Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawisza Bydgoszcz przegrał w Sosnowcu

DARIUSZ KNOPIK Z SOSNOWCA
Chociaż bydgoszczanie rozegrali jedno z najlepszych spotkań w rundzie wiosennej, to na Stadionie Ludowym schodzili pokonani. Do 2. miejsca premiowanego awansem tracą już 4 punkty.

ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC - ZAWISZA BYDGOSZCZ 2:0 (1:0)

Bramki: Lachowski (31), Kłoda (55).
ZAWISZA: Witan - Stefańczyk, Dąbrowski, Łukaszewski, Midzierski - Podgórski, Szczepan, Piętka (84 Kosmalski), Tarnowski (73 Szal) - Maziarz (59 Rybski), Sobczak.
Żółte kartki: Pajączkowski, Kłus, Jaromin - Midzierski.
Sędziował: Jacek Małyszek (Lublin). Widzów: 3500 (około 300 Zawiszy).

Futbol to gra paradoksów. Niekiedy jest tak, że gra się dobry mecz, jest się co najmniej równorzędnym rywalem dla przeciwnika, a gładko przegrywa się mecz. To spotkało zawodników z "Zetką'' na piersi w Sosnowcu.

Od pierwszego gwizdka zawiszanie byli stroną prowadzącą grę. Dłużej utrzymywali się przy piłce, z łatwością wymieniali między sobą podania. Efektem optycznej przewagi były stałe fragmenty gry, głównie rzuty rożne. Po nich bydgoszczanie dochodzili do pozycji strzeleckich i głównie główkami próbowali pokonać Mateusza Prusa. Najpierw próbował uczynić to Tomasz Midzierski w 13. minucie. Po kolejnych trzynastu powinno być 1:0 dla Zawiszy. Marcin Tarnowski odebrał piłkę Vladimirowi Bednarowi i dokładnie dośrodkował na wchodzącego Tomasza Podgórskiego. Ten główkował przy słupku, ale bramkarz sosnowiczan wybił piłkę na róg. Po nim Maciej Dąbrowski główkował w spojenie słupka z poprzeczką. Nic nie wskazywało, że mogą stracić gola.

Zza pleców

Niestety, kolejną akcję i to bramkową przeprowadzili zagłębiacy. Piłkę wymienili między sobą Rafał Pietrzak i Sławomir Pach. Ten drugi zagrał prostopadłą piłkę do Marcina Lachowskiego, który nie zmarnował okazji i z ostrego kąta pokonał Andrzeja Witana. - To było bardzo dobre podanie, a Lachowski wyszedł nam zza pleców i pewnie trafił - opisywał sytuację Marcin Łukaszewski, kapitan Zawiszy. - Szkoda tak straconej bramki, tym bardziej, że do tej pory to my graliśmy lepiej i mieliśmy swoje okazje - dodał kapitan "niebiesko - czarnych''.

Stracony gol wybił bydgoszczan z gry. Optyczną przewagę zyskali gospodarze, ale sporadycznie zagrażali bramce Witana. Najgroźniejszy strzał oddał Michał Filipowicz.

Po przerwie obraz pojedynku nie zmienił się. To bydgoszczanie częściej byli przy piłce i prowadzili grę, ale znowu... stracili gola. Tym razem na strzał z dystansu zdecydował się Pach. Piłka odbiła się od Arkadiusza Kłody i trafiła do Dariusza Kłusa, który odegrał ją do Kłody. Ten nie namyślając się uderzył precyzyjnie pod poprzeczkę i podwyższył wynik.

Nie mając nic do stracenia zawiszanie zagrali mocno ryzykując i odsłaniając się. Sosnowiczanie nastawili się na kontrataki i mieli swoje okazję. W jednym przypadku Dąbrowski uprzedził Filipowicza, a po rogu Lachowski główkował w słupek

Zając na boisku

Potem miała miejsce niecodzienna sytuacja, która wywołała duże poruszenie na trybunach. Na murawie pojawił się.. zając, który biegał jak oszalały. Jednak po kilkunastu sekundach szarak zniknął tak szybko jak się pojawił.

Przez ostatnie 20 minut zawiszanie prostymi środkami próbowali dostać się pod bramkę Zagłębia i zdobyć kontaktową bramkę. Najbliższy był tego Marcin Sobczak po dośrodkowaniu Podgórskiego, ale główkował w poprzeczkę. Potem jeszcze zawiszanie mieli szansę w zamieszaniu podbramkowym. Najpierw Podgórski przedryblował kilku rywali i zagrał w polu karnym do Andrzeja Rybskiego. Ten wycofał do Sobczaka, ale w ostatniej chwili ubiegł go jeden z obrońców Zagłębia. Piłkę przejął Szal i wycofał do Piętki, który uderzył bez namysłu w światło bramki. Piłka odbiła się od obrońcy i ponownie trafiła do Podgórskiego, ale ten uderzył tylko w boczną siatkę.

- Gramy coraz lepiej, a przegrywamy - dziwił się Sobczak. - Wszystko wyglądało bardzo dobrze do straty pierwszego gola. Potem jeszcze straciliśmy przypadkowo drugiego gola. Nam z kolei zabrakło trochę szczęścia. Maciek Dabrowski trafił w słupek, ja w poprzeczkę. Przegraliśmy mecz, ale nie poddajemy się. Mamy 4 punkty straty, ale zostało jeszcze sześć meczów. Musimy zacząć wygrywać, ale też liczyć, że Zagłębie i Górnik zaczną gubić punkty - przekonuje napastnik Zawiszy.

OPINIA TRENERA

(fot. fot. archiwum)

Mariusz Kuras
Zawisza Bydgoszcz

- Przyjechaliśmy powalczyć o punkty, ale wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz z solidnym zespołem. Nie udało się, ale nie muszę się wstydzić gry i zespołu, który prowadzę. Jestem z tego dumny i ze znaczka, który noszę. Mecz stał na wyższym poziomie niż drugoligowym. Mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy, a szczęście było po stronie Zagłębia. Piłka jest ciągle w grze i będziemy walczyć, chociaż nie będzie łatwo. Nie można spuścić głów, tylko podnieść chłopaków i zmobilizować ich, by pokonać Ruch.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska