MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze się wraca do samolotów

Tekst i fot. Maryla Rzeszut
W środku obecny mechanik Aeroklubu  Grudziądzkiego Mieczysław Łępa (w czapce), z  lewej mechanik aeroklubu w latach  pięćdziesiątych - Stefan Arszyński z żoną  Brygidą. Z prawej państwo Krystyna i Henryk  Lonser.
W środku obecny mechanik Aeroklubu Grudziądzkiego Mieczysław Łępa (w czapce), z lewej mechanik aeroklubu w latach pięćdziesiątych - Stefan Arszyński z żoną Brygidą. Z prawej państwo Krystyna i Henryk Lonser.
Obecny i dawny mechanik grudziądzkiego aeroklubu opowiadają o swojej pasji.

Samolot JAK 12 A jest stary, ale wygląda jak nowy. Od dwóch lat jest w Aeroklubie Grudziądzkim. Mechanik i pilot Mieczysław Łępa tłumaczy: - _Ma już 38 lat! _Mija nas starszy pan. Z sentymentem przygląda się samolotowi. Okazuje się, że to... dawny mechanik aeroklubu - Stefan Arszyński, który pracował tu w latach 50! **

Pomalowany w płomienie JAK 12 A gruntowny remont przeszedł cztery lata temu. Z powodzeniem służy do lotów pasażerskich i holowania szybowców. Ten samolot "staruszek", wciąż w pełni sprawny, przyciągnął uwagę dawnego mechanika...

- A ja miałem pod swoją opieką dwupłatowce - wspomina Stefan Arszyński, który dziś mieszka w Łasinie - samoloty, w których wiele elementów było drewnianych. Zanim wsiadł pilot, wszystko w maszynie musiałem dokładnie sprawdzić. Każdą śrubkę, każdy wskaźnik. Jestem absolwentem Technicznej Szkoły Wojsk Lotniczych w Zamościu. Przygotowanie wszyscy mieliśmy doskonałe. Bardzo lubiłem swoją pracę i zajmowałem się samolotami jak mogłem najlepiej. Wszystko w nich "chodziło jak w zegarku". Jednak kiedyś, bodaj w 1957 roku, jeden samolot po starcie uległ awarii. Pilot zaraz wrócił na lotnisko. Samolot przykryli plandeką, a mnie do niego na krok nie dopuścili. Komisja sprawdzała, co i dlaczego się zepsuło. Przesłuchiwali mnie dokładnie. Jak się okazało, urwał się tłok...

- To tylko maszyna. Czasem to się zdarza - komentuje Mieczysław Łępa. Obaj mechanicy wspominają kolegów po fachu, którzy kiedyś pracowali w Aeroklubie Grudziądzkim. Sypią się nazwiska...

A żona Stefana Arszyńskiego, Brygida ma inne wspomnienia z grudziądzkiego lotniska, z 1965 roku. - Rada zakładowa wydelegowała mnie, abym z grupą dzieci odbyła lot widokowy. Z okazji Dnia Dziecka. Nie byłam oswojona z lotami. Najmłodsze dziecko trzymałam na kolanach. Trochę się bałam, ale dzieci uspokajałam, mówiąc że lot jest bezpieczny i przeżyją piękną przygodę. Ale w trakcie lotu, gdy samolot nagle "opadł" w dół, trafiając w dziurę powietrzną, pierwsza wykrzyknęłam ze strachu! Pilot się uśmiechnął i zapytał: tak się pani boi? Wzięłam się w garść. Później z dziećmi, już bez strachu, oglądaliśmy przez okna miasto i ziemię - pola, łąki. Wyglądały jak małe, kolorowe prostokąciki...

Państwu Arszyńskim towarzyszył Henryk Lonser, z żoną Krystyną, który pracował w nieistniejącej już w Grudziądzu jednostce lotniczej przy ul. Chełmińskiej. Cała czwórka zgodnie twierdzi, że ludzi, których życie związało kiedykolwiek z lotnictwem, zawsze będzie ciągnęło na lotnisko...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska