chłopaka do konfabulacji.
     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska