Zdzisław Erdmann urodził się w Szubinie w 1937 roku. Dziesięć lat później stał się aktywnym członkiem Ligi Ochrony Przyrody. Pod koniec lat pięćdziesiątych ukazała się jedna z jego pierwszych publikacji poświęcona szacie roślinnej Pomorza.
Do Świecia przyjechał w 1966 roku i niemal natychmiast poświęcił się ochronie osobliwości przyrodniczych i inwentaryzacji zabytkowych parków wiejskich w powiecie świeckim. Zebrany materiał posłużył do przygotowania książki "Osobliwości przyrodnicze Ziemi Świeckiej", wydanej z okazji 650-lecia nadania praw miejskich.
Jednym z tych, którzy dobrze znali pana Zdzisław jest Michał Boroch. - Był niezwykle bezpośredni. Miał wspaniały dar zarażania ludzi swoim zapałem w sprawach związanych z przyrodą - wspomina. - _Przez kilkanaście lat organizowaliśmy konkurs poświęcony ochronie środowiska, który cieszył się wielką popularnością.
_Cieple wspomnienia o zmarłym przyrodniku zachował także Ireneusz Figurski, kustosz Izby Regionalnej w Świeciu. - _Dzięki jego pomocy pozyskaliśmy sporo ciekawych eksponatów. Znał ludzi, którzy mieli w domu interesujące nas przedmioty i udało mu się nakłonić ich, aby nam je podarowali. Przede wszystkim był jednak niezwykłym obrońcą przyrody. To z jego inicjatywy zaopiekowano się rosnącymi w Świeciu cisami i dębem koło zamku, które stały się pomnikami przyrody.
_Niewielu wie, że to właśnie jemu przypisuje się odkrycie prawdopodobnego grodu Grzy-misława położonego na Diabelcach, którym poświęcał wiele uwagi szczegółowo analizując faunę i florę Czarcich Gór.
Jako jedyny w województwie otrzymał Order Wdzięczności Społecznej będący podziękowaniem za upowszechnianie ochrony środowiska.
Jutro o godz. 14 w kościele pw. św. Józefa rozpocznie się msza pogrzebowa Zdzisława Erdma-nna. Zmarł on w sobotę w bydgoskim szpitalu wojskowym.
Zapłakały wierzby
Andrzej Bartniak

Zdzisław Erdmann jak nikt inny potrafił zarażać pasją do przyrody.
Człowiek o niespożytej energii, całym sercem oddany ochronie przyrody, wielki społecznik - tak o zmarłym mieszkańcu Świecia, Zdzisławie Erdmannie, mówią ci, którzy go znali.